fot. Équipe Cycliste Groupama-FDJ

Choć ostatni tydzień Giro d’Italia obfituje w trudne podjazdy, to w naszej najnowszej tygodniówce wcale nie wieszczyliśmy wielkiego przełomu, który sprawi, że wyścig nagle stanie się ciekawy. No chyba, że swoją obecność na trasie po raz kolejny zaznaczy Thibaut Pinot, który co jakiś czas zdradza objawy utraty rozumu.

Kacper: Przykro mi trochę, jak patrzę na to top 15 klasyfikacji generalnej. Bo jak sobie położymy jakąś kartkę na pierwszej szóstce i popatrzymy na nazwiska, które nam zostają… Jak weźmiemy pod uwagę ich straty, to jak się prezentują do tej pory, to trudno być optymistą. Nie wyobrażam sobie, że którykolwiek z kolarzy, od Lennarda Kamny, aż na sam dół, jest w stanie zrobić coś szalonego i nie zapłacić za to dzień później. Nie wiem, nadrobić kilka minut jakąś ucieczką, w stylu Guillaume’a Martina, a później, na przykład na tym Monte Lussari, nie stracić 5 minut.

Bartek: No ja uważam, że to jest możliwe, ale trudne i bardzo ryzykowne…

Kacper: Dobrze, może po prostu zapytam – którego kolarza typujesz do takiej akcji?

Bartek: O, czyli to jest ten moment, w którym chcesz przejść do Thibauta Pinota?

Kacper: Trochę tak

Bartek: Skoro tak pięknie prosisz, to w porządku, przejdę do Thibauta Pinota, bo uważam, że on jak najbardziej może podjąć próbę takiej akcji. Bo widzisz… to nie jest człowiek w pełni poczytalny. Nie jest to człowiek, który kalkuluje…

Kacper: Oj, to zdecydowanie nie

Bartek: Ja sobie przeczytałem artykuł, który przed piątkowym etapem opublikowano na stronie Groupama-FDJ. Było trochę cytatów członków zespołu i brzmiały one mniej więcej w ten sposób:

– Thibaut Pinot cieszy się z tego, że wczorajszy etap [a więc ten czwartkowy – przyp. red.] był trochę łatwiejszy, dzięki czemu łatwiej jest mu dojść do zdrowia, po ostatnim trudnym okresie. Miał różne problemy, chorował na coś…

Kacper: No tak, przecież on wykaszlał płuca przed jednym z etapów

Bartek: To prawda, ale kontynuując…

… fajnie, że może dojść do siebie i być może w piątek nie będzie się czuł tak źle, jak w poprzednich dniach, bo sobie odpoczął.

Padało też coś o klasyfikacji generalnej. Mówiono o tym, że w czwartek któryś z kolarzy Groupama-FDJ mógłby zabrać się w odjazd, ale nie, bo przecież następnego dnia trzeba wspierać Thibauta w walce o klasyfikację generalną. Co się zatem dzieje następnego dnia? Ano Thibaut odjeżdża od peletonu, a później, już na ostatnim podjeździe, jedzie jak szalony. Sześć razy atakował, kilka razy udawało mu się zgubić rywali, ale tylko na moment. No bo ci go doganiają, a on, zamiast docenić przeciwników, którzy pokazują, że nie są tacy słabi, jak mogło mu się na początku wydawać, to…

Kacper: … wypala kolejną zapałkę

Bartek: Dokładnie tak. Wyciąga rewolwer i naciska na spust, nie licząc się z tym, że w końcu może mu zabraknąć nabojów. A potem jeszcze raz… i jeszcze raz…

Kacper: … jakby miał opaskę na oczach.

Bartek: On naprawdę za każdym razem robił dokładnie to samo. I jak się to skończyło? No nie wygrał etapu, a pewnie by mógł, gdyby tylko podszedł do sprawy trochę chłodniej. Tylko że jak po tym etapie wróciłem na stronie Groupama-FDJ, to miałem wrażenie, że on po prostu nie potrafi kalkulować.

W sprawozdaniu z etapu padło takie zdanie, że Thibaut Pinot chciał, żeby etap odbył się w całości. Nie chciał go skracać o połowę – chciał, żeby kolarze przejechali te sto kilkadziesiąt kilometrów i trzy podjazdy. A jak już nic z tego nie wyszło i zawodnicy zmierzali już autokarami w stronę nowego startu, to było widać, że aż rwie się do ścigania.

– Było widać, że on nie wytrzyma. Że już musi jechać. Musi wsiadać na rower i musi pedałować

– tak powiedział jego dyrektor sportowy.

Co wydarzyło się później? Ano później wydarzyła się wypowiedź Thibauta Pinota. On mówił, że rozumie, że plany były trochę inne, ale jak zobaczył, jak jadą ci kolarze Ineosu… Że im nieszczególnie zależy na tym, żeby odjazd nie dojechał do mety, żeby o zwycięstwo bili się faworyci, no to pomyślał, że trzeba obserwować sytuację. A jak zauważył, że nikt nie planuje wykorzystywać tego, co się dzieje, to po prostu nie wytrzymał.

Uznał, że to jest ten moment. Że nie ważne są wcześniejsze ustalenia. „Generalka? Jaka generalka?”[tekst w cudzysłowie nie jest wcale moją interpretacją zachowania Pinota w zestawieniu z jego wcześniejszymi wypowiedziami. On naprawdę powiedział, że w tamtym momencie przestał dbać o klasyfikację generalną – przyp. B.K.]. Dość szybko, pod wpływem emocji podjął decyzję o tym, że teraz to klasyfikacja generalna się dla niego już nie liczy, skoro może wygrać etap.

Jak czytałem tę jego wypowiedź, to miałem wrażenie, że on w tamtym momencie był strasznie podniecony. Zupełnie wybity z wewnętrznej równowagi. Skoczył, zaatakował i do końca etapu myślał tylko o tym, że chce wygrać. Nie myślał o tym, jak wygrać. Tylko o tym zwycięstwie.

I gdy na moment zaświtało mu w głowie, że ta akcja może się nie udać, że mogą go doścignąć, to jaka była recepta? „Poganiać, poganiać, poganiać” kolegów z ucieczki, a jak ci się nie rwą do pracy, to „atakować, atakować, atakować”. A jak dogonią, to popracować chwilę na czele, a potem powtórzyć schemat. Jakby miał w głowie zakodowane hasło: „Nie mogą nas doścignąć, jak nas dościgną, to będzie koniec świata”. Zupełnie jakby nie liczyło się nic poza tym. Ci jego koledzy z ucieczki po prostu musieli to wykorzystać.

Ja pisałem relację z tego etapu, ale tylko do godziny 17. Później miałem francuski, więc oddałem pisanie w ręce Arka. Mimo wszystko kątem oka zerkałem na to, co działo się w końcówce, choć mieliśmy do zrobienia zadanie grupowe, którego zresztą nie udało nam się zrobić. Uwielbiam Pinota, więc bardzo chciałem, żeby wygrał. No i jak zobaczyłem, że mu się to nie udało, to chwyciłem się za głowę i zrobiłem przerażoną minę. Naprawdę, nie zwracałem najmniejszej uwagi na to, że mam włączoną kamerkę i muszę strasznie dziwnie wyglądać. Naprawdę, na zajęciach nie działo się nic, co mogłoby mnie doprowadzić do takiego stanu. Tylko wtedy to nie miało żadnego znaczenia. No szkoda mi było Thibauta, ale sam jest sobie winien. Do stu piorunów, tak nie wygrywa się wyścigów!

Kacper: Mi to trochę przypomina moje granie w Pro Cycling Manager

Bartek: Serio tak grasz?

Kacper: No nie do końca tak. Ale czasami, jest tak, że mam jakiś etap po lekkich pagórkach i myślę sobie w ten sposób: „ok, mam sobie tutaj dynamicznego kolarza. Przejadę luźno cały etap, później na finiszu ogram nim rywal, wygram sobie coś w końcu… Ale widzę, na 70 kilometrów do mety taką małą ściankę, świecącą się na czarno… Nie, nie ma innej możliwości. Wcześniejsze plany nie mają już żadnego znaczenia. Trzeba zgubić tego mojego sprintera. On już się nie liczy. No za bardzo mnie korci, żeby zaatakować. Nie wytrzymam. I pewnie to samo czuje Thibaut Pinot

Bartek: Nie wiem, w jakiej dokładnie sytuacji znajduje się twój kolarz [niestety nie usłyszałem, że chodzi o sytuację na 70 kilometrów do mety – przyp. B.K.], ale czasami takie działanie ma sens. Po prostu można w ten sposób zyskać sekundy w klasyfikacji generalnej. Ja tak często robię.

Kacper: U mnie zazwyczaj skutkuje to tylko tym, że mój kolarz męczy się najbardziej ze wszystkich.

Bartek: To mi się to zwykle udaje i Michał Kwiatkowski dzięki temu ma u mnie jeszcze więcej zwycięstw niż w realu.

Kacper: Gratulacje dla Michała, ale myślę, że musimy wrócić do Thibauta Pinota. Mnie najbardziej frapuje to, że on walczy jednocześnie o etap, klasyfikację generalną i klasyfikację górską…

Bartek: Ale zaraz, zaraz, Thibaut Pinot nie walczy o klasyfikację górską. Mówił to już wielokrotnie.

Kacper: Moim zdaniem walczy. Najlepiej świadczy o tym fakt, że pod premię górską rozprowadzał go najpierw Stefan Kung, a później Bruno Armirail. Swoją drogą, ciekaw jestem, czy na Armirail zaatakuje w różowej koszulce na etapie z metą na Monte Bondone tylko po to, żeby rozprowadzić Pinota.

Moim zdaniem to wszystko się ze sobą trochę gryzie. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. To znaczy można, jeśli jest się Primozem Roglicem…

Bartek: … albo Tadejem Pogacarem. On je dużo ciastek, a jeszcze więcej ma schowanych w swojej spiżarni.

Kacper: Ale ciężko jest, żeby w tym momencie był najsilniejszym zawodnikiem na trasie całego wyścigu. A to znaczy, że jego szanse na zwycięstwo etapowe są większe w momencie, gdy jedzie w ucieczce, a nie gdy próbuje walczyć o nie z faworytami klasyfikacji generalnej. A nie będzie w ucieczkach, jeśli będzie utrzymywał taką stratę. To znaczy, tutaj, w tym drugim tygodniu było pod tym względem eldorado. Uciekinierzy poharcowali, peleton wygrał tylko jeden etap. Tylko problem w tym, że teraz to się skończy. W trzecim tygodniu nikt o zdrowych zmysłach nie puści w odjazd takiego kolarza, jak Thibaut Pinot, bo a nuż trafi mu się kolejny dzień konia, utrzyma na czasówce i co wtedy? Wygra Giro d’Italia.

Bartek: Tak, to byłaby równie absurdalna historia, co ewentualne zwycięstwo Marco Frigo na 15. etapie.

Kacper: Jak to powiedziałem, to nawet przez chwilę zacząłem w to wierzyć. Może oni go odpuszczą?

Bartek: To by było takie bardzo paradoksalne, gdyby najnudniejsze Giro w historii [to oczywiście hiperbola – przyp B.K.] wygrał taki dzikus. Kolarz nieokrzesany. Ktoś, kto nie myśli – ktoś kto tylko działa. Robi to, co podpowiada mu serce.

Kacper: A jeszcze lepszą puentą byłoby, gdyby rzeczywiście wyszedł na pozycję lidera, a potem wycofał się z wyścigu z powodu jakiejś błahostki typu użądlenie przez pszczołę.

Podcastu możecie słuchać na Spotify (poniżej), Google Podcasts, YouTube (poniżej) i Apple Podcasts.

 

 

Poprzedni artykułSente Sentjens w Alpecin-Deceuninck od 2025 roku
Następny artykułThüringen Ladies Tour 2023: Team SD Worx wygrywa drużynową „czasówkę”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments