fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Karbonowe obręcze, elektroniczny osprzęt, waga w granicach 7kg. Brzmi dobrze, ale jak wygląda najwyższy model dostępny w Decathlonie w praktyce?

Prawda jest taka, że zdecydowana większość osób uprawiająca kolarstwo w ogóle nie pomyśli o pójściu do marketu w poszukiwaniu roweru za grube pieniądze. Uznamy, że jak wysoka jakość, to tylko wyspecjalizowany sklep, gdzie sprzedawca pomoże nam wybrać sprzęt, przez który sąsiadowi zbieleje oko, a koledzy na przejażdżce z uznaniem pokiwają głową. A BTwin? Uznanie? Przecież każdy nas wyśmieje! Sprawa ma się trochę jak z testem Kross Vento 5.0, który przeprowadzałem w marcu – karbonowy rower od polskiego producenta raczej spotykał się z uśmiechem politowania, a potem okazało się, że było więcej niż dobrze.

fot. Agata Kapusta / naszosie.pl

I tutaj mogę uspokoić osoby, które myślą o zakupie roweru z marketu – w czasie prawie 4 tygodni testów ani razu nie usłyszałem negatywnych komentarzy od spotykanych kolarzy. Co więcej – już pierwszego dnia znaleźli się chętni wypowiadający słowa, na które czeka każdy właściciel „cacka”:

Mogę spróbować?

fot. Agata Kapusta / naszosie.pl

Tradycyjnie już testy roweru przeprowadzane były w Karkonoszach, dlatego dość łatwo można było się przekonać o właściwościach Ultra 940CF na podjazdach. Niska waga połączona z wysoką sztywnością ramy (czasami jest nawet trochę zbyt „twardo”) sprawia, że przy każdym przyspieszeniu odczuwamy wyraźną poprawę w stosunku do tańszych modeli. Oczywiście, przy spokojniejszej jeździe nie będzie większej różnicy na jaki rower wsiądziemy – dopiero przy mocniejszym „depnięciu” przekonamy się jak wiele znaczy dobry sprzęt. Największą przewagę Ultra 940CF osiąga na krótkich, sztywnych podjazdach lub podczas sprintu. Rower momentalnie reaguje na nasze „dociśnięcie” i przyspiesza jak szalony.

fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Niestety nieco zawiodłem się aerodynamiką całego zestawu. Lekko wygięta górna rura, dość szeroka dolna i koła ze średnim stożkiem „obiecywały” zyski na płaskich odcinkach lub zjazdach. Tak naprawdę – jest dobrze, ale nie jest fantastycznie. Charakterystyka sprawia, że próbując klasyfikować Ultra 940CF raczej umieściłbym go przy modelach takich jak Trek Emonda, Specialized Tarmac czy Canyon Ultimate niż walczących z oporami powietrza Madone, Venge czy Aeroad. Na zakrętach dużo daje sztywność zestawu, dzięki czemu kręte zjazdy pokonuje się z ogromną przyjemnością (i sporą prędkością), ale już na prostych czy „czasówkach” jest… normalnie. Na szczęście mocno maleje problem z bocznymi podmuchami wiatru, który pojawiał się przy okazji modelu Ultra 900CF. Wyższe obręcze w połączeniu z (wciąż kwadratową) ramą nie dają już uczucia bardzo mocnego oporu, a to mocno poprawia odczucia z jazdy.

fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Pozostając przy kwestii tego, co lubię najbardziej – zjazdów. Ogromną rolę w tej sytuacji odgrywają opony i hamulce. Jeśli te dwa czynniki nie będą odpowiednio dobrane, to brak przyjemności, a przede wszystkim bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o zwalnianie, to jest nieźle – tak jak można się spodziewać po w pełni karbonowych obręczach. Szczęki Ultegra (przednia typu 'direct mount’, tylna tradycyjna) i klocki od Mavica dają odpowiednią siłę hamowania, a jedynym minusem jest pisk, który pojawia się przy kontakcie ciepłego koła z hamulcem. Jeśli chodzi o opony… cóż… byłaby to pierwsza rzecz, którą wymieniłbym po ewentualnym zakupie. Mavic Yksion zużywają się bardzo szybko, a do tego kiepsko trzymają. Pierwszy raz (a przynajmniej w ostatnim czasie) na jednym z zakrętów odczułem zjawisko… podsterowności. Stosunkowo lepiej jest w deszczu (model jest przeznaczony na każdą pogodę), ale słaba przyczepność na suchym asfalcie jest niewybaczalna.

fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Mavic odpowiada też oczywiście za koła Cosmic Carbone 40 Elite. Para waży 1545g, co przy tym profilu jest całkiem niezłym wynikiem. Ogólnie zestaw jest świetną propozycją dla kogoś, kto nie może się zdecydować czy wolałby jednak niską wagę czy może znakomitą aerodynamikę. Wysokość stożka wynosi 40mm – wystarczająco by zmniejszyć opór powietrza i poprawić sztywność, jednocześnie nie zwiększając wagi. W przeciwieństwie do opon koła są godne polecenia, zarówno do codziennych wyjazdów jak i ewentualnych wyścigów.

fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Gdy spojrzymy na specyfikację Ultra 940CF i konkurentów z tej półki cenowej, to największą różnicę odnajdziemy w osprzęcie. Rywale wyposażeni są najczęściej w Shimano 105 lub Shimano Ultegra, ewentualnie odpowiadające im modele SRAM lub Campagnolo. W przypadku BTwina dostajemy elektroniczną wersję Shimano Ultegra Di2 z korbą w rozmiarze 52/36 i kasetą 11-28. Działanie zestawu jest nienaganne, sprawdzone przez lata. Zarówno przednia jak i tylna przerzutka zmieniają biegi niemal z idealną precyzją i niemal natychmiastowo. Bateria wystarcza na bardzo długo (po około 30 godzinach jazdy dioda wciąż wyświetla ponad 50% naładowania), a dźwięk pracującego silniczka w zupełności nie przeszkadza, a czasami nawet… cieszy. Jeśli chodzi o wygodę – w stosunku do mechanicznych wersji Ultegry czy Dura-Ace odczujemy różnicę w szybkości działania i mniejszej liczbie ruchów ręką (w Di2 wystarczy przytrzymać klawisz by zrzucić o więcej niż jeden „ząbek”), ale precyzja pozostaje ta sama. Nie mniej jednak – warto.

fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Poza pedałami nasze ciało ma zazwyczaj dwa punkty stykające się z rowerem – siodło i kierownica. Siedzenie Fizik Antares jest bardzo twarde, ale wygodne i odpowiednio dostosowane do dłuższych wycieczek. Jednocześnie dzięki tylko cienkiej warstwie „wyściółki” i karbonowym prętom nie pojawia się niepotrzebne uginanie i ruch naszego ciała góra-dół. Aluminiowy mostek Deda Elementi Superleggero i karbonowa kierownica Manonera nie są najbardziej komfortowe, ale spokojnie możemy na nich jechać przez kilka godzin.

fot. Agata Kapusta / naszosie.pl

BTwin Ultra 940CF kosztuje 13 999zł. Tak jak wspomniałem – w tej cenie otrzymujemy świetne koła, znakomity (elektroniczny!) osprzęt i sztywną, lekką ramę. Wszystko razem tworzy rower, który nie boi się podjazdów, zjazdów i sprintów. Może nie należy do najbardziej komfortowych, ale w przypadku maszyn wyścigowych kompromisy się nie pojawiają – sztywność i niska waga zawsze pokonają niewielkie braki w wygodzie. Chociaż wielu osobom rower z marketu wydaje się żartem, to Decathlon pokazał, że po profesjonalne „dwa kółka” nie musimy już uciekać do najdroższych producentów – BTwin Ultra 940CF może zaskoczyć wielu naszych znajomych!

 

Poprzedni artykułTour de France 2017: Kontrowersje ws. kostiumów do jazdy na czas Team Sky
Następny artykułPierwsza próba Sagana – zapowiedź 3. etapu Tour de France 2017
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Tomek
Tomek

Tak a propos testu i zdjęć – bardzo fajny strój, można gdzieś taki kupić?

X-Ray
X-Ray

W amatorskim peletonie jest sporo pozerstwa. Jakby kolarze amatorzy skupiali się na jakości, tradycji itd to kupowaliby Colnago, Bianchi, osprzęt Campagnolo itd. Nie rozumiem dlaczego B’Twin miałby być gorszy niż np Orbea, Merida, Specialized itd. To jest nowoczesna technologia i tak jak z supersamochodami – o wiele łatwiej jest wyprodukować maszynę za 1,5 mln euro niż za 60 tyś.