Tiesj Benoot po niedzielnym starcie w Ronde van Vlaanderen nie krył rozczarowania. Belg, który tej wiosny zasłynął triumfem w Strade Bianche, zajął ósmą lokatę, zupełnie nie przystającą do wcześniejszych oczekiwań.
Były szanse, by osiągnąć zdecydowanie więcej. Wyścig ułożył się jednak tak, a nie inaczej, a ja na finiszu nie miałem szans z rywalami
– mówił, cytowany przez „Het Nieuwsblad”.
Mimo tego niepowodzenia, 24-latek jest wiosną zdecydowanie najjaśniejszą postacią Lotto Soudal. Wielu liczyło, że udane występy na brukach skłonią go do zmiany pierwotnych planów i startu w Paryż-Roubaix, jednak Benoota w „Piekle Północy” oglądać nie będziemy. Zamiast tego zawodnik wyjedzie do Sierra Nevada, gdzie będzie się przygotowywać do wyścigów tryptyku ardeńskiego.
Muszę naładować baterie i trochę w spokoju potrenować
– mówił.
Twarde stanowisko młodego kolarza stawia pod ścianą włodarzy Lotto Soudal, którzy tym samym w „Piekle Północy” nie będą mogli wystawić żadnego zawodnika, którego dałoby się zaliczyć do grona faworytów. Kontuzjowany jest Andre Greipel, a inny wyróżniający się zawodnik – Jens Keukelere – zachorował.
Rozczarowania takim obrotem spraw nie kryje menedżer zespołu, Marc Sergeant. Nie zamierza jednak wywierać na Benoocie presji.
Zrobił w tym sezonie bardzo duży krok naprzód. Ma jasno obrany cel i do niego dąży
– argumentował.
Na początku marca Benoot przyznał, że wciąż waha się nad kierunkiem rozwoju, jaki powinien obrać. Jak sam mówił, widzi siebie zarówno w roli specjalisty od wyścigów jednodniowych, jak i „tygodniówek”. Pragnie jednak poprawiać swoje umiejętności jazdy w górach i to na tym elemencie będzie się w najbliższym czasie koncentrować.