fot. Kamil Gradek/Facebook

Czwarty medal mistrzostw Polski elity w karierze, acz tym razem nie ten z najcenniejszego kruszcu zawisł na szyi Kamila Gradka. Kolarz Bahrain – Victorious z wielkim uśmiechem odpowiadał na pytania po swoim starcie w mazowieckim Leoncinie.

Podsumowanie wyścigu o mistrzostwo Polski w jeździe indywidualnej na czas elity mężczyzn znajdą Państwo w naszym serwisie pod tym linkiem, oddajmy tymczasem głos zawodnikowi, który swoim rozbrajającym uśmiechem kupił prowadzącego wywiad jak nikt przedtem.

To tak wprost – jest niedosyt czy zadowolenie z powrotu na podium?

W tym wieku, że tak powiem, to już jest pewien niedosyt. Drugie miejsce niewiele zmieni w moim życiu, tytuł mistrza Polski to jest to co każdy będzie pamiętał, a srebrny medal to dzisiaj jest, a za trzy miesiące nikt już go nie wspomni. Patrząc jednak z perspektywy tego co mi się przydarzyło, że jeszcze w grudniu nie miałem ekipy, a teraz wystartuję w największym wyścigu na świecie, jestem w jednej z najlepszych ekip, na to, że nie przygotowywałem się do tego startu – na rowerze czasowym siedziałem dziś czwarty raz w tym roku, myślę, że to jest sukces stracić do Bodiego tylko 13 sekund, więc jest zadowolenie, ale i niedosyt. Jakby to była minuta to by było wszystko jasne.

Twój rozkład sił, gdzie najmocniej pojechałeś trzecią rundę to był plan taktyczny czy po prostu na koniec czułeś wielką moc, która prowadziła cię do mety?

Czułem się bardzo dobrze na ostatniej rundzie, prawdą jest, że za słabo zacząłem. Tak to już jest… Troszkę doskwierała mi słaba komunikacja, na części trasy nie było zasięgu, dopiero po przejechaniu dwóch rund miałem czas z pierwszego okrążenia. Ostatnią rundę poszedłem vabank, ale to było za mało by dogonić Bodnara.

Jak oceniasz trasę tegorocznych Mistrzostw Polski?

Trasa jak trasa… Nic specjalnego. Dystans był dość mało spotykany – w dzisiejszych czasach Mistrzostwa Europy mają 22km. Takich czasówek dziś już się nie jeździ, więc rozkład sił był nie do końca standardowy, nie było wiadomo jak ugryźć godzinny wysiłek.

Jakie plany na dalszą część sezonu?

Trzeba śledzić social media moje, ekipy… [tu Kamil bardzo mocno się uśmiechnął] Będą tam niedługo publikacje.

Myślicie z Filipem o walce w niedzielę, czy jednak ta trasa nie daje Wam wielkich nadziei w walce z krajowymi, dużo liczniejszymi zespołami?

Nie oszukujmy się, to może być problem. Dystans też jest spory, temperatura ma być w okolicach 30 stopni, więc to też może być kluczowe. Finalnie na koniec pewnie będzie kilku zawodników z World Touru i cała reszta, więc ciężko jest powiedzieć jak to się poukłada. Mazowsze zapewne będzie rozdawało karty, mają szybkich kolarzy, ale jest przecież np. Aniołkowski, który może ich pokonać. Wyścig na pewno będzie ciekawy, a mistrzostwa rządzą się swoimi prawami.

Rekonesans już za Wami? Przyglądaliście się już finałowym pięciu zakrętom?

Nie, jeszcze nie. 220km na pewno zrobi swoje.

Ciągle się uśmiechasz podczas tej rozmowy. Skąd w tobie tak wielka motywacja by dalej kręcić, choć miałeś tak trudne chwile w swojej karierze?

Czasem jest tak, że się nie układa, bywają gorsze dni, ale później przychodzą lepsze i takie mam właśnie teraz.

Rozmawiał Jakub Jarosz

Zapowiedź całych Mistrzostw Polski 2022
Wszystkie artykuły dotyczące Mistrzostw Polski 2022

Poprzedni artykułMaciej Bodnar: „Zrobiłem swoje”
Następny artykułSzymon Rekita: „Chciałem wskoczyć na ten najwyższy poziom”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments