Fot. Team Sky

Nie L’Alpe d’Huez czy pagórkowata czasówka w Kraju Basków, ale właśnie ten odcinek wzbudził najwięcej emocji, kiedy w październiku zeszłego roku zaprezentowana została trasa 105. edycji Tour de France. I trudno się temu dziwić, ponieważ środowy etap z metą na Col de Portet ma papiery na zostanie jednym z tych dni, które przez kolejne lata wspominać się będzie jak chociażby Fuente De, a wyścig dziś będzie jeden: o wszystko.

Szum trenażerów da się słyszeć na długo przed startem w Bagneres-de-Luchon, a czołowych dwudziestu zawodników klasyfikacji generalnej zostanie ustawionych na starcie niczym bolidy Formuły 1 na torze. Nie jest żadnym zaskoczeniem, logotyp której drużyny widnieje na żółtej koszulce lidera Wielkiej Pętli, a jednak jego nazwisko cały czas wzbudza wątpliwości i niedowierzanie. Warto jednak uświadomić sobie, że dzisiejszy finisz na podjeździe będzie już ostatnim, z którym Geraint Thomas będzie musiał się zmierzyć na drodze do swojego pierwszego tytułu – obok zawsze pomocnego Chrisa Froome’a i pozostałych rywali.

Droga prowadząca na Col du Portet, choć szokująco krótka, będzie natomiast bardzo wyboista, ponieważ organizatorom imprezy na odcinku o długości zaledwie 65 kilometrów udało się zmieścić aż trzy niemałe podjazdy, przez co miejsca i czasu na meandrowanie okolicznymi dolinkami już zabrakło.

Jak już wspomnieliśmy, na wypadek gdyby komukolwiek przyszedł go głowy szalony pomysł zaatakowania od kilometra zero, dla wyrównania szans zawodnicy ustawieni zostaną na starcie według miejsc zajmowanych przez nich w klasyfikacji generalnej wyścigu.

Czy cokolwiek to zmieni? Mogłoby, gdyby ktokolwiek ze stawki rzeczywiście planował pokusić się o atak w stylu Alberto Contadora, lub umożliwiało to błyskawiczne odizolowanie lidera wyścigu, jednak żaden z tych warunków zdaje się nie zachodzić. Niewielką przewagę liczebną będzie oczywiście posiadać Movistar, jednak jeśli pierwsze dwa tygodnie rozgrywana tegorocznej Wielkiej Pętli czegokolwiek dowiodły ponad wszelką wątpliwość, to właśnie tego, że w ich przypadku ilość nie jest jakością samą w sobie. Ostatecznie więc może się okazać, że rozsądnie zaproponowana na ten etap praktyka nie stanie się niczym innym niż ciekawostką, nieco spowalniającą start z uwagi na konieczność przegrupowania sił i utrudniającą i tak skomplikowany temat uformowania jakiejkolwiek ucieczki.

Wspinaczka rozpocznie się od samego startu, a na pierwszy ogień pójdzie doskonale ograna w ostatnich latach kombinacja Peyresourde-Peyragudes. Cały czas pamiętam, jak w zapowiedzi zeszłorocznej edycji Tour de France nazwałam ją najmniej inspirującym finiszem całej imprezy, po czym jak zwykle uczynny Mikel Landa powiedział swojemu liderowi arrivederci, zawiązując jedyną ekscytującą intrygę tamtych lipcowych tygodni. Team Sky ma już zatem niewielkie doświadczenia związane z rozstrzyganiem mniejszych czy większych wewnętrznych sporów na prowadzącej do Peyraduges ściance, a trudno dalej ukrywać, że jakikolwiek wątek interesuje obserwatorów przebiegu imprezy bardziej niż pytanie, który zawodnik brytyjskiej ekipy ma docelowo Wielką Pętlę wygrać.

Wszyscy czekamy rzecz jasna na atak Movistaru, czekamy nań od lat, jednocześnie zastanawiając się, czy Tom Dumoulin ten jeszcze jeden raz da radę. Wydaje się jednak, że jeśli wyścig rzeczywiście ma eksplodować i mają dziać się dzisiaj rzeczy wielkie, nastąpi to najwcześniej na zboczach znacznie trudniejszego i bardzo nieregularnego Col d’Azet (7.4 km, śr. 8.3%), atak na którym powinien umożliwić bardziej uzdolnionym technicznie liderom na wykorzystanie karkołomnego zjazdu prowadzącego do Saint-Lary-Soulan.

Finałowa wspinaczka jeszcze raz rozbudzi wspomnienia, rozpocznie się bowiem tak samo, jak podjazd pod znajdujący się nieopodal Pla d’Adet, jednak dalej prowadzi już na Col de Portet (16 km, śr. 8.7%) – nie tylko najwyżej wyniesione (Souvenir Henri Desgrange), ale również subiektywnie najtrudniejsze wzniesienie 105. edycji Tour de France.

Co mówiliśmy przed dzisiejszym etapem zanim wystartowała Wielka Pętla?

Etap 17, 25 lipca: Bagnères-de-Luchon  ›  Saint-Lary-Soulan (65 km)

Czy etap ze startu wspólnego na dystansie 65 kilometrów może być najtrudniejszym w całym wyścigu? Organizatorzy Wielkiej Pętli upchali na tym krótkim odcinku trzy wymagające podjazdy, a meta na Col de Portet zapowiada się jako wyjątkowo smaczne danie główne tego wyścigu.

Zmęczony prawnymi potyczkami i szarżą podczas ostatniego tygodnia rozgrywania Giro d’Italia obrońca tytułu, czy znajdujący się w formie życia wieczny pomocnik ubrany w żółtą koszulkę lidera Tour de France?

Tom Dumoulin (Team Sunweb) w swoim stylu wychodzący Froome’owi i Thomasowi z koła na ostatnich metrach, czy obolały Mikel Landa (Movistar) przypominający, dlaczego jeszcze do niedawna wyglądał na jednego z najlepszych górali swojej generacji?

A może Primoz Roglic (LottoNL-Jumbo) porywający się na najbardziej szaloną jazdę na czas swojej dotychczasowej kariery?

Dziś nie warto uprzedzać wypadków. Proponują zamiast tego delektować się kolarstwem w najbardziej skondensowanej i dynamicznej formie, jaką mogłaby mieć do zaoferowania jakakolwiek środa.

105. edycja wyścigu Tour de France rozgrywana jest od 7 do 29 lipca.

Oficjalna lista startowa

Szczegółowy plan transmisji telewizyjnych

Poprzedni artykułTour de France 2018: nawet trzy lata więzienia za atak na kolarza
Następny artykułPrueba Villafranca 2018: Robert Power z pierwszym profesjonalnym zwycięstwem
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments