fot. Dariusz Krzywański / DkpCycling&Life

Kamil Gradek był w dobrym nastroju po zakończeniu indywidualnej jazdy na czas w ramach mistrzostw Polski w kolarstwie szosowym. „Wyjechałem się, więc jestem zadowolony” – mówił zawodnik ekipy Bahrain – Victorious. Wystarczyło to na zajęcie trzeciej pozycji i zdobycie brązowego medalu czempionatu.

Zawodnicy ścigający się w zagranicznych drużynach UCI stoczyli wczoraj ze sobą walkę o tytuł mistrza Polski w indywidualnej jeździe na czas. Zdobył go Michał Kwiatkowski z INEOS Grenadiers, pokonując Macieja Bodnara (TotalEnergies) o niespełna 0,8 sekundy. Trzecie miejsce zajął natomiast Kamil Gradek z Bahrain – Victorious, dla którego był piąty medal krajowego czempionatu w tej konkurencji. Do świeżo upieczonego mistrza Polski Kamil Gradek stracił 57 sekund.

– Pojechałem dobrą czasówkę, przyzwoicie. Co prawda przed nią mierzyłem troszkę wyżej, myślałem o złotym medalu, ale wyjechałem się, więc jestem zadowolony

– mówił kolarz Bahrain – Victorious, który w taki sposób opisywał wczorajszą, 46-kilometrową czasówkę:

– Trasa nie była jakoś bardzo wymagająca, co roku na mistrzostwach polski są podobne, więc tutaj nie było dużej filozofii. Praktycznie całą czasówkę starałem się jechać równo. Może pierwszą ćwiartkę troszkę spokojnie, a później starałem się dokładać, ale widać, że Michał i Maciek jechali też inną prędkością, więc jak się traci tam po 10, 5 sekund, to można coś próbować odrabiać, ale na półmetku traci się 30 sekund, to jest to sporo i ciężko coś tam więcej ugrać. Za mną jechał Michał Gołaś, więc miałem tam czasy praktycznie na bieżąco, też z drugiego samochodu, dlatego mniej więcej co 5 kilometrów miałem jakieś odniesienie

– przyznał Kamil Gradek.

fot. Dariusz Krzywański / DkpCycling&Life
W tym roku raczej bez Tour de France

Jest to drugi sezon, w którym Kamil Gradek jeździ w barwach worldtourowej ekipy Bahrain – Victorious. Ściganie rozpoczął w tym roku bardzo wcześnie, bo od Santos Tour Down Under, gdzie miał udział w etapowych zwycięstwach Phila Bauhausa i Pello Bilbao, a także 3. miejscu w klasyfikacji generalnej tego drugiego. W pierwszej części sezonu najważniejsze były dla Kamila Gradka wymagające jednodniówki, gdzie również pomagał swoim liderom – startował we wszystkich worldtourowych, „północnych” klasykach.

– Ten sezon zaczął się bardzo dobrze, bo od Australii, a tam wygraliśmy dwa etapy, Pello był trzeci. później było zgrupowanie, złapałem covida, więc trzeba było zrobić małą przerwę, a potem klasyki. Dyspozycja była tam, gdzie powinna być, realizowałem założenia, które ekipa mi powierzała i tak naprawdę wszystko zaczęło się psuć się na trzy-cztery dni przed Paryż-Roubaix, bo miałem kraksę na rekonesansie. Była dość poważna i była taka opcja, że nie wystartuję w wyścigu, ale wystartowałem i… upadłem drugi raz na tę samą stronę, więc mój sezon [wiosenny] się zakończył

– opisywał Kamil Gradek.

– Pewnie w innym przypadku pojechałbym jeszcze jeden albo dwa klasyki ardeńskie, może Romandię, ale skończyłem tę pierwszą część sezonu, później wolne, wyjazd na zgrupowanie na Teide. Wszystkie przygotowania były jakby pod Tour de France, Teide, Dauphine, ale na dzień dzisiejszy nie jadę Touru. Jest jeszcze jakaś opcja, jeżeli ktoś by, odpukać, wypadł ze składu

– mówił Kamil Gradek, który w niedzielę wraz z Filipem Maciejukiem weźmie udział w wyścigu ze startu wspólnego o mistrzostwo Polski.

Kalendarz Kamila Gradka na pozostałą część sezonu nie jest jeszcze określony – być może zobaczymy go na starcie naszego narodowego Touru, na który jest jednym z pierwszych rezerwowych.

– Tego sezonu zostały już tylko z dwa miesiące, więc może Tour de Pologne, może jakieś inne wyścigi – to jeszcze tak naprawdę nie jest ustalone, bo bodajże jestem pierwszym lub drugim rezerwowym [na Tour de Pologne]. Czekamy w gotowości

– opisywał.

„Nie płacą mi za kończenie wyścigów”

Patrząc na różnego rodzaju bazy kolarskich statystyk, nietrudno zauważyć, że Kamil Gradek w barwach ekipy Bahrain – Victorious ściga się praktycznie tylko w worldtourowych imprezach. W tym roku, mimo wspomnianych problemów, zaliczył niespełna 30 dni startowych w wyścigach najwyższej kategorii. Świadczy to o dużym zaufaniu ze strony drużyny i wywiązywaniu się ze swoich obowiązków – to samo pokazuje również sytuacja kontraktowa Polaka z Koziegłów. W zespole w Bliskiego Wschodu pozostanie on przynajmniej do 2024 roku – do tego czasu obowiązuje jego obecna umowa.

– Ekipa jest zadowolona – jakby nie była, to by nie oferowała kontraktu na dwa lata, a wiadomo, że teraz idzie młodzież, a ja mam 33 lata, chociaż czuję się młody! Są zadowoleni, realizuję swoje zadania, w tym roku mam też sporo nieukończonych wyścigów, ale taka jest moja rola. Fajnie by też można było dostać możliwość pojechania sobie wyścigu do końca, ale też nie za to mi płacą (śmiech). W tym profesjonalnym kolarstwie jest tak, że musisz robić to, w czym się dobrze odnajdujesz. Ja jestem takim przykładem, jak ustawiać swoich liderów na tych pierwszych 150, 200 kilometrach. Przeważnie wywiązuję się z tych zadań, bo to też nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać w telewizji

– tłumaczył swoją rolę Kamil Gradek, który podczas wyścigów jest szczególnie widoczny w ich pierwszej części.

fot. Dariusz Krzywański / DkpCycling&Life

Jako zawodnik doświadczony, który wiele w ciągu swojej kolarskiej kariery widział i przeżył, Kamil Gradek zauważa pewne zmiany dotyczące zachowania w peletonie, w związku z naporem młodych kolarzy, wskakujących do najwyższej dywizji bezpośrednio z kategorii juniorskiej.

– Wydaje mi się, że nie ma teraz takiego szacunku w peletonie, przez to jest też dużo tych kraks, jest mega presja, zawodnik dwudziestoletni już chciałby wygrywać wyścigi, bo Pogačar czy ktoś inny wygrywa, ale nie każdy jest Pogačarem. To nie jest tak, że ich jest 20, 30, 40…

– mówił Kamil Gradek.

– W dużym stopniu, jak młodzi zawodnicy trafiają do tych ekip, to bardzo widać, że mają duże braki – na przykład w jeździe w peletonie, jak się odnaleźć, co powinni robić. Są różne jakieś takie śmieszne sytuacje, że oni tak naprawdę nie są przystosowani, nie przeszli tej drogi po kolei. Nie mówię, że tak jak ja, że ścigałem się do 26. roku życia w Polsce, ale widać, że brakuje im czasami tych podstaw tego kolarstwa, rzemiosła, bo kończą juniora i bach, wrzucają ich do World Touru, bo mają dobre waty, a później się okazuje, że nie się nie umieją odnaleźć w peletonie. To też dla niektórych jest nieco krzywdzące, bo jakby poszli spokojniejszą drogą, to może finalnie byłoby to dla nich lepsze

– analizował doświadczonym okiem kolarz Bahrain – Victorious.

Wydaje się, że worldtourowy peleton w ostatnich latach jest coraz bardziej nerwowy, przez co dochodzi w nim do wielu niebezpiecznych sytuacji, w tym kraks. Wielu zawodników (na przykład Geraint Thomas przed Tour of the Alps) w swoich wypowiedziach podejmowało też temat zmiany charakterystyki ścigania – wyścigi otwierają się coraz wcześniej, tempo od samego początku jest bardzo wysokie, a zawodnicy nie czekają z atakami na samą końcówkę. Wiąże się to jednak z większym ryzykiem kraks.

– Teraz jest tak, że jest dwudziesty kilometr, a niektórzy jadą tak, jakby to było 5 kilometrów przed metą. Czasami ja tego nie rozumiem, większość zawodników nie rozumie, ale nadal to się dzieje (śmiech). Rozumiem, jak jest jakiś kluczowy punkt, ale jest dużo takich sytuacji, że po prostu te kraksy też się pojawiają. Mówi się o bezpieczeństwie ale to przecież zawodnicy robią wyścig i niekiedy te kraksy są też po prostu z głupoty

– przyznał Kamil Gradek.

Loteria ze startu wspólnego

Zapytany o niedzielny wyścig ze startu wspólnego w Ostrołęce, Kamil Gradek ze śmiechem przyznał, że nie ma co się nastawiać i przewidywać konkretny scenariusz. Zmagania o biało-czerwoną koszulkę są bardzo specyficzne, a kolarzom z zagranicznych drużyn trudno jest tu przechytrzyć lokalny peleton.

– To jest loteria, chyba lepiej się nie nastawiać i miło się zaskoczyć. Jak się nastawię, to wtedy mi zależy, a inni to wykorzystują. Tym bardziej że jest Voster, Mazowsze, a oni na ogół kontrolują. Jeżeli ty skaczesz, to masz dwóch, trzech na kole i jadą bez zmian. Tak w koło Macieju leci cały wyścig. „Goły” (Michał Gołaś) chyba kiedyś powiedział, że mistrzostwa Polski to jest jeden z cięższych wyścigów w sezonie, bo tak się to wszystko układa

– mówił Kamil Gradek, który wraz z innymi kolarzami zagranicznych ekip będzie musiał stawić czoła zorganizowanym kolarzom HRE Mazowsze Serce Polski i Voster ATS Team. Warto wspomnieć, że oprócz niego w krajowym czempionacie wystartuje też drugi z zawodników Bahrain – Victorious, Filip Maciejuk.

– W Polsce też nie mamy jakoś dużo drużyn, są dwie ekipy wiodące, jest kilku orlików, cieszę się, że z nimi startujemy, bo ten peleton będzie ciut większy, ale czy to się jakoś rzeczywiście przełoży na lepsze ściganie… Dystans też jest długi

– dodał.

W niedzielę 33-latek będzie starał się przekuć swoje doświadczenie w dobry występ. Dotychczas najlepszym wynikiem Kamila Gradka w wyścigu ze startu wspólnego o mistrzostwo Polski było 6. miejsce z 2017 roku.

– Ja się wychowałem w ekipie u Darka Banaszka, więc jakieś tam podstawy wiedzy mam, w składzie na wyścig mamy Michała Gołasia i Bartka Matysiak, którzy byli mistrzami Polski. Są bardzo doświadczeni i na pewno można coś od nich wyciągnąć, ale to jest loteria. Finalnie będą walczyli najmocniejsi, ale na pewno to będzie bardzo trudny wyścig [pod względem taktycznym].

Z Kamilem Gradkiem rozmawiał Kacper Krawczyk


Dziennikarze Naszosie.pl są obecni na Mistrzostwach Polski w kolarstwie szosowym – Ostrołęka 2023. Zachęcamy do śledzenia materiałów z tych zawodów, a także naszych relacji tekstowych, które towarzyszyć Państwu będą przez wszystkie dni zmagań o medale naszego krajowego czempionatu.

Zapowiedź Mistrzostw Polski – Ostrołęka 2023
Mistrzostwa Polski 2023 – wszystkie teksty

Poprzedni artykułMistrzostwa Polski 2023: Maria Klamut ze złotem w wyścigu ze startu wspólnego juniorek
Następny artykułDawid Wika-Czarnowski: „By zaistnieć w świecie trzeba się ścigać z zagranicą”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Adam
Adam

Ciekawy wywiad. Fajnie Pan Kamil opowiada.