Dziś (5.09.2012) premiera książki Tylera Hamiltona, napisanej przez Daniela Coyle’a pt: „The Secret Race. Inside the Hidden World of the Tour de France: Doping, Cover-ups, and Winning at All Costs”. Data premiery zapewne przypadkowa wobec bieżących wydarzeń. W niej kolejna lawina informacji obciążających Lance’a spisana na 265 stronach.

Opisywane są rozmowy Lance’a i Tylera w 1998 np.: „Stary, k****, złapali mnie na EPO. Ale mamy to pod kontrolą UCI wymaże sprawę”, opisana cała staranna struktura powiadamiania o kontrolach, opóźniania kontrolerów, mikrodozowania, korzystania z usług doktora Ferrariego, który znany był z tego, że zapewniał najlepszy, najczystszy produkt. Słowem bestseller na jesień.

Książka pomimo swojej ponurej zawartości posiada własną stronę www a nawet fanpage na facebooku, co nie przymierzając wygląda jak tańce na pogrzebie. Na okładce Hamilton ucieka Armstrongowi…

Z szafy wyszedł duch z gitarą czyli Sheryl Crow, niegdyś partnerka Armstronga, która była przesłuchiwana przez USADA, co skrzętnie raportuje New York Daily News. Na coraz dłuższej liście ludzi, którzy zeznawali w procesie jest też matka trójki dzieci kolarza, była żona Kristin Richards. Francuski prawnik opisuje mechanizmy uprzedzania o kontrolach. Gdzie oni byli w czasach, o których zeznają. Tymczasem Livestrong notuje rekordowe wpływy.

Portal Velofacts opublikował listę wszystkich klubowych kolegów Armstronga, sortując ich według „prawdopodobieństwa wiedzy o nielegalnych praktykach”. Na pierwszym miejscu oczywiście George Hincapie ( również zeznawał w śledztwie USADY ). Na trzecim miejscu świeżo upieczony mistrz olimpijski z Aten – czyli Wiaczesław Jekimow. Wobec zbiorowych zarzutów i skali oskarżeń, to chyba ponury żart, że mistrzostwo olimpijskie przejmuje jeden z najlojalniejszych pomocników Armstronga. Zobaczymy na jak długo. Na miejscu 50 – Dariusz Baranowski, który w 1998 ścigał się w US Postal. Statystycy wyliczyli, że panowie wspólnie przejechali 16 wyścigów.

Uważna lektura informacji dotyczących ery EPO pojawiających się w mediach ujawnia też niektóre wręcz prymitywne praktyki unikania pozytywnych testów. Popularną metodą przykrywania dopingu w moczu było ukrycie pod paznokciem odrobiny proszku zwanego „polvo”. Podczas produkowania próbki, delikwent po prostu obsikiwał sobie palec z „polvo”, a efektem reakcji była eliminacja wszelkich śladów EPO. Było to dla kontrolerów szczególnie dziwne, bowiem EPO w stanie naturalnym jest w małej koncentracji naturalnym składnikiem człowieka. A tu nagle zero śladów, zero śladów innych białek – bo takie jest właśnie działanie proteazy.

Jednym z coraz szczuplejszej rzeszy ludzi stojących po stronie Armstronga jest znany angielski komentator kolarski Phil Liggett, który na antenie radiowej powtórzył znane: 500 testów, żaden pozytywny. Przekazał również, że jeden ze współpracowników Lance’a Armstronga był namawiany przez w 2010 USADĘ do obciążających zawodnika zeznań w zamian za pieniądze. Liggett stoi murem za Armstrongiem i uważa, że USADA kieruje się nieprofesjonalną chęcią do zdyskredytowania sportowej legendy.

W tym całym zamieszaniu pewne jest tylko jedno, nadal warto wyjść na rower i ścigać się z wiatrem i samym sobą…

Bartek (www.peloton.pl)

 

Poprzedni artykułSylwester Szmyd: „Piotr Wadecki zapytał mnie czy chciałbym jechać na MŚ”
Następny artykułKadra szosowa na Mistrzostwa Świata w Valkenburgu
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
rebe
rebe

Pewne są dwie rzeczy – nie będę czytał odgrzewanych sensacji i brudów
– nikt już nie połapie się kto , gdzie i kiedy wygrał jaki wyścig , kto był zdyskwalifikowany i czy ktoś dyskwalifikujący miał prawo do takiej decyzji . Bajzel totalny .
Nigdy nie lubiłem Armstronga , ale jest legendą i przestańmy się babrać w tym błotku . Polowanie na czarownice przekroczyło granice absurdu.
Korzystając z pogody na rowerze już byłem

Michal
Michal

Czytając te wszystkie komentarze, odnoszę smutne wrażenie, że wszyscy obrońcy Armstronga nie widzą w tej jego całej karierze i legendzie nic niewłasciwego w kontekście całego procesu antydopingowego.
Jaka jest przyjemność z emocjonowania się i w kibicowaniu oszustom na szosie????? Poza tym Amerykanie jak mało który kraj i naród, wyjatkowo dbają i chronią swoich bohaterów…. skąd zatem taka niby nagonka???? Większość amerykańskich gwiazd lekkiej atletyki z minionych lat stosowała doping, taka sama systuacja jest w kolarstwie i tylko Lance Armstrong był podobno ponad to wszystko. Ale jak to jest możliwe, że koksowali się wszyscy na potęgę a wygrywał tylko on… . To po cholerę wtedy ten doping????