Mimo tego, że trasa Mistrzostw Świata w Kopenhadze nie sprzyjała ucieczkom, to Thomas Voeckler (Francja), jak zwykle wykazał się wielką walecznością, atakując na przedostatnim okrążeniu.
Na najmniej selektywnej trasie od Zolder w 2002 roku, atak Voecklera równał się walce z wiatrakami. Te wiatraki to Bradley Wiggins oraz cała ekipa Wielkiej Brytanii, pracująca na rzecz Marka Cavendisha.
„Miałem nadzieję na niespodziankę, ale również nie ubolewam nad niepowodzeniem”, powiedział Voeckler. „Szczerze mówiąc, kiedy zobaczyłem kto wygrał, nie można mieć do siebie żalu ponieważ – próbowałem. Myślę, że lepiej było zaatakować niż do końca siedzieć w peletonie i zostać zamkniętym na sprincie”.
Voeckler próbował odjechać wraz z Nikkim Sorensenem (Dania) i Klaasem Lodewijk`em (Belgia). Z kilku niekorzystnych powodów, ich atak się nie powiódł. „Sorensen myślał, że do mety są jeszcze dwa okrążenia, gdy w rzeczywistości wjeżdżaliśmy na ostatnie. Lodewijk na pewno miał w głowie Gilberta i nie mógł zaryzykować”, powiedział ze smutkiem tegoroczny bohater Tour de France.
Francuz również myśli o następnych imprezach mistrzowskich. „W Valkenburgu, Florencji i Hiszpanii, średnia prędkość nie będzie wynosiła 46 km/h. Mam nadzieję, że nie będę za stary, by ponownie atakować w końcówce”, zakończył z uśmiechem na twarzy 32-letni kolarz.
Andrzej