fot. Mario Stiehl / HRE Mazowsze Serce Polski

Powrót reprezentacji Polski po 5 latach na trasę Tour de l’Avenir można zaliczyć do bardzo udanych. Świetne czwarte miejsce na pierwszym etapie wywalczył Michał Pomorski, który znalazł się w kluczowym odjeździe, z którego zafiniszował na czwartej pozycji.

We Francji rozpoczął się „Wyścig Przyszłości”, prestiżowy Tour de l’Avenir dla kolarzy do lat 23. Pośród drużyn z całego świata, na starcie stanęła także reprezentacja Polski, która wróciła na ten wyścig po pięciu latach. Jednym z reprezentantów jest Michał Pomorski, na co dzień kolarz kontynentalnej ekipy Mazowsze Serce Polski. To właśnie on znalazł się dziś w kluczowej ucieczce, która ostatecznie między sobą rozstrzygnęła losy zwycięstwa.

„Znalazł się” nie jest jednak odpowiednim określeniem – nie stało się to bowiem przypadkiem. Po serii ataków na początku odcinka, w której brali udział zawodnicy wielu reprezentacji, w tym tych najmocniejszych, na czele uformowała się trzyosobowa ucieczka, w składzie: Giacomo Villa (Włochy), Anders Foldager (Dania) oraz Loïc Bettenforff (Luksemburg).

Do tego odjazdu przeskoczyło trzech kolarzy – Michał Pomorski, a także reprezentant gospodarzy Pierre Thierry oraz Irlandczyk Dean Harvey.

– Dzisiaj z chłopakami jechaliśmy aktywnie od samego startu i zaowocowało to tym, że udało mi się zabrać do ucieczki dnia, która była bardzo mocna. Jechaliśmy w sześciu kolarzy, walczyliśmy na premiach górskich, a poza tym zgodnie współpracowaliśmy i okazało się, że peleton dał nam na tyle dużo czasu, że wjechaliśmy na rundy z dwuminutową przewagą. Wtedy stało się dla nas jasne, że możemy powalczyć o etap i tak też się to potoczyło

– opisywał nam dzisiejszy etap Michał Pomorski, który był najszybszy na jednej z górskich premii.

W końcówce etapu mogliśmy oglądać swoiste przeciąganie liny między ucieczką a peletonem. Kolarze w odjeździe zgodnie współpracowali i zdołali utrzymać wypracowaną wcześniej przewagę. Mimo kilku przyspieszeń w czołówce, żaden z kolarzy nie był w stanie zgubić rywali, w tym Michała Pomorskiego. O zwycięstwie i objęciu prowadzenia w klasyfikacji generalnej zadecydował więc sprint, w którym najszybszy był Duńczyk Foldager. Kolejne miejsca zajęli Giacomo Villa, Pierre Thierry oraz Michał Pomorski, który przeciął linię mety na czwartej pozycji.

Warto odnotować, że Duńczyk i Francuz już teraz mają zagwarantowaną przyszłość w najwyższej dywizji. Pierwszy z nich podpisał kontrakt z Team Jayco AlUla, a drugi w 2025 roku dołączy do Team Arkea Samsic.

– Dojechaliśmy tuż przed peletonem, starałem się jak najlepiej zafiniszować, ale trudy etapu dały się we znaki i starczyło na czwarte miejsce

– mówił reprezentant Polski, dodając, że po dzisiejszym etapie ma mieszane uczucia – z jednej strony jest zadowolony, a z drugiej czuje niedosyt, ponieważ zwycięstwo było tak blisko.

fot. Anouk Flesch / Tour de l’Avenir

Jutro zawodników rywalizujących w Tour de l’Avenir czeka długi, płaski etap, który powinien zakończyć się sprintem z dużej grupy.

– Liczymy na finisz Radka Frątczaka i na pewno będziemy chcieli mu pomóc w końcówce, a w kolejnych dniach postaramy się pojechać każdy z etapów jak najlepiej i wyciągnąć z niego coś dla siebie

– mówił Michał Pomorski.

W ostatnim czasie kolarz ekipy Mazowsze Serce Polski ścigał się między innymi w mazowieckich wyścigach drugiej kategorii, a także w mistrzostwach świata orlików, gdzie ostatecznie uplasował się na 67. pozycji. Niespełna 2 miesiące temu, gdy zajął trzecie miejsce w Wyścigu „Solidarności” i Olimpijczyków, przyznał, że na trasie tej „etapówki” zobaczył, jakie znaczenie odgrywa drużyna. W Szkocji był jednak zdany sam na siebie.

– W Glasgow był bardzo ciężki wyścig, moim celem było zabranie się w odjazd. Było to dobrym celem, ponieważ kolarz z odjazdu w końcu wygrał wyścig. Niestety nie udało się. Jechałem sam, więc zabieranie się nie było łatwe, ale mimo to chciałem wypaść jak najlepiej. Miałem świetne nogi, byłem super przygotowany dzięki wcześniejszym wyścigom z Mazowszem i zgrupowaniu, w którym pomógł mi PZKol, natomiast miałem dużo pecha, ponieważ leżałem w kraksie, po której dużo kosztowało mnie dojście do grupy. Kiedy już doszedłem, to w kluczowym momencie na rundzie spadł mi łańcuch, przez co straciłem minutę i, jak widzieliśmy z poprzednich wyścigów, między innymi elity mężczyzn, defekt na rundzie w zasadzie uniemożliwiał dalszą walkę. Mimo to bardzo chciałem ukończyć i udało się dojechać do mety, co trzeba traktować jako sukces, bo naprawdę dałem z siebie wszystko

– zakończył Michał Pomorski.

Poprzedni artykułVuelta a España 2023 nie dla Richarda Carapaza
Następny artykułMads Pedersen: „Nie powiedziałbym, że jestem nie do pokonania”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments