fot. DSM-firmenich

Lorenzo Milesi dość niespodziewanie został mistrzem świata orlików, pokonując wielkiego faworyta – Aleca Segaerta.

O klasie Belga wiadomo już od dawna. Nie bez przyczyny Lotto-Dstny już w lutym postanowiło na stałe przesunąć go z drużyny rozwojowej do pierwszego zespołu. I choć w tym sezonie nie wszystkie starty idą po jego myśli, to akurat w jeździe indywidualnej na czas trudno znaleźć na niego mocnych. Naprawdę bardzo trudno. W maju nie dał rywalom żadnych szans na trasie czasówki rozpoczynającej Giro d’Italia, a w czerwcu został wicemistrzem Belgii w tej specjalności pokonując m.in. Remco Evenepoela i Rune Herregodtsa.

Milesi podobnymi sukcesami nie może się pochwalić. Nawet jeśli jako junior został brązowym medalistą w jeździe indywidualnej na czas, a samego Segaerta pokonał w zeszłym roku na trasie próby czasowej podczas Le Triptyque des Monts et Chateaux. Patrząc na całokształt trudno było jednak zestawiać jego osiągnięcia z tymi Belga.

Cały czas myślałem o nim, ponieważ wiedziałem, że jest naprawdę dobry. Wiedziałem, że był wielkim faworytem i dlatego cały czas sobie powtarzałem: „Musisz naciskać mocniej, mocniej, mocniej”

– mówił po swoim występie Milesi.

Wnioskując z jego słów, właśnie w ten sposób – zmuszając swój organizm do maksymalnego wysiłku, a nie wymyślając genialną strategię, Włoch pokonał zarówno Belga, jak i pozostałych rywali.

– Po prostu dawałem z siebie wszystko od startu do mety. Nie oszczędzałem się na początku, ponieważ mieliśmy wiatr czołowy, więc bardzo ważne było to, by od początku pójść bardzo mocno. W mojej jeździe nie było jednak wielkiej filozofii. Po prostu naciskałem na pedały tak mocno, jak to możliwe

– opowiadał.

Z kolei patrząc na międzyczasy da się zauważyć, że jeżdżący na co dzień w Team DSM kolarz faktycznie zaczął mocno, ale być może nie na 100 procent. Na pierwszym punkcie pomiaru czasu został bowiem dość wyraźnie pokonany przez Segaerta. Dopiero później dość równomiernie odrabiał straty. Na każdym z trzech kolejnych pomiarów nadrabiał do Belga 6-7 sekund. Oczywiście patrząc na zawody przez pryzmat międzyczasów. Na trasie Włoch pojawił się ponad godzinę przed Belgiem. Najpierw przejechał wymagającą trasę, z krótkim podjazdem na końcu, a później nerwowo obgryzał paznokcie patrząc na występy rywali.

To niewiarygodne… To był brutalny wyścig, zwłaszcza ostatni kilometr był szalony – to naprawdę bardzo bolało. Zresztą, bolało też patrzenie na jazdę Segaerta… Cały czas byliśmy blisko. Dobrze że w końcu to ja okazałem się lepszy

– zakończył kolarz, dla którego mistrzostwo świata orlików jest największym sukcesem w karierze.

Jak na razie nie ma on na swoim koncie żadnego zawodowego zwycięstwa, które jednak wkrótce powinny przyjść – nawet jeśli zwycięstwo w czempionacie orlików wcale nie oznacza z miejsca murowanego sukcesu w elicie. Wręcz przeciwnie. Zaledwie trzech kolarzy – Taylor Phinney, Jose Ivan Gutierrez i Adriano Malori po zdobyciu tęczowej koszulki u23 zdołało później sięgnąć po medal seniorskich mistrzostw świata w tej konkurencji – nigdy złoty.

Czy Milesiemu uda się zostać pierwszym, któremu uda się powtórzyć sukces w elicie? Nawet jeśli nie, to przecież jego kolarskie marzenia nie muszą się zawężać tylko do tych związanych z próbami czasowymi. Kolarz DSM-firmenich dobrze sobie radzi również w bezpośrednich starciach z rywalami. Udowodnił to choćby wygrywając w zeszłym roku ostatni, górski etap Tour de l’Avenir, o ponad 37 sekund pokonując drugiego… Segaerta. Teraz pozostaje „tylko” powtórzyć podobne występy w elicie.

 

 

 

Poprzedni artykułPrimož Roglič wraca do ścigania. Wystartuje w Vuelta a Burgos
Następny artykułTour of Szeklerland 2023: Szymon Tracz drugi w prologu, zwyciężył Marco Andreaus
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments