fot. Alpecin-Fenix

Dziś Jakub Mareczko był o krok od tego, by więcej niż o jego słabej jeździe po górach, mówiło się o rewelacyjnej szybkości. Niestety – na drodze stanęli mu sędziowie, którzy mimo wszystko słusznie odebrali mu zwycięstwo.

Trasę holenderskiego wyścigu można nazwać wręcz wymarzoną dla włoskiego sprintera znanego ze swojej niechęci do wspinaczki w jakiejkolwiek postaci. Spośród pięciu etapów, jeden zawiera kilka podjazdów (zresztą, tylko w swojej pierwszej połowie), inny na początku zawiera brukowany sektor. Reszta jest płaska jak stół, więc nic dziwnego, że Mareczko ma pole do popisu. Wczoraj zajął drugie miejsce – dziś znów jeszcze przed startem można było zakładać, że powalczy o zwycięstwo. Oczywiście pod warunkiem, że nie zgubi się gdzieś na finiszu.

Ucieczkę dnia stworzyli dziś Arne Peters, Thijs De Lange, Aaron Van Poucke, Wesley Mol oraz Ceriel Desal. Można jednak przypuszczać, że harcownicy ani przez moment nie sprawili, że na twarzy kolarza Alpecin-Fenix pojawił się choćby cień niepokoju. Ich przewaga tylko momentami przekraczała minutę, a już na 40 kilometrów przed metą było po wszystkim.

Bardziej martwić mogły go wydarzenia, mające miejsce na kolejnych kilometrach, gdy z peletonu ciągle szły jakieś ataki – najczęściej nie mające szans na jakikolwiek sukces, ale skutecznie szarpiące główną grupą. Swoje zrobił także wiatr. Skończyło się na tym, że o zwycięstwo walczyła niewielka, może kilkunastoosobowa grupa kolarzy – razem z czujnie jadącym Mareczką. Obok niego znaleźli się tam jednak także najszybsi kolarze z listy startowej, z Kooijem oraz Vivianim na czele. Tyle że Mareczko nie dał im żadnych szans – drugiego Kooija pokonał o długość roweru.

Tym samym Włoch osiągnął największy sukces w karierze – do tej pory wygrywał bowiem jedynie w wyścigach rozgrywanych w Azji – z reguły gorzej obsadzone i w niżej sklasyfikowanych imprezach europejskich. Tymczasem teraz jako pierwszy przejechał linię mety etapu części kalendarza Pro Series, w dodatku bardzo dobrze obsadzonego.

Niestety nie mógł się z niego cieszyć zbyt długo. Już gdy czołowa grupa przekraczała linię mety Mick van Dijk – kolarz rozprowadzający Kooija machał nerwowo rękami, jakby protestując przeciwko niekorzystnemu rozstrzygnięciu. Później powtórki pokazały, że niestety Mareczko zajechał mu drogę chwilę przed tym, jak z jego koła wyszedł Kooij. Widać było, że Holender wytracił nieco szybkości, ale sytuacja nie była oczywista. Do czasu – kilka minut po zakończeniu etapu Alpecin-Fenix wypuściło komunikat, w którym poinformowało, że po proteście Mareczko został relegowany na niższą lokatę. No cóż, może następnym razem.

Wyniki drugiego etapu ZLM Tour 2022:

Poprzedni artykułCriterium du Dauphine 2022: Wout van Aert w końcu z drugą wiktorią!
Następny artykułIlnur Zakarin w trybie natychmiastowym kończy karierę
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments