El Pistolero jutro wystartuje w swoim ostatnim etapie Vuelta a Espana. Hiszpan dziś pożegnał się w najpiękniejszy sposób – zwycięstwem na Alto de l’Angliru!
Szczęśliwy Alberto Contador (Trek-Segafredo) wygrał dwudziesty etap i dał Hiszpanom pierwsze zwycięstwo w tegorocznej edycji Vuelta a Espana. Jednocześnie dla mistrza była to ostatnia okazja do pożegnania się z kibicami wygraną.
Nie mogło być lepszego zakończenia niż to – zwycięstwo na Angliru na zamknięcie kariery zawodowego kolarza. Rano wiedziałem, że to musi być mój dzień i moje pożegnanie musi się odbyć w ten sposób. Poprosiłem drużynę o pracę, wiedziałem, że będzie ciężko, ale chciałem to zrobić dla swoich fanów, którzy tak mocno mnie wspierali. Te wszystkie okrzyki sprawiły, że miałem gęsią skórkę. Wszystko potoczyło się wspaniale.
Contador zaatakował dość wcześnie – jeszcze przed początkiem podjazdu pod Angliru. Dzięki temu od podnóża Hiszpan zyskał kilkadziesiąt sekund, które na mecie okazały się zwycięskie.
Wiedziałem, że na zjeździe z Cordal było w przeszłości wiele kraks, ale też wiedziałem, że to tutaj muszę zaatakować razem z Pantano, by zrobić różnicę. Musiałem się trochę przeciskać żeby złapać jego koło, ale w końcu się udało. Finałowy podjazd to długa podróż. Metr za metrem, obrót pedała za obrotem pedała. Trochę pomógł mi Enric Mas z Quick-Step Floors, ale nie mogłem stanąć na pedałach tak jak lubię. Było mokro i ślisko. Na Los Machucos też było wilgotno, ale niektóre sekcje były suche i mogłem je wykorzystać.
Chciałem tego triumfu dla fanów. Odchodzę ze sportu, ale jestem bardzo szczęśliwy i mam przed sobą drugie życie i rzeczy, które naprawdę chcę zrobić. Bardzo dziękuję za całe wsparcie!