fot. Le Tour de France

Czy istnieje miejsce bardziej ikoniczne dla Tour de France niż Col du Tourmalet? Prawdopodobnie nie, a już dziś kolarze ponownie zmierzą się z tym legendarnym wzniesieniem ponownie – po raz 89. w historii Wielkiej Pętli. Czy po wczorajszych szaleństwach i dziś Pireneje przyniosą nam gigantyczne emocje?

Myślę, że wielu się zgodzi, że oglądamy obecnie jeden z najpiękniejszych pierwszych tygodni Wielkiego Touru w ostatnich latach. Organizatorzy lokując start Tour de France w Kraju Basków sprawili, że wyścig błyskawicznie wjechał w pierwsze góry, a już dziś czeka nas pirenejska klasyka, choć w nieco odmienionej formie. Wielka Pętla odwiedzi bowiem Col du Tourmalet – przełęcz, która na trasie pojawiała się więcej razy niż np. Pola Elizejskie i jest jednym z najbardziej ikonicznych punktów tego wyścigu.

To właśnie na tej legendarnej górze kolarze powalczą o Souvenir Jacques Goddet – trofeum wręczane od 2001 roku dla kolarza, który jako pierwszy zamelduje się na szczycie wyłącznie Col du Tourmalet. W ten sposób wspominany jest najdłużej panujący dyrektor Tour de France – zmarły w 2000 roku Francuz stał na czele Wielkiej Pętli w latach 1936-1987.

Sama meta ulokowana została dziś na kolejnym podjazdem, a jest nim Cauterets-Cambasque. To bardzo nieregularna góra, a jeśli mamy być świadkami ataku to najprawdopodobniej na 4-5 kilometrów przed metą, gdzie średnie nachylenie stale oscyluje w okolicach 10%. Tylko czy zmęczeni wczorajszym etapem kolarze znów będą zmotywowani do tworzenia widowiska i generowania kolejnych różnic?

Oto, co na temat 6. etapu 110. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 6, 6 lipca: Tarbes > Cauterets-Cambasque (144,9 km)

W tym roku francuski wielki tour częściej potwierdza status lansowanych w ostatnich latach podjazdów niż składa wieńce na pomnikach ojców-założycieli. Od tej reguły są jednak odstępstwa, jak wspinaczka na ikoniczną Col du Tourmalet, która czeka na uczestników wyścigu już szóstego dnia rywalizacji.

Etap z Tarbes do Cauterets-Cambasque liczy 144,9 kilometra i 3894 metry przewyższenia, prowadząc przez Cote-de-Capvern-les-Bains (5,7 km, śr. 4,7%), Col d’Aspin (12,0 km, śr. 6,6%) i wspomnianą Tourmalet (17,0 km, śr. 7,4%) aż do pierwszego finiszu na podjeździe 110. edycji Tour de France, którym będzie dość mdły na tle wyżej wymienionych Cauterets-Cambasque (16,2 km, śr. 5,3%).

Col du Tourmalet, która zadebiutowała na trasie Tour de France w 1910 roku, obecnie jest najczęściej pokonywanym wzniesieniem w historii tej imprezy. Warto jednak zauważyć, że tym razem peleton wjedzie na przełęcz od rzadziej wykorzystywanej, mniej reprezentatywnej dla Pirenejów strony.

Pogoda

Dziś na zawodników czeka bardzo zmienna aura. Temperatura w dolinach może dochodzić do 25 stopni Celsjusza, na szczytach zaś spadać do 15. Na szczęście dla kolarzy nie powinno jednak za mocno wiać, choć na samym Col du Tourmalet porywy mogą przekroczyć 30km/h. Największą niewiadomą dzisiejszego dnia są jednak deszcze – te według różnych prognoz mogą pojawić się już o 14:00, dopiero po 17:00 bądź ominąć kolarską karawanę. Z pewnością opady na długich i szybkich zjazdach z Col du Tourmalet zmieniłby sporo.

Faworyci

Rozum mówi, by omawianie najlepszych kolarzy rozpocząć od Jonasa Vingegaarda (Jumbo-Visma). Serce prosi, by dziś do walki z fenomenalnym Duńczykiem wrócił Tadej Pogačar (UAE Team Emirates). Głos z tyłu głowy podpowiada mi z kolei, że w dobrym smaku byłoby rozpocząć z kolei od dzierżącego maillot jaune Jaia Hindleya (BORA-hansgrohe). Niezależnie jednak od tego, o którym z tej trójki chciałbym się rozpisywać to w sumie byłoby to nieco zbyteczne – o każdym z nich zostało już bowiem napisane naprawdę wiele i wydaje się, że to właśnie ta trójka na obecnym etapie wyścigu zdaje się zmierzać rywalizować o końcowy triumf.

Duńczyk ma obecnie prawdopodobnie najlepszą formę, Słoweniec jest nieprzewidywalny i eksplozywny jak nikt w peletonie, Australijczyk z kolei miał najbardziej metodyczne przygotowania, a patrząc na jego historię startów w trzytygodniówkach szczyt formy lidera wyścigu jeszcze nie nadszedł. Wyczuwam jednak, że dzisiejsze trudności będą nieco za małe by między tą trójką powstały większe różnice.

Kto mógłby dziś zaskoczyć największych faworytów? Moim zdaniem warto obserwować Giulio Ciccone (Lidl-Trek). Choć amerykański zespół stawia na bardzo mocnego Mattiasa Skjelmose to jednak Włoch jest obecnie wyżej sklasyfikowany za sprawą wczorajszego odjazdu. Prawdopodobnie nic to nie znaczy w kontekście całego wyścigu, ale wybuchowy Włoch może dziś chcieć np. przejąć koszulkę lidera by choć przez kilka dni móc się nią cieszyć. Jazda jakby nie było jutra to z pewnością cecha Giulio Ciccone.

Bardzo ciekawi mnie taktyka INEOS Grenadiers. Z jednej strony bardzo solidnie wygląda Carlos Rodríguez, z drugiej niewiele więcej traci Tom Pidcock. Brytyjska formacja nie przyjechała jednak na Tour de France by ulokować dwóch swoich kolarzy na przełomie pierwszej i drugiej dziesiątki – w ich DNA jest zwycięstwo. Czy obejrzymy dziś jakąś ciekawą szarżę na kształt tej, której bohaterem był wczoraj m.in. Jai Hindley?

Jeśli emocje na trasie etapu rozpoczną się już na Col du Tourmalet to z pewnością warto zwrócić uwagę na Romaina Bardet (Team DSM-firmenich). To właśnie 32-letni Francuz pokonał wczoraj najszybciej finałowe zjazdy spośród wszystkich rywalizujących kolarzy, choć warto pamiętać, że czynił to by minimalizować straty a nie nadrabiać nad rywalami. Doświadczony kolarz ma jednak ostatnio tendencję do długich ataków, co może wróżyć coś ciekawego. Gospodarze z pewnością ucieszyliby się gdyby zabrał się z nim David Gaudu bądź Thibaut Pinot (Groupama-FDJ).

A może odjazd dnia? Szczerze nie daję mu zbyt wielkich szans, ale o koszulkę górala z pewnością powalczyć będą chcieli jej nowy posiadacz Felix Gall (AG2R Citroën Team) oraz dotychczasowy lider Neilson Powless (EF Education-EasyPost). Kandydatów do ofensywnych akcji jest bardzo wielu, acz wymienię dwóch – moim zdaniem warto zwrócić uwagę na Matteo Jorgensona (Movistar Team) i Maxima Van Gilsa (Lotto Dstny).

Wszystko o Tour de France 2023:
Poprzedni artykułArrivé #3 | Jai Hindley i koszulka zdobyta w stylu Guillaume’a Martina [podcast]
Następny artykułParyż 2024: Poznaliśmy trasy wyścigów olimpijskich
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments