W tym roku zima minęła mi bardzo szybko, tak wiem że trwa ona w najlepsze ale w tym roku postanowiłem możliwie szybko odciąć się od zimna, śniegu i lodu. Namiastkę prawdziwej zimy miałem oczywiście gdy po ostatnich dość obfitych opadach śniegu około dwóch godzin odkopywałem samochód i odśnieżałem drogę żeby wydostać się na świat. Udało mi się również zaliczyć jeden trening na nartach i chyba tylko za tym będę tak naprawdę tęsknił. Masyw Ślęży daje dobre warunki do nart biegowych a gdy śnieg ustąpi również do spokojnych (bo w ciszy) treningów na MTB, bliskość przyrody jakoś tak człowieka pozytywnie nastraja i uspokaja.
Od kilku dni jestem już we Włoszech, ciesząc się ciepłem i słońcem Toskanii. Tak analizuję poprzednie lata, ileż więcej wysiłku kosztowała mnie każda dotychczasowa zima, ciężko jeździ się w śniegu, zimnie i na oponach krosowych lub rowerze MTB, marszobiegi i szukanie treningów zastępczych gdy jest zbyt zimno lub pada, tutaj przy + 10 stopniach, ten sam dystans, czy czas spędzony na treningu kosztuje mnie mniej energii, dzięki czemu przez kolejne dni mogę systematycznie dokładać zarówno kilometrów jak i obciążeń i podjazdów. Na razie spokojnie, rzekł bym nawet bardzo spokojnie, bo i spieszyć się do czego nie ma (pierwszy wyścig za półtorej miesiąca pewnie). Powoli rozkręcam nogę, aktualnie pracując głównie nad dystansem, gdyż sporo siły zrobiłem w domu na rowerze MTB.
Pierwszy wyścig chciałbym pojechać w Malezji, w miarę możliwości ominąć niebezpieczną Belgię i Holandię i skupić się na wyścigach włoskich. Co będzie – poinformuję.
Pozdrawiam słonecznie ‘huzar’
Źródło: www.huzarski.pl