fot. Giro d'Italia

Wobec wycofania się Remco Evenepoela okazało się, że o zwycięstwo w tegorocznym wyścigu Giro d’Italia walczyli przedstawiciele starszej generacji – Primož Roglič (33) i Geraint Thomas (37). Obaj stoczyli interesujący pojedynek, którego zwieńczeniem była ekscytująca górska czasówka do Monte Lussari. Oto, co obaj bohaterowie mieli do powiedzenia na mecie. 

Primož Roglič

Chociaż to Wyścig dookoła Włoch, to w sobotę miało się wrażenie, że rywalizacja toczyła się w Słowenii. Wszystko z powodu bliskości ze słoweńską granicą. O to, aby Roglič poczuł się gospodarzem zadbali kibice. To wszystko uczyniło jego zwycięstwo wyjątkowym – jakby było mu to pisane, aby na pierwszy triumf w Corsa Rosa poczekał do momentu, kiedy będzie prawie w swoim kraju.

– Czuję się tutaj jak w domu. Kilka kilometrów stąd spędziłem całe swoje życie, także wtedy, gdy uprawiałem skoki narciarskie. Widzicie te tłumy i energię, jaką dają. Wiedząc, że moi kibice tutaj będą, że będą mnie dopingować… miałem ciarki na skórze. Chciałem tu przyjechać i cieszyć się każdym metrem. Wszystko zadziałało, wystarczyło. Bycie kimś, dla kogo kibice przychodzą specjalnie, aby go wspierać jest czymś wyjątkowym i czuję z tego powodu dumę. Zapamiętam ten dzień do końca swojego życia. To nie w porządku porównywać zwycięstwa, mówić, które jest ważniejsze, a które mniej ważne. Jednak to pokazuje, kim tak naprawdę jestem – że nigdy nie porzucam nadziei i zawsze walczę

– mówił po etapie Primož Roglič.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Primoz Roglic (@primozroglic)

Jednym z wydarzeń, które niejako definiuje Primoža Rogliča jest przegrana na przedostatnim etapie Tour de France 2020, kiedy to rozegrana została czasówka na słynnym podjeździe w Wogezach – La Planche des Belles Filles. Wówczas miał słabszy dzień i jadąc w maillot jaune uległ świetnie jadącemu Tadejowi Pogačarowi, dla którego było to pierwsze w karierze zwycięstwo w Wielkiej Pętli.

Dlatego też, znalazłszy się w podobnej sytuacji w sobotę, bardzo chciał przegonić wszystkie swoje demony związane z jazdą indywidualną na czas, która decyduje o zwycięstwie w wielkim tourze.

– Wiele rzeczy wydarzyło się w tym wyścigu, miałem pewne problemy, ale nie przestawałem walczyć i wierzyć, że się uda. Po kraksie [na 11. etapie] cierpiałem, bolało mnie biodro, zdarłem sporo skóry, co było bardzo niekomfortowe podczas jazdy. Jednak później z każdym dniem było coraz lepiej. Dałem radę pozostać w czołówce klasyfikacji generalnej i wiedziałem, że czasówka będzie decydująca. Wystarczyło

– dodawał Słoweniec i zażartował na temat tego, że na Monte Lussari spadł mu łańcuch:

– Nie planowałem tego, ale stojąc tam miałem chociaż chwilę oddechu. Na szczęście okazałem się na tyle dobrym mechanikiem, że zdołałem założyć łańcuch z powrotem i mogłem kontynuować. Miałem też szczęście, że ktoś z kibiców mocno mnie popchnął, bo na takiej stromiźnie nie jest łatwo zacząć od początku. Dziękuję tej osobie

– powiedział.

Zapytany o to, czy w Tour de France 2023 albo 2024 będzie chciał powalczyć o zwycięstwo odpowiedział, że najpierw musi celebrować to, które właśnie staje się jego udziałem. Przyznał jednak, że jest coś, czego mu w jego dorobku brakuje. Wszyscy wiemy co.

Geraint Thomas 

Na początku tego sezonu niewiele wskazywało na to, że Walijczyk będzie w stanie walczyć o zwycięstwo w Giro d’Italia. Ostatecznie okazało się, że prezentował równą formę przez całe trzy tygodnie i ustrzegł się tego, co zawsze najbardziej krzyżowało mu plany we Włoszech, czyli kraks. Jedyne, co poszło nie tak, to jazda indywidualna na czas, gdzie po prostu musiał uznać wyższość Primoža Rogliča.

– Czułem się dobrze, ale kilometr czy półtora kilometra przed metą zacząłem mieć trochę słabsze nogi. Primož pojechał niesamowicie. Jeśli miałbym dostrzec jakikolwiek pozytywny aspekt tej przegranej, to jest to, że pokonał mnie o całkiem sporo sekund. Zawsze to lepiej wiedzieć, że ktoś był zdecydowanie lepszy niż zastanawiać się, gdzie straciłeś sekundę czy dwie. Nie byłem w stanie pojechać 14 sekund szybciej. Primož miał defekt, a pomimo to wygrał z przewagą. Zdecydowanie zasłużył na to zwycięstwo

– mówi „G”.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Geraint Thomas (@geraintthomas86)

W początkowej fazie wyścigu, gdy Geraint Thomas pokazał, że jest dobrze przygotowany do rywalizacji we Włoszech, mówił, że taka właśnie jest jego kariera – polega na udowadnianiu innym, że potrafi. Rzeczywiście, podobnie było w Tour de France 2018, kiedy to wygrał dwa etapy i klasyfikację generalną, zaskakując większość kolarskiego świata. Teraz miał szansę na zdobycie drugiego wielkiego touru w karierze, ale zabrakło 14 sekund.

– Mam słodko-gorzki smak. Jednak biorąc pod uwagę, jaki miałem sezon… Właściwie nie ścigałem się do Volta a Catalunya w marcu. Byłem mocny mentalnie i ciężko pracowałem. Próbowałem robić to, co do mnie należało i przyjechałem tutaj w dobrej formie. Drugie miejsce w Giro jest rezultatem, z którego mogę być dumny, ale teraz to przede wszystkim boli

– dodał Thomas.

Poprzedni artykułWielka radość Brytyjczyków w Nowym Sączu: „To nasz pierwszy dublet – lepiej być nie może!” [wypowiedzi]
Następny artykułArrivederci Roma – zapowiedź 21. etapu Giro d’Italia 2023
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments