fot. Le Tour de France

Za nami najszybsza w historii edycja Tour de France. Zwycięzcą rozgrywanego po raz 109. wyścigu został Jonas Vingegaard, drugi po Bjarne Riisie duński triumfator Wielkiej Pętli. 25-latek po drodze wygrał 2 etapy, a do domu oprócz żółtego trykotu zabierze także koszulkę w grochy.

109. Tour de France zaczęło się w Danii i właśnie duńskim akcentem zakończyło – Jonas Vingegaard co prawda nie pozował do zdjęć z flagą, a siedzącą mu na ręce córką, ale i tak informacja o narodowości triumfatora obiegła świat. 25-latek pokonał tego, którego zdaniem wielu zrzucić z tronu się nie dało, czyli Tadeja Pogačara, a ich pojedynek z pewnością przejdzie do legendy tego sportu.

Zawsze miałem wrażenie, że mogę przynajmniej powalczyć o zwycięstwo. Wrażenie zamieniłem na wiarę dopiero po Hautacam. To znaczy, zawsze w to wierzyłem, ale Hautacam był momentem, w którym doszedłem do wniosku, że coś musi pójść nie tak, abym nie wygrał

— opowiedział o swoich odczuciach podczas tegorocznego Tour de France jego triumfator, Jonas Vingegaard.

Chyba każdy zna już historię Duńczyka dotyczącą tego, że jeszcze cztery lata temu młody i aspirujący do wielkiej kariery kolarz Team ColoQuick pracował przy pakowaniu ryb w fabryce w Hanstholm na wybrzeżu Morza Północnego. W następnym sezonie przeszedł na zawodowstwo w Jumbo-Visma, swoje pierwsze zwycięstwo odniósł podczas Tour de Pologne w 2019 roku, a jego kariera przyspieszyła dopiero na początku 2021 roku, kiedy wygrał etap UAE Tour pokonując w końcówce samego Tadeja Pogačara. Zeszłoroczną Wielką Pętlę skończył na 2. miejscu, tylko za plecami Słoweńca, czym na dobre zadomowił się w światowej czołówce.

To po prostu niesamowite. To największy wyścig kolarski, najważniejszy, jaki możesz wygrać, a teraz ja go wygrałem. Nikt nie może mi tego odebrać. Przede wszystkim chcę podziękować ASO za zorganizowanie Grand Depart w Danii. Prezentacja zespołu w Tivoli to jedno z największych doświadczeń w moim życiu. Oczywiście, teraz też jestem bardzo szczęśliwy z powodu mojego zwycięstwa i chcę świętować, a następnie zrelaksować się. Ale chcę też jeszcze więcej…

— mówił dziennikarzom w Paryżu Jonas Vingegaard zostawiając pewnie niedopowiedzenie sugerujące, że to nie jest jego ostatni wielki sukces w karierze, a dopiero początek pięknej drogi.

Na ten moment nie wiadomo w jakich kolejnych wyścigach zobaczymy Duńczyka. Ten zapewne będzie chciał odpocząć z rodziną, albowiem te 3 tygodnie były wyjątkowo wymagające i szalone.

Poprzedni artykułTour de Pologne 2022: Intermarché – Wanty – Gobert z ciekawym, wyrówanym składem
Następny artykułJulian Alaphilippe zakażony koronawirusem wycofuje się z Tour de Wallonie 2022
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
zbig
zbig

początkowo byłem mu niechętny (cóż słowiańska solidarność) ale teraz … widzę ,że ma więcej ze słowianina niż germańca… uprzedzam komentarze,wikingowie to też germańcy…😀