Allan Davis, startując w wyścigu Tour of Turkey był kapitanem ekipy Astana. Australijczyk, startował do wyścigu z nadzieją iż uda odnieść mu się, swoje pierwsze zwycięstwo w ​​sezonie na jednym z etapów. Jednak jako jedyny zawodnik spoza Kazachstanu w składzie ekipy na turecki wyścig, Australijczyk skarży się na brak wsparcia od swoich kolegów. Tylko dwa razy znalazł się w pierwszej dziesiątce, kończąc na dziesiątym miejscu etap nr.7 oraz zajmując szóste miejsce na ostatnim etapie.

Przed startem do przedostatniego etapu w sobotę, zaznaczył, że miał zamiar wygrać ten etap w przypadku sprintu. Jednak najwyraźniej, reszta kolarzy z jego ekipy nie podzieliła tego zdania.

Poprzedniego dnia, podczas wspólnej kolacji powiedział do zespołu „Będę starał się zdobyć ten etap”, powiedział dla Sydney Morning Herald. „Następnego dnia Kazachowie mieli spotkanie i nie podzielili mojego zdania więc… takie rzeczy tylko w Astanie. To wszystko co mogę powiedzieć”.

Nie mając wsparcia ze strony siedmiu kolegów, Australijczyk znalazł się w pierwszej dziesiątce na sobotnim etapie. Próbował jeszcze w niedzielę i miał dobrą pozycję na ostatnich 500 metrach, jednak znów się nie udało, kończąc wyścig szóstym miejscem na etapie.

Andrzej

 

Poprzedni artykułWyniki II Ogólnopolskiego Kryterium ulicznego – Ostrowiec Świętokrzyski, 30.04.2011, kat. Masters
Następny artykułGilbert nadal prowadzi w rankingu światowym. Evans po Romandi wskakuje na podium.
W redakcji naszosie.pl praktycznie od samego początku. Obecnie większość czasu poświęca na prowadzenie grupy GVT. Weekendy zazwyczaj spędza na szosach całej Polski. Dla naszosie.pl zdobył trzy medale Mistrzostw Polski dziennikarzy w tym dwa złote. W Mistrzostwach Świata dziennikarzy na Krecie wywalczył czwarte miejsce w jeździe indywidualnej na czas.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Wojciech
Wojciech

A mnie to nie dziwi. Byłem w Kazachstanie wielokrotnie w interesach. Poznałem trochę tych ludzi. Trzeba było myśleć przed podpisaniem kontraktu. To się nazywa analfabetyzm kulturowy, a teraz zdziwiony.