W Grand Prix Quebecu Benoit Cosnefroy odniósł swoje pierwsze w karierze zwycięstwo w wyścigu organizowanym poza Francją. Po sukcesie zapowiedział, że zrezygnował ze startu w mistrzostwach świata.
Francuz polował na nie już od dłuższego czasu. Próbował na przykład… trzy lata temu, gdy peleton po raz ostatni przed długą, pandemiczną przerwą przyjechał do Kanady. W rozgrywanym dwa dni po wyścigu w Quebecu Grand Prix Montrealu zaatakował na 7 km przed metą.
Wtedy jego akcja, do której po jakimś czasie dołączył choćby Julian Alaphilippe zakończyła się fiaskiem, a wyścig wygrał Greg Van Avermaet. Wtedy Belg był jeszcze zawodnikiem CCC Team, dziś jest zespołowym kolegą Cosnefroya. Dlatego też w tym roku obaj panowie połączyli siły.
Mieliśmy dwa główne pomysły na ten wyścig. Plan „A” polegał na moim ataku w końcówce, plan „B” – atak Grega Van Avermaeta. Cieszę się, bo nie spodziewałem się, że na ostatnich dwóch kilometrach będę w stanie jechać tak mocno. A jednak udało się i ostatnie metry mogłem pokonać, ciesząc się ze zwycięstwa
– mówił na mecie szczęśliwy Cosnefroy, który na swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie musiał czekać aż do piątku.
Nie wiele brakowało, by mógł odnieść je już zdecydowanie wcześniej. Właściwie, to może zaskakiwać fakt, że nie udało mu się niczego wygrać już na początku kwietnia. Wówczas najpierw był drugi w Circuit Cycliste Sarthe, a później w Amstel Gold Race i Brabanckiej Strzale. Najbardziej pamiętny dla nas był oczywiście ten drugi wyścig, podczas którego o porażce Francuza z Michałem Kwiatkowskim zadecydowały milimetry.
Do tej pory był to dla mnie sezon średni – teraz jest wyjątkowy. Zwycięstwo zmienia perspektywę. Do tej pory miałem sześć drugich miejsc, jednak nie chcę teraz skupiać się na przeszłości. Teraz najważniejsza jest najbliższa przyszłość. Na papierze Grand Prix Montrealu powinno odpowiadać mi jeszcze bardziej…
– zapowiada.
Niezależnie od tego, jak potoczy się dla niego druga połowa pobytu w Kanadzie, w kolejnej międzykontynentalnej eskapadzie nie zamierza już uczestniczyć. Po wyścigu w Montrealu wróci do Europy, w której zostanie już najpewniej do końca sezonu, ponieważ, jak zapowiedział, nie planuje wystartować w mistrzostwach świata.
– Nie pojadę do Wolllongong. Ustaliłem to już z Thomasem Voecklerem [selekcjoner kadry – przyp. red.]. Różnica czasu generuje zbyt duże zmęczenie
– uzasadnił.