Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) nie miał litości dla swoich rywali, wygrywając w piątek drugi z rzędu odcinek 109. edycji Tour de France. O etapowe zwycięstwo otarli się tego dnia Lennard Kämna (Bora-hansgrohe) i Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma), jednak ostatecznie Niemcowi i Duńczykowi zabrakło odpowiedzi na ogromną determinację lidera Wielkiej Pętli, by ponownie wygrać na „swojej górze”.
Moja rodzina była na szczycie podjazdu, to był bardzo wyjątkowy dzień. Wystartowaliśmy dziś z fundacją prowadzącą badania nad rakiem, mam na sobie przygotowane na tę okazję buty,
– powiedział po zakończeniu 7. etapu 109. edycji Tour de France Tadej Pogačar (UAE Team Emirates).
Tym razem o etapowe zwycięstwo nie było jednak łatwo, a mowa ciała lidera UAE Team Emirates na ostatnich kilkudziesięciu metrach podjazdu zdradzała, że wydarcie triumfu Jonasowi Vingegaardowi (Jumbo-Visma) wymagało od niego ogromnych pokładów woli walki.
Było bardzo trudno, szczególnie w końcówce, kiedy Jonas [Vingegaard] zaatakował. Był niesamowicie silny.
Moi chłopcy pracowali przez cały dzień, więc moim zadaniem było tę pracę wykończyć. To był wyjątkowy dzień,
– jeszcze raz podkreślił 23-letni Słoweniec.
Na koniec Pogačar skomplementował swojego duńskiego rywala, kurtuazyjnie podkreślając jego wyższość w zakresie górskich wspinaczek.
Myślę, że on jest obecnie jednym z najmocniejszych górali na świecie, prawdopodobnie najmocniejszym, a do tego wszechstronnym kolarzem otoczonym silną drużyną,
– skomplementował swojego najbliższego rywala lider francuskiego wielkiego touru.
Po rozegraniu siedmiu etapów, liderem 109. edycji Tour de France pozostał Tadej Pogačar (UAE Team Emirates). Prowadzi on nad drugim Jonasem Vingegaardem (Jumbo-Visma) i trzecim Geraintem Thomasem (INEOS Grenadiers) z przewagą odpowiednio 35 i 70 sekund.