fot. Tomasz Śmietana / PT Photos / Tour de Pologne

Dziś Marijn van den Berg odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo na poziomie World Touru. Mimo to, po etapie nie wyglądał na zaskoczonego swoim sukcesem.

Nic dziwnego – jego triumf nie był w końcu żadną niespodzianką – nawet my w czwartym odcinku Studia Tour de Pologne mówiliśmy o takiej możliwości. Najgłośniej o szansach Holendra mówiły jednak jego wyniki na poprzednich etapach. W Dusznikach-Zdroju zajął 14. miejsce, co dobrze świadczyło o jego odporności na wymagające podjazdy, natomiast jeszcze wyraźniejszy sygnał wysłał w Opolu, gdzie finiszował jako drugi, przegrywając jedynie z Olavem Kooijem.

– Nie jestem typowym sprinterem, więc tamto drugie miejsce było dla mnie świetną informacją. Dzisiejszy finisz odpowiadał mi zdecydowanie bardziej

– opowiadał na mecie kolarz. Nie oznacza to jednak, że dziś czekało go łatwe zadanie.

– To był dla mnie bardzo trudny dzień – te wszystkie podjazdy dały mi się we znaki. Tym bardziej że tempo było wysokie, bo ucieczka jechała naprawdę szybko. Od początku etapu wiedziałem, jaki jest plan. Musiałem trzymać się grupy najdłużej jak to możliwe. Na szczęście udało mi się przetrwać. Wiedziałem, że dysponuję dobrym finiszem, a pozostali sprinterzy zostali z tyłu. To oznaczało, że mam duże szanse na zwycięstwo

– przyznawał 24-latek, który później faktycznie te szanse wykorzystał i zdecydowanie pokonał Mateja Mohorica i Joao Almeidę, którzy uzupełnili etapowe podium.

Tak jak dla zwycięzcy z Opola, tak i dla Van den Berga, nie jest to wcale pierwsze zwycięstwo odniesione w Polsce. Ci, którzy interesują się polskimi wyścigami młodzieżowymi, zapewne doskonale pamiętają, że kolarz dziś jeżdżący w EF Education-EasyPost doskonale prezentował się w przeszłości w Karpackim Wyścigu Kurierów i Orlen Wyścigu Narodów.

Pierwszy z tych wyścigów wygrał już jako 19-latek. Po wygraniu 3. etapu z Tarnowa do Nowego Sącza został liderem wyścigu i pozycji tej nie oddał do samego końca wyścigu. Dwa lata później wygrał natomiast Orlen Wyścig Narodów. Był bezkonkurencyjny – wygrał oba etapy młodzieżowej imprezy organizowanej przez Czesława Langa. Najwyraźniej polubił wygrywanie u nas w cyklu dwuletnim, ponieważ teraz od tamtego sukcesu również minęły dwa lata.

Tym razem „generalki” młody Holender zapewne już nie wygra, a to z powodu strat poniesionych na etapie do Karpacza. Wyścig jednak się dla niego nie skończył. Wciąż ma szansę choćby na wygranie klasyfikacji punktowej. Jutro wyjedzie na etap w koszulce lidera klasyfikacji punktowej. I choć będzie ją nosił w zastępstwie za prowadzącego w niej Mateja Mohoricia – lidera całego wyścigu, to słabszy występ Słoweńca na czasówce, połączony z kolejną wysoką lokatą Holendra na finiszu w Krakowie, może sprawić, że w piątek opuści Polskę z kolejnym cennym łupem.

 

Poprzedni artykułCzesław Lang: „Cztery osoby zostały odwiezione do szpitala”
Następny artykułTobias Foss przed ostatnią czasówką w tęczowej koszulce (?)
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments