Jutrzejszy dzień przerwy jest dla mnie pierwszą miłą rzeczą na tegorocznym TdF. Jestem zmęczony, choć bardziej psychicznie niż fizycznie. Brzydka pogoda, padający deszcz, silny wiatr, nerwówka i towarzyszące temu bardzo niebezpieczne kraksy. Dziś to już porażka…

No tak, gdyby nie kraksa etap potoczył by się inaczej, Garmin i Lotto nigdy nie dali uciekinierom więcej niż trzy i pół minuty przewagi, zazwyczaj wszystko było pod kontrolą. Tymczasem mamy nowego lidera, który będzie trzymał tę koszulkę zębami, ale w tym cały urok. Voecklerowi można zarzucić wszystko tylko nie brak woli walki.

Całościowo etap ciężki, ponad trzy tysiące metrów w górę, osiem premii górskich. Jak zawsze wąskie i kręte prowincjalne drogi, co powodowało, że naprawdę przy dużym tempie wyścigu jechało się ciężko. Nie będę pisał o moich odczuciach, poczekam na góry.

Pater jechał dziś ładnie z przodu, Body męczył się po ostatnich kraksach i dużej pracy wykonanej na płaskich etapach. Sądzę, że każdemu z nas dobrze zrobi dzień odpoczynku.

Źródło: www.sylwesterszmyd.pl

 

Poprzedni artykułTour de France – 9 etap: Kraksa, kraksa, kraksa… (video)
Następny artykułWyniki Tour de France, 9 etap, kat. GT, 02-24.07.2011
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments