fot. Jumbo-Visma

Triumfatorem jazdy indywidualnej na czas, przedostatniego etapu 109. Tour de France został Wout van Aert. Jednocześnie już tylko jeden dzień dzieli drugiego dziś na mecie Jonasa Vingegaarda od wygrania całego wyścigu.

Dzisiejsza czasówka była stosunkowo długa, ostatnimi laty nie rozgrywa się już takich odcinków podczas imprez trzytygodniowych. Aż 40,7km prowadziło z Lacapelle-Marival do Rocamadour, a po drodze było momentami kręto i na ostatnich kilometrach na zawodników czekały podjazdy pod Cote de Mages (1,6km; 4,7%) i Côte de l’Hospitalet (1,5km; 7,8%).

Do etapu z powodu problemów rodzinnych nie przystąpił Nathan Van Hooydonck (Jumbo-Visma). Pod jego nieobecność w stawce pozostało 138 kolarzy, a jako pierwszy rampę startową opuścił ostatni w klasyfikacji generalnej Caleb Ewan (Lotto Soudal). Warto w tym miejscu napisać pewną ciekawostkę – jutro na niego czeka specjalny numer startowy, a „najgorszy” zawodnik w końcowym zestawieniu zostanie wyróżniony przez jednego ze sponsorów, lastminute.com wycieczką. Dodatkowo firma ta dokona wpłaty na wybrany przez Caleba cel charytatywny kwoty, która wynikać będzie ze straty ostatniego kolarza w klasyfikacji generalnej.

Wróćmy jednak do rywalizacji, albowiem ta od pierwszych minut była bardzo ciekawa. Jako jeden z pierwszych z trasą zmierzył się Mikkel Bjerg (UAE Team Emirates), który na każdym z trzech punktów pomiarowych, jak i na mecie, notował pierwsze czasy. Duńczyk potrzebował 50 minut i 22 sekund na pokonanie całej trasy.

Kilka minut później drugi czas na mecie wykręcił Kamil Gradek (Bahrain – Victorious). Było jednak wiadomo, że Polak nie utrzyma najprawdopodobniej za długo tej pozycji, bowiem 4,5 minuty później na trasę ruszył Maciej Bodnar (TotalEnergies), który na każdym z pomiarów meldował się pomiędzy swoim rodakiem a liderującym Duńczykiem. Mistrz Polski na metę dotarł z czasem 51:01. W międzyczasie zmagania ukończył także Yves Lampaert (Quick-Step Alpha Vinyl Team) – pierwszy lider Tour de France nie walczył dziś jednak na 100% i zanotował słaby wynik.

Polscy kibice mogli przez moment cieszyć się dwoma swoimi rodakami na etapowym podium, cały świat z kolei obserwował jak przez trasę mknie Filippo Ganna (INEOS Grenadiers). Włoch już na pierwszym pomiarze był o 14 sekund szybszy od Mikkela Bjerga, ale pomiędzy niego i Duńczyka na wynikach wskoczył jeszcze jego rodak – Mattia Cattaneo (Quick-Step Alpha Vinyl Team).

Pech nie opuszczał z kolei Stefana Bisseggera (EF Education-EasyPost). Szwajcar już po 7 minutach jazdy zaliczył defekt i z pewnością w jego głowie pojawiły się wspomnienia z otwierającej Tour de France czasówki, kiedy to Szwajcar kilkukrotnie lądował na asfalcie. Mimo tego nieszczęścia i zmiany roweru Szwajcar i tak jechał bardzo dobrze – na pierwszym pomiarze zanotował 5. wynik.

Wróćmy jednak do Filippo Ganny, albowiem Włoch frunął po trasie do samego końca. Pokonanie 40,7km zajęło mu 48 minut i 41 sekund. Mistrz świata przekroczył średnią 50km/h i zostało mu usiąść na gorącym krześle i czekać na to, co zrobią rywale. Niedługo po nim metę przeciął Mattia Cattaneo, który ze stratą 43 sekund wskoczył na drugą pozycję.

Dobrze na trasie prezentował się także Jan Tratnik (Bahrain – Victorious). Słoweniec zanotował 3. czas otwarcia. Nieźle jechał też Connor Swift (Team Arkéa Samsic), który na pomiarach meldował się w czołowej dziesiątce. Miejsca w tej nie utrzymał w drugiej części trasy Stefan Bissegger – Szwajcar nie walcząc o zwycięstwo wyraźnie odpuścił i w końcówce stracił sporo czasu.

Jan Tratnik przeciął metę z 3. czasem i zepchnął tym samym Macieja Bodnara na 5. pozycję, ale ciekawsze rzeczy działy się w pierwszej części trasy. Na pierwszym pomiarze na prowadzenie wysunął się Fred Wright (Bahrain – Victorious), Brytyjczyk o niespełna sekundę poprawił tam czas Filippo Ganny. Szybko okazało się jednak, że 23-latek ruszył za ostro i musiał ustabilizować swoje tempo. Równiej, acz niekoniecznie lepiej radzili sobie m.in. dwaj kolarze BORY-hansgrohe – Nils Politt i Maximilian Schachmann.

Dobrze w walce z czasem spisywał się także Alberto Bettiol (EF Education-EasyPost), acz podobnie jak wcześniej wymienieni kolarze tak i on jechał po miejsce w czołowej dziesiątce, ale nie na podium. Na takowe wskoczył za to Fred Wright – jego czas na mecie to 49:31 – 50 sekund za Filippo Ganną, a 16 przed Janem Tratnikiem.

Bardzo mocno otworzył także Stefan Küng (Groupama – FDJ). Mistrz Europy po 10,6km tracił do liderującego na mecie Włocha tylko 4 sekundy. Szwajcar szybko przestał być jednak w centrum uwagi, bo na pierwszym pomiarze ze zdecydowanie najlepszym wynikiem zameldował się Bauke Mollema (Trek-Segafredo). Mistrz Holandii wyprzedzał tam Filippo Gannę o aż 9 sekund!

Holender nie nacieszył się długo prowadzeniem. Pozostawał co prawda najlepszym człowiekiem, ale wyprzedzała go maszyna, jaką niewątpliwie jest Wout van Aert (Jumbo-Visma). Nie ma jednak co, żarty na bok, jadący w zielonym trykocie Belg to obecnie kolarz tak wszechstronny i genialny, że brak na to słów, które mogłyby oddać jego poziom.

Na mecie kolejni kolarze spychali tymczasem Macieja Bodnara i Polak po zameldowaniu się na niej Stefana Künga i Dylana van Baarle (INEOS Grenadiers) wypadł z czołowej dziesiątki. Równolegle na trasie nieco słabł Bauke Mollema, a swoją przewagę dalej powiększał Wout van Aert. Belg pędził po potencjalne zwycięstwo, czyli swój 3. etap w tegorocznej edycji Tour de France.

Holender wskoczył na mecie między Filippo Gannę a Mattię Cattaneo, ale wszystkich ich wyprzedził niesamowity Wout van Aert. Lider klasyfikacji punktowej wykręcił rezultat 47:59 i z przewagą 42 sekund usiadł na gorącym krześle. Długo wydawało się, że losy etapu są już przesądzone, ale na trasę ruszyli wówczas trzej ostatni aktorzy tego widowiska.

Najpierw genialny wynik, jedynie odrobinę gorszy od Belga na pierwszym pomiarze osiągnął Geraint Thomas (INEOS Grenadiers), po chwili wszystkich wyprzedził Tadej Pogačar (UAE Team Emirates), ale i on musiał uznać wyższość Jonasa Vingegaarda (Jumbo-Visma). Lider całej imprezy jechał niesamowicie szybko, jakby nie czuł zmęczenia minionymi już trzema tygodniami zmagań.

Na drugim pomiarze Geraint Thomas przegrywał o 6 sekund z Woutem van Aertem, kolejnych 7 tracił Tadej Pogačar. Swoją przewagę bronił jedynie Jonas Vingegaard – po 22,1km Duńczyk nadal prowadził na 7 sekund przed swoim klubowym kolegą z Jumbo-Visma. Zanosiło się zatem na 3 z rzędu sukces etapowy dla tej drużyny, dodatkowo w międzyczasie ogłoszono, że Belg został najbardziej walecznym kolarzem całego 109. Tour de France.

Trzeci pomiar także nie przyniósł zmian – Geraint Thomas nadal był bardzo blisko Wouta van Aerta, coraz więcej tracił Tadej Pogačar, a zamykający stawkę na trasie Jonas Vingegaard utrzymywał swoje nieznaczne prowadzenie – tym razem wyniosło ono jednak jedynie 2 sekundy.

Oczekując na czołową trójkę do mety docierali tymczasem kolejni kolarze z czołowej dziesiątki klasyfikacji generalnej. Doszło w niej do nieznacznych roszad – na 5. miejsce awansował Aleksandr Vlasov (BORA-hansgrohe), na 6. pozycję spadł Nairo Quintana (Team Arkéa Samsic), na 7. lokatę wskoczył Romain Bardet (Team DSM), a aż na 8. miejscu wylądował Louis Meintjes (Intermarché – Wanty – Gobert). Bez zmian na 4. pozycji pozostał David Gaudu (Groupama-FDJ).

Dość słabo finałowe wzniesienie pojechał tymczasem Geraint Thomas i ostatecznie spadł nawet z etapowego podium. Brytyjczyka nieznacznie wyprzedził Tadej Pogačar, a po zwycięstwo dzisiaj sięgnął ostatecznie Wout van Aert, który pokonał swojego kolegę klubowego Jonasa Vingegaarda o 19 sekund.

Najlepszy z Polaków w dniu dzisiejszym, Maciej Bodnar, zajął 22. miejsce.

Wyniki 20. etapu Tour de France 2022:

Poprzedni artykułTour de Wallonie 2022: Zwycięski powrót mistrza świata!
Następny artykułTour de Pologne 2022: Gwiazdy w składzie UAE Team Emirates
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
GRZEGORZ
GRZEGORZ

Świetna relacja. Dzięki.