Właściwie nie spodziewałem się, że bez startów, z „zamuloną” nogą po zgrupowaniu wysokogórskim, na najcięższym etapie Trentino, wejdę w dychę. Do tego zaraz po zjeździe z wysokości. No ale tak lepiej.

Znów mnie ścięła zmiana rytmu po skoku Scarpy i wisiałem sto metrów za pierwszą grupką. Poza tym umawiałem się z nim, że to ja miałem skoczyć w końcówce a nie on… Generalka mnie nie interesuje, przyznam, że jeśli dobrze wypocznę to wolę powalczyć o generalkę na Romandii, wyścig pro tour i w Leysin bardzo ładna meta pod górę. Jechałem tę metę w 2006r, etap wygrał Contador, ja w „dychu” na mecie i chyba w generalce… już nie ta pamięć!

Źródło: www.sylwesterszmyd.pl

Poprzedni artykułKolejne „naloty” na włoskich kolarzy
Następny artykułGiro del Trentino, 4 etap, kat. 2.HC, 19-22.04.2011, Włochy
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments