Niestety, jak podaje Badische Zeitung, próbka B nie zaprzeczyła pierwotnym ustaleniom. W chwili przeprowadzania testu antydopingowego, w organizmie Michela Hessmanna rzeczywiście znajdowały się niedozwolone substancje.
Przypomnijmy, że utalentowany Niemiec kłopoty ma od połowy sierpnia tego roku. To właśnie wtedy kolarskim światem wstrząsnęła informacja o jego pozytywnym wyniku testu na obecność środków dopingujących. W jego organizmie wykryto lek moczopędny, który może pomagać w zamaskowaniu korzystania ze środków w zakazany sposób zwiększających wydolność (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
Hessmann od dwóch lat jest kolarzem Jumbo-Visma i od momentu podpisania kontraktu z tym zespołem zdołał m.in. zająć trzecie miejsce w Tour de l’Avenir (oczywiście w barwach kadry narodowej), a także pomóc Primozowi Roglicowi wygrać Giro d’Italia. Zdecydowanie mniejszym sukcesem zakończył się natomiast dla niego występ w Mistrzostwach Świata w Glasgow, gdzie, podobnie jak wielu innym kolarzom, nie udało mu się ukończyć rywalizacji.
Jak do tej pory był to jego ostatni start i kolejnych już długo może nie być. Niestety, jeśli 22-latek liczył na to, że próbka B, która zazwyczaj daje taki sam wynik, jak próbka A, tym razem pomoże oczyścić go z zarzutów o oszustwo, teraz spotkało go bolesne rozczarowanie. Jak podaje Badische Zeitung, powołujące się na informacje z Niemieckiej Agencji Antydopingowej (NADA), próbka B potwierdziła pierwotne ustalenia.
To oznacza, że kolarz, który od kilku miesięcy jest zawieszony przez swój zespół, już niebawem powinien doczekać się oficjalnych sankcji ze strony UCI. Te z całą pewnością będą bardzo surowe – jeśli 22-latek w żaden sposób nie wytłumaczy się z przewinienia, może go czekać aż czteroletni zakaz startów. Z kolei, jeśli uda mu się wykazać, że niedozwolony środek dostał się do jego organizmu poprzez zanieczyszczoną żywność lub suplement diety, kara może zostać skrócona do dwóch lat.
Konsekwencje złamania reguł mogą jednak wykroczyć również poza sport. Według przepisów, które obowiązują od 2015 w niemieckim prawie, karą za doping może być nawet trzyletnie więzienie. Prokuratura we Fryburgu już latem zaczęła śledztwo w tej sprawie i, jak podają niemieckie media, zabezpieczyła nośniki danych, które mogą pełnić dowody w sprawie.