fot. Volta a Catalunya

Drugi górski pojedynek na linii Primož Roglič-Remco Evenepoel, tym razem został rozstrzygnięty na korzyść tego pierwszego. Dla Słoweńca ten triumf był wyjątkowy.

Mimo że wygrał 5 z 12 swoich pierwszych dni wyścigowych w tym sezonie, 33-latek ciągle musi coś udowadniać – prawdopodobnie także sobie. Jeszcze przed pierwszym startem w sezonie – Tirreno-Adriatico, zapowiadał, że nie jedzie do Włoch po żaden wynik – efekt? Zwycięstwo w całym wyścigu i na trzech etapach. Zwłaszcza podczas ostatniego z nich nie pozostawił wątpliwości, co do tego, że jego forma jest w odpowiednim miejscu.

Wciąż nie było jednak wiadomo, jak spisze się na naprawdę wymagającym podjeździe pokonanym w bardzo wysokim tempie – dwa górskie etapy Volta a Catalunya raczej rozwiały te wątpliwości. Wprawdzie za pierwszym razem przegrał o dwie sekundy z Remco Evenepoelem, ale za to w piątek nie dał mu już żadnych szans – pokonał go o 6 sekund.

Jestem przeszczęśliwy – minęło już sporo czasu od momentu, w którym poprzednio jechałem wyścig z tak trudnym podjazdem na trasie. Okazało się, że znów jestem w stanie radzić sobie w takiej sytuacji. Moje nogi były dzisiaj wyjątkowo dobre – czuję, że po tej operacji barku zrobiłem kolejny krok w dobrym kierunku

– mówił zawodnik, którego entuzjazm może nieco zaskakiwać – w końcu na metę wjechał ze stoickim spokojem – nawet nie uniósł rąk w geście zwycięstwa.

Słoweniec wykorzystał zmęczenie swojego rywala, który atakował go niemal przez cały podjazd. Starszy z kolarzy zaktywizował się dopiero pod sam jego koniec – i choć akcja przeprowadzona na niecały kilometr przed metą nie pozwoliła mu na zerwanie Belga, to prawdopodobnie się opłaciła. Sprowokowała bowiem rywala do odpowiedzi, która okazała się opłakana w skutkach.

Może nie powinienem kontrować? Zacząłem swój finisz wcześnie i myślę, że to był duży błąd. To jeszcze nie koniec świata – raczej wartościowa lekcja, z której wyciągnę wnioski podczas następnych wyścigów. Oczywiście nie składam broni – zostały nam jeszcze dwa etapy i spróbujemy dać z siebie wszystko

– zapowiadał po zakończeniu wyścigu Remco Evenepoel.

Belg zapowiada, że wciąż zamierza walczyć o końcowe zwycięstwo, ale z pewnością będzie mu o nie bardzo trudno. W końcu po doliczeniu bonifikat, jego strata wynosi już 10 sekund. To dużo, biorąc pod uwagę fakt, że Słoweniec jest nieco bardziej dynamicznym kolarzem od niego. Szansą mogłaby się okazać dla niego jakaś dłuższa akcja na ostatnim etapie po Barcelonie – w przeszłości wielokrotnie właśnie w ten sposób zapewniał sobie kolejne zwycięstwa. Pytanie tylko, czy tym razem, przy jak zwykle mocnej i bardzo zdeterminowanej ekipie Jumbo-Visma, taki odjazd w ogóle będzie możliwy?

 

Poprzedni artykułE3 Saxo Bank Classic: Wypowiedzi wielkiej trójki
Następny artykułSettimana Coppi e Bartali 2023: Podwójny sukces Soudal – Quick-Step. Cavagna bierze etap, Schmid „generalkę”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments