Po nieskutecznych poszukiwaniach pracodawcy na zbliżający się rok decyzję o zakończeniu kariery podjął Damien Gaudin. 35-latek przez 5 sezonów ścigał się na poziomie World Touru.
Damien Gaudin to z pewnością jedna z dziwniejszych karier jakie można było obserwować we Francji. Swoje największe sukcesy odnosił zawsze wtedy, gdy wszystko nie szło po jego myśli. Wygraną w Tro-Bro Léon, jeden z jego najważniejszych triumfów, odniósł w sezonie 2017, gdy na jedyny rok w karierze spadł do ekipy kontynentalnej – Equipe Cycliste Armée de Terre. A zaczynał przecież w Pro Tourze – w 2008 roku od Bouygues Telecom.
Właśnie ekipie znanej później jako Team Europcar był wierny do końca 2013 roku. W ostatnim sezonie w zielonych barwach odniósł sporo dobrych wyników – wygrał etap Paryż-Nicea czy klasyk Cholet-Pays de Loire, a w legendarnym Paryż-Roubaix był 5. W Piekle Północy startował w karierze w sumie 10-krotnie, nigdy więcej nie plasował się jednak w blisko tego wyniku.
Następnie na 3 lata trafił do AG2R La Mondiale, gdzie można powiedzieć, że przepadł. Trampoliną był dla niego roczny kontrakt w rzeczonym już Equipe Cycliste Armée de Terre, następnie wrócił „na stare śmieci” i do końca kariery reprezentował Team TotalEnergies. W ostatnim swoim sezonie potrafił być 2. po ucieczce w klasyku Danilith Nokere Koerse.