Chyba najprzyjemniejszy dzień na jaki czekają kolarze uczestniczący w Tour de France. Etap przyjaźni z meta na jednej z najpiękniejszych i najdroższych ulic w Europie, Champs-Élysées.
Ostatni, 21 etap Tour de France wiedzie z Créteil do Paryża, a jego długość to 95 km.
Setki tysięcy fanów czeka na swoich ulubieńców, którzy podczas tego dnia w zasadzie mają nieco ponad 60 kilometrów ścigania, od momentu wjazdu na pierwszą rundę wokół Pól Elizejskich. Wcześniej kolarze piją szampana, dzielą się swoimi wrażeniami z wyścigu oraz pozdrawiają kibiców i rodziny za pośrednictwem kamer telewizyjnych.
Jednak etap przyjaźni nie zawsze był tak pokojowy jak mogło by się wydawać. Pokazuje to historia Laurent`a Fignon. W 1989 roku jego pojedynek z Gregiem LeMond dotrwał właśnie do Champs-Élysées. Prowadził Fignon, jednak LeMond nie mógł pogodzić się z porażką i zaatakował dzielnego Francuza, odbierając mu tym samym zwycięstwo w całym wyścigu.
Tylko cztery razy w kilkudziesięcioletniej historii paryskiego etapu, odcinek nie kończył się sprintem z peletonu. Te wyjątki to: Alain Meslet w 1977 roku, Bernard Hinault w 1979 roku, Eddy Seigneur w 1994 roku i Aleksander Winokurow w 2005 roku. Jest to niezwykle trudne zadanie do zrealizowania, kiedy uciekinierzy cały czas są w zasięgu wzroku peletonu.
Lotny finisz znajduje się na końcu jednego z okrążeń Pól Elizejskich.
Faworyci według www.naszosie.pl:
Mark Cavendish (HTC-Highroad)
Jose Joaquin Rojas (Movistar)
Andre Greipel (Omega Pharma-Lotto).
Andrzej