fot. Tour de Pologne / Szymon Gruchalski

Powrót Tour de Pologne do Karpacza okazał się być szczęśliwym dla Mateja Mohoriča. To właśnie kolarz Bahrain – Victorious wygrał na legendarnym Orlinku i został nowym liderem 80. edycji wyścigu organizowanego przez Lang Team. 3. metę przeciął najlepszy z Polaków – Michał Kwiatkowski!

Dziś na kolarzy czekał najdłuższy etap w ramach 80. Tour de Pologne. Prawie 203 kilometry z Leszna do Karpacza w pierwszej części były bardzo spokojne, natomiast finał zapowiadał się naprawdę ciekawie. W finale do pokonania były bowiem Przełęcz pod Średnicą (3,3km; 5,7%), Sosnówka (4,9km; 5,6%) i finałowy Orlinek (6,4km; 5,7%). To tu miały powstać pierwsze różnice w klasyfikacji generalnej.

Tuż po starcie do przodu ruszyła trójka kolarzy, a byli to Lorenzo Milesi (Team DSM-firmenich), Jacopo Mosca (Lidl-Trek) i Sam Brand (Team Novo Nordisk). Tym razem w odjazd nie zabrali się reprezentanci Polski, a trójka niespiesznie ruszyła w stronę pierwszej z premii na dzisiejszej trasie.

Lotna Premia Lotto w Górze padła łupem diabetyka – bez większej walki komplet punktów zgarnął na niej Sam Brand. Odjazd miał tam już prawie 7 minut przewagi, która cały czas rosła. Peleton spokojnie prowadził Josef Černý z Soudal – Quick Step, za którym ustawił się cały skład INEOS Grenadiers z Michałem Kwiatkowskim usytułowanym w miejscu, gdzie zwykle jeździ lider zespołu.

Różnica na 150 kilometrów przed metą urosła do przeszło 10 minut i wówczas na czoło wyszedł Salvadore Puccio (INEOS Grenadiers) oraz Davide Formolo (UAE Team Emirates). Z czasem dołączył do nich także jeden z kolarzy BORA-hansgrohe, a przewaga harcowników zaczęła dynamicznie spadać.

Na Premii Specjalnej „95 lat Tour de Pologne” sponsorowanej przez Soudal w Świerzawie odjazd miał już tylko 3 minuty przewagi, a po wygraną sięgnął tam Jacopo Mosca. Do mety pozostawało wówczas jeszcze około 2 godzin.

57 kilometrów przed końcem z odjazdu odpadł Sam Brand. Tym samym na czele pozostała jedynie dwójka Włochów, acz ich zapas nad peletonem szybko spadał. Pogoń nieco spowolniła duża kraksa – na śliskim asfalcie upadło wielu zawodników, w tym m.in. drugi wczoraj Olav Kooij (Jumbo-Visma).

Pierwsza Premia Górska PZU na Przełęczy pod Średnicą (3,3km; 5,7%) padła łupem Jacopo Mosci, a za plecami uciekającej dwójki nikt nie walczył o punkty. Jakiś czas później, dokładnie na 22km przed metą, u podnóża Sosnówki (4,9km; 5,6%) było już po ucieczce. Tempo w peletonie cały czas narzucali kolarze INEOS Grenadiers, którym dziś bardzo zależało na redukcji głównej grupy.

Przed szczytem na czoło wyszli zawodnicy Team Jayco AlUla i to oni jako pierwsi przecięli linię Premii Górskiej PZU. Konkretnie 5 oczek zdobył Lucas Hamilton, a na jego kole jechał Eddie Dunbar. To oznaczało, że koszulkę zakończy wyżej sklasyfikowany na mecie z dwójki Jacopo Mosca / Lucas Hamilton, bowiem obaj zgromadzili po tyle samo punktów.

Po krętych i dość wąskich zjazdach z Sosnówki nastąpiło spore rozluźnienie, a do głównej grupy dojechało wielu pomocników. Peleton tym samym ponownie jechał szeroką ławą, a zawodnicy jakby oglądali się na siebie sprawdzając kto wykona pierwszy atak.

W międzyczasie przejechano przez Premię Specjalną Lake Hill, acz nikt nie walczył o triumf na niej. Tempo wzrosło niedługo później u podnóża Orlinka (6,4km; 5,7%) – podjazdu, który z każdym kolejnym kilometrem był coraz bardziej stromy. Peleton szybko się redukował – 60, 50, 40 kolarzy pozostawało na kole narzucających tempo zawodników.

3100 metrów przed metą do przodu ruszył Rafał Majka (UAE Team Emirates) i za Polakiem w pierwszej chwili nie pogonił żaden z rywali. Po chwili spróbował to zrobić Lennert Van Eetvelt (Lotto Dstny) i taki duet zyskał kilkanaście sekund nad resztą faworytów.

Popularny „Zgred” praktycznie nie dostawał zmian od 11 lat młodszego Belga, acz i Polak niespecjalnie o nie prosił jadąc co sił w nogach w stronę mety na Orlinku. Rozglądanie się zaczęło się na kilkaset metrów przed metą gdy młodzian z Lotto Dstny nie chciał współpracować. Z tyłu również brakowało współpracy, przez co uciekający duet cały czas utrzymywał pewną przewagę.

Finalnie akcję Polaka skasowano na 250 metrów przed metą, a z jego koła wyskoczył Matej Mohorič (Bahrain – Victorious), za którym podążał kolega klubowy Rafała Majki – João Almeida (UAE Team Emirates). Właśnie w tej kolejności Słoweniec i Portugalczyk przecięli linię mety, a jako 3. zameldował się Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers).

Wyniki 2. etapu 80. Tour de Pologne:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułPuchar MON 2023: Bartosz Rudyk bezkonkurencyjny w sprincie
Następny artykułMichał Kwiatkowski: „Czuję, że mogłem rozegrać ten etap lepiej”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marcraft
Marcraft

Słoweniec to tak jakby nasz.

Andrzej
Andrzej

Bardzo mnie dzisiaj zdziwiła pasywna jazda Polaków, mówię konkretnie o reprezentacji. Takie wyścigi to dla wielu z nich jedyna szansa, żeby pokazać się nieco szerszemu gronu fanów kolarstwa, ale również okazja do zaistnienia w peletonie worldtourowym, w którym nie mają szansy jeździć na co dzień. Dlatego nie wiem, co spowodowało, że żaden z naszych nie próbował do takiej ucieczki się dzisiaj zabrać. Wiadomo, szans na zwycięstwo praktycznie nie było, ale przejechanie etapu schowanym w peletonie i dojechanie kilka czy kilkanaście minut po zwycięzcy nie wiąże się z żadnymi zyskami.

Cieszy natomiast forma naszych eksportowych zawodników. Zarówno Michał jak i Rafał pokazali dziś dobrą jazdę. Michał był silny w końcówce, ale zaczynał ostatnie metry trochę ze zbyt dalekiej pozycji, co pozbawiło go szansy na triumf.

Ostatnia moja myśl, choć ta już niezwiązana z dzisiejszym etapem – czy zrobienie etapu Tour de Pologne z metą w Czechach jest możliwe organizacyjnie? Czy takie plany były kiedyś brane pod uwagę? Pytam, bo na wyścigu Czech Tour był dwa etapy górskie, z naprawdę solidnymi górkami. I o ile nie chcę znów narzekać na nasz narodowy wyścig, to meta w Karpaczu, Dusznikach Zdrój, czy etap do Bielska, również określany przez pana Langa jako górski nie może równać się z końcówkami etapów 2. i 3. we wspomnianym wyścigu w Czechach. Bo nie wiem też, czy my w Polsce nie mamy faktycznie porządnej góry, żeby ulokować tam metę, czy drogi na te góry są nieprzejezdne, czy też zwyczajnie by się to nie opłacało. Sam nie znam na to pytanie odpowiedzi, dlatego chętnie posłucham opinii tych, którzy może wiedzą więcej na temat tras/organizacji wyścigów.

Luk
Luk

@Andrzej Gucwa, zgadzam się z tobą. Zarówno w Karkonoszach jak i Izerach (te góry akurat znam) byłbym w stanie prowadzić trasę tak, że można by to było nazwać etapem górskim palną gębą. W ostatnich 5-7 latach położono to multum nowych asfaltów. Moim marzeniem jest etap z metą na stogu Izerskim z podjazdem od Czerniawy ale niestety tam nawierzchnia jest tragiczna. Nie mniej jednak byłby to finał na wagę top tour.

Damian
Damian

@ Andrzej: zgadzam się z panem w 100% szkoda ze nasi z narodowej reprezentacji całkowicie przespali etap. Rafał Majka i Michał Kwiatkowski dali dużo frajdy. Reszta słabiutko.

Jeśli chodzi o podjazdy, moim zdaniem na taki krótki wyścig wystarcza 2 lub 3 górskie etapy, i te podjazdy są wystarczające. Chociaż uważam ze powielanie ciagle tych samych jest troszkę nudne.

Moim zdaniem nasz wyścig jest i tak ciekawy. Dobrze ze organizatorzy poszli podobnie jak w TdF w kierunku generalki i szybko ulokowali jakieś podjazdy. W przeszłości bywało tak ze jakieś górki były pod koniec. A tak jest walka o każda koszulkę od początku.

Pozdrawiam

Tajfun
Tajfun

@Andrzej Gucwa
Wydaje mi się, że charakterystyka TdP podyktowana jest bardziej wymaganiami dla World Tourów. Po TdF, które wygrywają najlepsi górale, mamy TdP dla kolarzy o innej charakterystyce, bardziej dla panczerów i sprinterów, bo gór tu wielkich nigdy nie ma, a po TdP i MŚ zaraz mamy Hiszpanie gdzie triumfować ponownie będą najlepsi górale.
Trzeba się pogodzić z tym, że w takim momencie kalendarza TdP nigdy ni będzie bardzij wymagające, nasz wyścig to co najmniej „2ga liga World Touru”. Większość etapów jest po prostu nudna jak i cała transmisja i komentarz w TVP 🙂
Ja co roku mam wrażenie na TdP, że oglądam te same monotonne trasy, w tych samych powtarzanych do znużenia miastach i premiami z tych samych miejscach. Podejrzewam, że cały Tour leci po znajomościach organizacyjnych, bo skoro mamy tak wiele płaskiego terenu to czemu nie wystartują np ze Szczecina i nie zakończą w Karkonoszach? Lepiej w kółko robić te same czasówki w Katowicach itp… wiadomo, że Lang zna się z tymi prezydentami miast i po układach to wszystko jest rozdzielane.

reko
reko

@luk…w Karkonoszach szłoby to zrobić, ale z wykorzystaniem Czech, tak jak TdP miał metę na Słowacji, ale ciągle nie widzę tam na otwartych drogach porządnych górskich etapów. Okraj, Orlinek- reszta to górki na miarę średniego klasyka. Super byłoby wjechać przełęczą karkonoska i zjechać przez Czechy. To już w Sowich idzie bardziej się ujechać.