Podczas wyścigu jazdy indywidualnej na czas elity kobiet Annemiek Van Vleuten zaliczyła shit day, jak określiła to po angielsku. Bardzo doświadczona i utalentowana Holenderka nie była w stanie walczyć o podium.
Mistrzyni olimpijska oraz dwukrotna mistrzyni świata w tej specjalności powiedziała po wyścigu dziennikarzom, że dość szybko po zjeździe z rampy startowej przekonała się, że to nie będzie jej dzień.
– Miałam poczucie, że zwycięstwo nie będzie dzisiaj możliwe. Na pierwszym pomiarze czasu wiedziałam, że tracę. Miałam g… dzień. Gdy spojrzałam na swoje dane z pomiaru mocy, to tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu. Nie mam wiele więcej do powiedzenia
– mówiła Van Vleuten.
Kolarka, która na co dzień reprezentuje barwy drużyny Movistar, ukończyła wyścig na siódmym miejscu, ze stratą minuty i 43 sekund do Ellen van Dijk, która zwyciężyła po raz drugi z rzędu i po raz trzeci w swojej karierze.
Van Vleuten przyzwyczaiła nas do wygrywania i rzadkością jest sytuacja, w której nie jest w stanie nawiązać walki o najwyższe lokaty. W tym sezonie zwyciężyła między innymi w kobiecym Giro d’Italia, Tour de France Femmes oraz Ceratizit Challenge by La Vuelta, czyli trzech najbardziej prestiżowych wyścigach dla kobiet.
Ostatnim startem w tym sezonie będzie dla niej wyścig o mistrzostwa świata ze startu wspólnego (24 września).