Jan Paweł II
fot. Amore & Vita

Ivano Fanini, właściciel być może najstarszej zawodowej ekipy świata, działającej nieprzerwanie od 37 lat formacji Amore & Vita, zapowiedział, że jeśli ma uratować drużynę na sezon 2022 to zrobi to z licencją w Watykanie, a zespół upamiętniający Jana Pawła II zatrudni 5 Polaków.

Brzmi absurdalnie? Cóż, troszkę z takim projektem mamy do czynienia. Zanim jednak przyjrzymy się planom warto zerknąć w przeszłość, ta bowiem daje odpowiedź na to czemu mamy tutaj aż tak pokręconą wizję. Ivano Fanini i jego Amore & Vita przez wiele lat uchodzili za istnych łowców talentów. Pod jego skrzydłami przewinęły się dziesiątki wielkich zawodników, a obecnie 70-letni właściciel przez lata zmieniał kraj licencji wielokrotnie. Niejeden raz miewał jednak kolarskie audiencje i Jana Pawła II i najprawdopodobniej to jego osobista sympatia do polskiego papieża sprawia, że chce teraz w hołdzie dla naszego świętego przyjąć flagę Watykanu przy nazwie ekipy, a także zatrudnić polskich zawodników.

fot. Amore & Vita

Ekipa przez wiele lat była blisko naszego świętego, acz to niejedyne jej związki z Polską. Przez zespół przewinęły się dziesiątki zawodników znad Wisły, m.in. Przemysław Niemiec, Marek Wesoły, Sławomir Kohut, Seweryn Zenon Kohut, Artur Król, Artur Krzeszowiec, Mateusz Mróz czy jako ostatni Jarosław Dąbrowski. Jeśli wierzyć serwisowi Procyclingstats, to w latach 1996-97 oraz 1999-2008 zespół startował nawet z polską licencją. Później przewinął się m.in. przez USA, Włochy, Ukrainę, Albanię czy Łotwę.

Od 2014 roku ekipa znacząco osłabła. To wówczas jej barwy opuściły ostatnie talenty – Michael Woods czy Mattia Gavazzi. Wcześniej przez zespół przewinęli się np. Andrew Talansky, Rodolfo Massi, Glenn Magnusson, Marco Vergnani, Kjell Carlström, Andrus Aug czy Aleksandr Kuschynski. Obecnie walczy o przetrwanie, a jak przyznaje Ivano Fanini jest to najtrudniejsza misja w 37-letniej historii.

Jan Paweł II
fot. Amore & Vita

Teraz wizja właściciela zespołu, który przez 15 lat mógł cieszyć się startami w Giro d’Italia z tą ekipą, obejmuje iście religijne szaleństwo. Po tym jak Watykan został zarejestrowany jako członek Międzynarodowej Unii Kolarskiej możliwym jest zgłoszenie ekipy właśnie z tego państwa. Byłoby to szaleństwo przebijające zespoły rejestrowane w San Marino – tak czynili np. właściciele Mercatone Uno w latach 1992-94.

W drużynie znaleźć miałoby się miejsce dla 5 Polaków, tyleż samo kolarzy miałoby pochodzić z Włoch, a 6 z innych krajów. Już w tym miejscu wiadomo, że 70-letni Ivano Fanini nieco oszalał – po pierwsze zgodnie z przepisami licencja jest przypisywana do kraju, z którego pochodzi najwięcej kolarzy, a zatem potrzeba by było zgłosić kilka watykańskich duchów, po drugie zaś szukanie zdolnych zawodników na koniec grudnia brzmi jak nieśmieszny żart. Z całym szacunkiem dla Włocha i naszego kolarstwa, ale kogo on chciałby wybrać z polskiego rynku? Zespół nie wydaje się być obecnie wiarygodnym pracodawcą.

Jak zakończy się ten temat? Czy dwa artykuły we włoskich mediach, w tym jeden będący wywiadem z Faninim to wystarczający dowód na to, że nie mamy do czynienia z nieśmiesznym żartem? A może ten tekst będzie za kilka lat czymś absurdalnym? Czas pokaże, acz nie wróżę tej wizji wielkiej przyszłości, niemniej będę obserwował.

Poprzedni artykułIsrael Cycling Academy znów pomaga w Rwandzie – wideo z rewizyty
Następny artykułNaszosowa zapowiedź sezonu: Polskie drużyny z orlikami
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piętaszek
Piętaszek

Kolego, zapomniałeś chyba wymienić wszystkich Polaków. A Sowiński? Wszystkie, zdobyte tam dobre praktyki przeniósł do swojej obecnej grupy SKU

Infinito
Infinito

Pomysł z drużyną rzeczywiście absurdalny, natomiast zdjęcia do artykułu z Don Stanislao na pierwszym planie i całowaniem pierścienia faceta za którym ciągnie się teraz tyle smrodu to „truskawka” na torcie. Taki włosko-katolicki sznyt.