Dan Martin (Quick-Step Floors), który podczas dziewiątego etapu Tour de France miał dwie kraksy, skrytykował organizatorów wyścigu za zaplanowanie zbyt niebezpiecznej trasy. Irlandczyk w bohaterski sposób ukończył etap z niewielką, jak na tyle trudności, stratą wynoszącą minutę i piętnaście sekund do etapowego zwycięzcy Rigoberto Urana (Cannondale-Drapac).
Dan Martin dwukrotnie leżał na mokrym zjeździe z Mont du Chat. Po raz pierwszy, uczestniczył w tej kraksie, która wykluczyła z wyścigu Richie Porte`a BMC.
Richie po prostu wypadł z drogi na jednym z mokrych zakrętów. Myślę, że organizatorzy mają to, czego chcieli. nikt nie chciał ponosić ryzyka, ale w zacienionych miejscach szosa była mokra. Richiemu w poślizg wpadło tylne koło i spadając z roweru wpadł na szosę i znalazł się na mojej drodze – nie miałem dokąd uciec. Oprócz tego, że było mokro na drodze leżało dużo żwiru
– powiedział Dan Martin dziennikarzom, którzy zebrali się wokół niego podczas „rozjazdu”.
Irlandczyk dość szybko zebrał się, by jechać dalej, ale chwilę później okazało się, że po założeniu zapasowego koła z samochodu Mavic nie działają hamulce, co spowodowało drugi upadek, który – według samego kolarza – nie był groźny i spowodował tylko powierzchowne rany.
Na szacunek i uznanie zasługuje to, że kolarz drużyny Quick-Step Floors zdołał dojechać do Nairo Quintany (Movistar) i Mikela Landy (Team Sky), co pozwoliło mu zająć dziewiąte miejsce na etapie.
Warto również wiedzieć, że Dan Martin o mało nie upadł także w incydencie, który wykluczył z rywalizacji w Tour de France Gerainta Thomasa (Team Sky) – rower Walijczyka dotknął kierownicy Martina.
Świetny etap. Nie ma co ukrywać, ludzi podnieca fakt, że oglądają coś co w każdej chwili może się skończyć połamaniami. Oczywiście nie chcemy połamań, ale to podobnie jak z boksem, przecież nie chcemy oglądać bokserów owiniętych w ochraniacze od stóp do głów i z rękawicami napchanymi watą. Ta świadomość, że oglądamy ludzi którzy ryzykują swoje zdrowie i życie dodaje emocji.
Hmmmm… Kontrowersyjna teza. Być może są takie jednostki, które lubią oglądać rzeź, ale ci co lubią kolarstwo z pewnością nie przepadają za takimi widokami. Zwykle też jeżdżą, wiedzą jak to boli i nie sądzę aby podniecali się „połamaniami”.