– Jarek, powiedz czytelnikom, co się stało przed startem do czasówki?
– Niestety organizatorzy przekładali kilkukrotnie start. Początkowo o 15 minut, wszyscy zaczęliśmy rozgrzewkę, później kolejne 15 minut. W końcu straciłem rachubę kiedy mam zakończyć się „grzać”. Nie mam sztabu ludzi ze sobą, aby mieć dokładne informacje na bieżąco.
To był mój błąd, nie zamierzam na nikogo zrzucać winy. To ja się spóźniłem, ja ponoszę tego konsekwencje.
– Jak już ruszyłeś na trasę, jak Ci się jechało? Na półmetku traciłeś 1:15.
– Pomimo straty na starcie, sądziłem że jak pojadę swoje i tak powinno być dobrze, nie ma się co załamywać, ale na półmetku wiedziałem, że tracę już ponad minutę. Wtedy poszedłem vabank. Pojechałem bardzo ostro kolejne 10-12 km kilometrów, jednak dostałem informację, że moja strata mimo wszystko się powiększa. Wtedy już wiedziałem, że nic tu nie wywalczę i po prostu spasowałem.
– W niedzielę się zrehabilitujesz? Z Saxo Banku w tym roku jest Was dwóch.
– W niedziele zamierzam pojechać wyścig na swoim poziomie, a żadnej taktyki tu nie ma co wymyślać. Z doświadczenia wiem, że Mistrzostwa Polski co roku są nieprzewidywalne, więc trzeba po prostu pojechać mocno, do tego aby „do koła, bez zmian” i mieć odrobinę szczęścia.
– Tego Ci życzę!
– Nie dziękuje.
Rozmawiał Marek Bala
Foto: Tim De Waele