Michał GołaśCzas podsumować pierwszy tydzień Giro d’Italia. Rzeczywiście, na blogu nawet nie wspomniałem o tym, że tu jestem, ale prawda jest taka, że do końca mój start wisiał na włosku ze względu na chorobę, jeszcze na starcie w Neapolu miałem wysypkę i worki pod oczami!

Z mojego punktu widzenia, to nie był klasyczny pierwszy tydzień Wielkiego Touru, łatwy tydzień – wielu z nas ma już dosyć śliskich, ciężkich końcówek, upału, zimna i stresu. Dawno nie widziałem tylu ludzi na asfalcie… ja na szczęście w pełni sił i w jednym kawałku. Każdego dnia mam zadania, bo albo to etap dla Cavendisha, albo ma przyjechać mała grupka, albo ucieczka – mam pracę!

Dwa zwycięstwa Marka zniosły z pewnością ciężar wyniku, ale każdy z nas chce się pokazać z jak najlepszej strony w roli jaką powierzyła mu ekipa. Moje Giro na razie nie układa się tak jakbym chciał, nie chodzi tu oczywiście o formę, bo jest o wiele lepsza niż rok temu, ale bardziej o wyczucie momentu, kiedy można zmienić swoją karierę. W sumie zmarnowałem trzy szanse na wygraną etapową, bo zawsze coś nie zagrało w 100%, pewnych rzeczy (kraks, zimna, ataków na 100km do mety) nie dało się przewidzieć.

Pozostaję optymistą, nie czuję się zmęczony i mam nadzieję, że pierwsze wysokie góry nie wybiją mi z głowy walki o etap. Na razie postaram się cieszyć dniem wolnym, należał nam się.

 

Foto: Artur Machnik

Źródło: michalgolas.blogspot.it

Poprzedni artykułPhilippe Gaumont nie żyje
Następny artykułPrezes MarcPol-u – Marek Mikuśkiewicz: „Dobrze zrobiłem sponsorując kolarstwo”
W redakcji naszosie.pl praktycznie od samego początku. Obecnie większość czasu poświęca na prowadzenie grupy GVT. Weekendy zazwyczaj spędza na szosach całej Polski. Dla naszosie.pl zdobył trzy medale Mistrzostw Polski dziennikarzy w tym dwa złote. W Mistrzostwach Świata dziennikarzy na Krecie wywalczył czwarte miejsce w jeździe indywidualnej na czas.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michał S
Michał S

Michale jeszcze raz dzięki za walke na etapie do Firenze. To ja krzyknąłem na mecie, az mi zdjęcie nie wyszło 😉 Widac było ile to sił kosztowało. Dużo sił i Powodzenia.