Foto: Tirreno - Adriatico

Tadej Pogacar (UAE Team Emirates) wygrał czwarty etap Tirreno-Adriatico i został nowym liderem wyścigu. 

Czwarty etap „Wyścigu Dwóch Mórz” prowadził z Cascata delle Marmore do Bellante i liczył 202 kilometry. Całkowite przewyższenie wynosiło 3092 metry, a meta usytuowana była na trzykrotnie pokonywanym podjeździe o długości 4,2 km i średnich nachyleniu 5,7 %.

Po kilku atakach ostatecznie w odjazd zabrała się spora grupka, w której znaleźli się: Lilian Calmejane (AG2R Citroën Team), Jasha Sutterlin (Bahrain – Victorious), Jhonatan Restrepo (Hopper – Androni Giocattoli), Jonathan Caicedo (EF Education-EasyPost ), Diego Rosa (Eolo-Kometa), Einer Augusto Rubio (Movistar), Warren Barguil (Team Arkéa Samsic), Tsgabu Grmay (Team BikeExchange – Jayco), Chris Hamilton (Team DMS) i Quinn Simmons (Trek-Segafredo).

Na Valico Torre Fuscello (9,5 km długości; średnie nachylenie 3,7 %) pierwszy zameldował się Amerykanin Simmons.

Na 60 kilometrów przed metą ucieczka miała ponad trzy minuty przewagi. Na lotnej premii w Ascoli Piceno trzy sekundy zgarnął także Quinn Simmons. Kolarz Trek – Segafredo miał w klasyfikacji generalnej stratę jednej minuty i pięciu sekund do Filippo Ganny (INEOS Grenadiers).

W miarę pokonywania kolejnych kilometrów harcownicy zaczęli tracić powoli dystans. Podczas pierwszego podjazdu pod Bellante (4,2 km długości; średnie nachylenie 5,7 %) na samotny atak zdecydował się będący dzisiaj w dobrej dyspozycji Simmons. Z peletonu zaatakowali natomiast Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), Filippo Ganna (INEOS Grenadiers), Remco Evenepoel (Quick-Step Alpha Vinyl Team) i Jai Hindley (BORA – hansgrohe).

27 kilometrów przed metą Simmons miał niespełna minutę przewagi nad kolejną grupką, w której jechali Restrepo, Rosa i Barguil. Jednak po chwili ta trójka została już doścignięta przez peleton. Tym samym na czele pozostał samotny Amerykanin. Także kolejną premię na Bellante wygrał kolarz Trek – Segafredo, ale duża grupa na szczycie zbliżyła się do 45 sekund.

Na 17 kilometrów przed metą z peletonu próbowało skontrować kilku zawodników. Ta akcja spowodowała, że Simmons został doścignięty pięć kilometrów dalej. Na otarcie łez Amerykaninowi pozostała koszulka najlepszego górala. W kolejny atak zabrał się Valentin Ferron (TotalEnergies). Co ciekawe pracę na rzecz Trek – Segafredo wykonywał niezmordowany… Quinn Simmons. Francuz został doścignięty tuż przed finałowym podjazdem.

Już na początku podjazdu czołówka mocno się naciągnęła. Szybko „strzelił” Richard Carapaz (INEOS Grenadiers). Próbował zaatakować Miguel Angel Lopez (Astana Qazaqstan Team), ale bardzo czujnie jechał Pogacar. Na 2300 metrów przed metą mocniej nacisnął Evenepoel, ale spowodowało to tylko ponowne naciągnięcie grupki faworytów.

Co chwilę próbowali atakował kolarze INEOS Grenadiers, ale na niewiele się to zdało. 400 metrów przed metą ruszył wreszcie Tadej Pogacar (UAE Team Emirates). Słoweniec nie pozostawił złudzeń konkurentom i wygrał dzisiejszy etap. Dodatkowo został nowym liderem wyścigu.

Kolejne miejsca zajęli Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma) i Victor Lafay (Cofidis).

 

Poprzedni artykułZwift partnerem wyścigu Paryż-Roubaix kobiet
Następny artykułJake Stewart cierpi na zapalenie jelit
Pismak z pasji, nie z wykształcenia. Wielbiciel scoutingu i skarbów kibica. Pisze to co myśli, a nie co wypada.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments