Fot: Szymon Gruchalski / Tour de Pologne

Atak na sekundy na etapie Tour de Pologne z Zabrza do Krakowa określa mianem „Mission impossible”, ale jednocześnie nie wyklucza, że spróbuje powalczyć o bonifikatę. João Almeida – bo o nim mowa – plasuje się na drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej wyścigu i traci… 0 sekund do Mateja Mohoriča.

Czwartkowy etap Tour de Pologne upłynął pod znakiem rywalizacji trzech kolarzy o żółtą koszulkę lidera klasyfikacji generalnej. Jeszcze przed startem wydawało się, że jest ona w zasięgu trzech zawodników – João Almeidy, Mateja Mohoriča i Michała Kwiatkowskiego. Po przejechaniu połowy dystansu, wirtualnie na prowadzeniu był Portugalczyk, ale druga część to popis Słoweńca, który odrodził się niczym feniks z popiołów i wpadł na metę 12 sekund za kolarzem UAE Team Emirates.

Nie trzeba być profesorem matematyki, żeby obliczyć, że 12-12 równa się 0 – taka właśnie różnica dzieli w klasyfikacji generalnej obu kolarzy, Almeidę i Mohoriča. Ze względu na korzystniejsze setne sekundy w wynikach czasówki, koszulkę lidera utrzymał Słoweniec.

– Czułem się dobrze podczas czasówki. Oczywiście jestem trochę sfrustrowany, bo zajmuję drugie miejsce w „generalce” z takim samym czasem, jak Matej, ale cóż, i tak było bardzo dobrze

– mówił João Almeida po zakończeniu rywalizacji.

– Dobrze wystartowałem, jestem bardzo zadowolony z tego, jak wchodziłem w zakręty. Wciąż w pewnych miejscach było mokro i nie chciałem ryzykować. Ogólnie wyszło całkiem dobrze

– dodał.

Portugalczyk przyznał, że jego zdaniem – jak miało to miejsce w większości edycji wyścigu – w Krakowie zobaczymy finisz z peletonu. Okazje do wyprzedzenia Mateja Mohoriča będzie miał jednak dwie – pierwsza z nich to lotna premia, ulokowana po 67 kilometrach etapu, gdzie do zdobycia będą 3, 2 i 1 sekunda bonifikaty, a druga to linia mety. Tam na kolarzy będą czekały kolejne bonusowe sekundy (10-6-4).

Szanse Portugalczyka na wyprzedzenie Słoweńca nie będą jednak duże – sam określa to jako „mission impossible”, choć w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że jeżeli nadarzy się okazja do zdobycia sekund, to postara się ją wykorzystać.

– Spróbuję, ale nie będzie łatwo

– mówił.

– Na środku etapu jest premia, ale biorąc pod uwagę ucieczkę, raczej jest to mało prawdopodobne [że powalczą na niej faworyci]. Musimy zobaczyć, jak potoczy się wyścig. Drugie miejsce też jest dobre – oczywiście wolelibyśmy wygrać, ale jeśli nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć, to musimy być zadowoleni z tego, co mamy

– dodał w taki sposób, jakby pogodził się już z drugim miejscem.

W przypadku niepowodzenia na lotnej premii w Wilamowicach, João Almeidzie zostanie jedna, dość abstrakcyjna okazja do zdobycia sekund bonifikaty, a mianowicie na finiszu przy Alei Focha w Krakowie. Rozprowadzającym Portugalczyka mógłby być sam Pascal Ackermann, który w przeszłości dwukrotnie wygrywał przy krakowskich Błoniach.

– Może spróbujemy rozprowadzenia na metę, ale raczej nie pokonam sprinterów

– zakończył ze śmiechem Portugalczyk.

Poprzedni artykułMattia Cattaneo bał się Kwiatkowskiego i Almeidy, ale ostatecznie okazał się od nich lepszy [wypowiedzi]
Następny artykułParada z rumieńcem – zapowiedź 7. etapu Tour de Pologne 2023
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments