Aleksejs Saramotins (HTC-Columbia) w niedzielę wygrał klasyk GP Isbergues. Łotysz jest mało znanym zawodnikiem, ale po swoim wyczynie znalazł się na ustach całego kolarskiego świata. Młody zawodnik uciekał przez 160 na 200 km do pokonania. Jak później się okazało, pokonał na mecie Denisa Galimzyanova (Team Katusha) oraz Romaina Feillu (Vacansoleil).
„Aleksejs od samego początku miał tutaj się pokazać,„, wyjaśnia dyrektor HTC-Columbia Allan Peiper. „Mieliśmy również plan awaryjny, aby na finiszu powalczył Leigh Howard, jednak głównym celem był odjazd Alekejsa i w trakcie wyścigu miało się rozstrzygnąć który wariant wybierzemy.”
Łotysz zaatakował wraz z trzema innymi kolarzami i mirli nawet 10 minut przewagi. Zawodnik przyznaje że jest zdziwiony swoją dobrą jazdą, ponieważ nie czuł się najlepiej podczas wyścigu. „Moje nogi były ciężkie, ale jednak chciałem spróbować odjechać. Pracowaliśmy razem bardzo dobrze w ucieczce, aż do ostatnich paru kilometrów.”
Na około 20 kilometrów przed metą okazało się, że czołówka ma jeszcze 3 minuty przewagi nad resztą stawki „Cztery kilometry przed kreską zaatakowałem po raz kolejny i w końcu udało mi się odjechać„, powiedział Saramotins. „To były bardzo długie cztery kilometry. Myślałem że peleton złapie mnie na samej kresce i powiedziałem do siebie, nie ma mowy. Nie dzisiaj. Udało się wygrać i teraz jestem bardzo szczęśliwy – to był mój dzień „.
Finisz z peletonu, który przyjechał 3 sekundy za Łotyszem wygrał rewelacyjny w drugiej części sezonu, Denis Galimzyanov, który podtrzymuje swoją dobrą formę z hiszpańskiej Vuelty. Trzeci był Romain Feillu.