Daniele Bennati (Liquigas) został zwycięzcą 3. etapu wyścigu Tirreno-Adriatico. Włoch pokonał po finiszu z grupy swojego rodaka Alessandro Petacchiego (Lampre) oraz Austriaka, Bernharda Eisela (HTC – Columbia). Dzisiejsze zwycięstwo dało Bennatiemu prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
Od początku dnia wydawało się że na ulicach Monsummano Terme zobaczymy sprinterski pojedynek, jednak trudny, kręty zjazd z San Baronio wyłonił na czele stawki ciekawą 10 osobową grupkę, w której był m.in broniący tytułu z przed ubiegłego roku Michele Scarponi i Francesco Ginanni (Androni Giocattoli), Stefano Garzelli i Francesco Failli (Acqua & Sapone), Maxim Iglinskiy (Astana), Federico Canuti (Colnago – CSF Inox), Giovanni Visconti (ISD – Neri), Manuele Mori (Lampre-Farnese Vini), Vincenzo Nibali i Franco Pellizotti (Liquigas-Doimo), którzy szybko zyskali 20 sekund przewagi
Na 5 kilometrów przed metą na odjazd zdecydował się Michele Scarponi, za którym pomknął Nibali. Akcja dwóch włoskich kolarzy o mały włos się powiodła. Zostali wchłonięci przez grupę dopiero na 2 kilometry przed metą. Wtedy do walki o pozycje włączyli się sprinterzy, z których najlepszym dziś okazał się Daniele Bennati (Liquigas). Perfekcyjnie został rozprowadzony przez swoich kolegów z Liquigasu. Dla Bennatiego to podwójny sukces, ponieważ bonifikata na mecie dała mu prowadzenie w klasyfikacji generalnej „wyścigu dwóch mórz.”
Trzeci etap Tirreno-Adriatico przejeżdżał przez miasto Franco Balleriniego. Bennati emocjonalnie podszedł do śmierci włoskiego trenera, który zginął w wypadku samochodu rajdowego miesiąc temu.
„To był bardzo dziwny etap, bo cały czas myślałem o Franco. Kilka razy w ciągu etapu wyobrażałem sobie go, widząc jego postać na poboczu drogi. Widziałem twarze obcych ludzi, ale myślałem że to on. Dopiero potem zdałem sobie spraw,ę że Franco nie ma już z nami. Ciągle nie mogę w to uwierzyć.”- opowiada Bennati.