Foto: Santos Tour Down Under

Jay Vine w końcu uporał się z kontuzją kolana. Niestety Australijczyka i tak nie zobaczymy na szosie przed rozpoczęciem Giro d’Italia.

W tym sezonie Vine zdążył już wygrać Tour Down Under. Niestety, podczas swojego kolejnego startu – UAE Tour przydarzyła mu się kraksa. Choć jeszcze dzień później był w stanie wystartować w jeździe drużynowej na czas, to w końcu ból kolana zmusił go do przedwczesnego opuszczenia wyścigu.

– Pod koniec poprzedniego sezonu czułem duże zmęczenie, wręcz wypalenie. Tylko że teraz dopiero zaczynaliśmy. Nie byłem gotowy psychicznie na kolejną przerwę – tłumaczył w rozmowie z CyclingNews swoją niechęć do opuszczenia wyścigu zaraz po kraksie. Odpuścić musiał również kolejne planowane starty – Tirreno-Adriatico i Volta a Catalunya.

– Przez pierwsze dwa lub trzy tygodnie mogłem jeździć tylko na trenażerze. Robiłem sobie godzinne treningi za pośrednictwem MyWhoosh, przy bardzo niskim obciążeniu. Mówimy o 100-120 watach, ponieważ wtedy interesowało nas głównie to, by sprawdzić, czy rzepka porusza się we właściwy sposób

Na fakt, że kolarz, który swoją karierę rozpoczął właśnie dzięki świetnej jeździe na Zwifcie, dużą część pierwszej fazy powrotu do optymalnej dyspozycji spędził na trenażerze, wpływ miał także fakt, że na co dzień mieszka on w Andorze. A ukształtowanie terenu i pogoda panująca w tym kraju w ostatnim czasie nie sprzyjała jeździe na zewnątrz.

– Tam praktycznie nie ma możliwości zrobienia lekkiej przejażdżki. Nie da się zrobić treningu bez jakiegoś podjazdu, a wtedy trzeba wykręcać to 200-250 watów. Poza tym, było naprawdę zimno, a stosowanie ocieplaczy na kolana wywarłoby nacisk na zewnętrzną część kolana. To z kolei mogłoby doprowadzić do jakiegoś stanu zapalnego.

– mówił CyclingNews.

Teraz na szczęście nie ma już takich problemów. Choć nie wystartuje przed Giro d’Italia w żadnym wyścigu, to jego kolano jest już w dobrym stanie, dzięki czemu mógł już wrócić do pełnych treningów. Niedługo natomiast wyjeżdża do Sierra Nevada, na obóz treningowy. To właśnie tam ma rozstrzygnąć się to, w jakiej roli pojedzie na Giro d’Italia – jako współlider ekipy, czy jedynie jako pomocnik Joao Almeidy. Sam jednak jest dobrej myśli.

– Forma przyszła naprawdę szybko, a to dobry znak. Oczywiście Joao, Remco czy Primoz mają już za sobą kilka udanych wyścigów, ale ja jestem przekonany, że jestem w stanie dojść do optymalnej dyspozycji bez tego 

– zapewnia.

 

Poprzedni artykułJoel Suter: „Wspaniale jest wygrać”
Następny artykułTrasa Tour of Slovenia 2023
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Stefan
Stefan

Gdzie Vine, a gdzie wymieniona w artykule trójka. Będzie bardzo przydatnym pomocnikiem dla Almeidy ale z liderowaniem to bym nie przesadzał.

Pedro
Pedro

Racja Stefan.
Jay Vine może na świeżości pokusić się o walkę na pierwszym etapie, a potem juz tylko zjazd do bazy i do roboty na trening.

Joao Almeida
Joao Almeida

Dzięki za ciepłe słowa, Stefan!