fot. Giro d'Italia

Jednym z ciekawszych blogów kolarzy spośród tych dostępnych w sieci jest z pewnością ten autorstwa Jana Tratnika. Słoweniec reprezentujący Bahrain – Victorious, a w przeszłości m.in. CCC Sprandi Polkowice opowiada w nim o rolach w peletonie, przebiegu etapów i wielu innych, czasem prozaicznych aspektach kolarstwa.

Po wypuszczonym w dwóch częściach „The Domestique”, czyli opowiadaniu o roli pomocnika, którą można znaleźć po angielsku na stronie Jana Tratnika teraz sympatyczny, 31-letni Słoweniec napisał coś, co w skrócie można by nazwać Sztuką Uciekania. W kilku tysiącach znaków przybliża on z czym to się je, a we wszystko wplata osobiste wspomnienia.

— Przyspieszenia, ataki, ucieczki. Zapewne wiele razy zauważyłeś, jak w wyścigu tworzy się mniejsza grupa, jadąca tak szybko, jak tylko się da, marząca by dojechać do mety przed peletonem. Nazywa się ją ucieczką i widzę dwa główne scenariusze, dlaczego tak się dzieje. Pierwsza jest taka, że odjazd to kolarze, którzy chcą udowodnić coś swoim sponsorom aspirującym do bycia w centrum uwagi. Obecność z przodu oznacza to, że często pojawiają się w telewizji. Jednak takie eskapady zwykle nie mają większych szans. Zazwyczaj dzieje się tak gdy profil etapu bardziej odpowiada sprinterom. Nie jest trudno dostać się w takiego odjazdu, ale szanse na sukces są niewielkie. Zawodnicy z mniejszych drużyn walczą o to, by jechać w takich ucieczkach, ponieważ relacje w mediach wiele dla nich znaczą. Na przykład zespoły ProContinental, które otrzymają dziką kartę, aby rywalizować w Wielkich Tourach, biorą udział w tych ucieczkach.

Na starcie nie ma większego niepokoju, bo wszyscy w peletonie wiedzą, że kontrolę przejmą drużyny sprinterskie. To taki „dzień odpoczynku” dla kolarzy w peletonie, podczas gdy ci z przodu cierpią, a także zużywają znacznie więcej energii w porównaniu z kolegami z tyłu. Mimo że ucieczka włożyła tyle wysiłku, zwykle nie kończy się to zwycięstwem etapowym ani jakimkolwiek rezultatem. Jednak nie zawsze tak jest. Zdarzało się to raz na jakiś czas, kiedy peleton źle coś oszacuje (prędkość, dystans, dystans, poziom energii) i ucieczka dociera wówczas do mety. Zawsze jest 1% szansy na sukces i dlatego to robisz. Dla mnie ten 1% wydarzył się na Paryż-Nicea w 2020 roku (etap 5). Byłem w ucieczce przez ponad 200 km, na końcu zostałem sam, ale peleton był mocniejszy i dogonili mnie na 50m do mety. Ten etap prześladuje mnie do dziś, ale wiele nauczyłem się z niego. Kilka miesięcy później wygrałem swój pierwszy etap Wielkiego Touru – właśnie z ucieczki. Odjazdy są jak miła niespodzianka – nigdy nie wiadomo, co dostaniesz.

Drugi scenariusz przedstawia etapy „stworzone” do ucieczek. W te dni, mimo wszelkich wyliczeń, to właśnie eskapada ma duże szanse powodzenia. Może się zdarzyć, że jedna drużyna przegapi przerwę i wtedy będzie musiała cały dzień ciągnąć peleton, żeby nie stracić szansy na wygraną. Najczęściej w takich przypadkach wszyscy w głównej grupie wiedzą, że przed ucieczką będzie prawdziwa bitwa. Każdy zawodnik i każda drużyna chce wygrać. Kluczowym pytaniem jest, jak dostać się do zwycięskiego odjazdu. Odpowiedź brzmi: bardzo ciężko. Prawie niemożliwe jest przewidzenie, kiedy wreszcie peleton się porwie, w którym momencie wyścigu, jaka kombinacja kolarzy będzie tym ostatecznym. Zauważyłem, że w tym roku często zdarzało się, że takie przeciąganie liny trwało nawet 60, 80 czy 100km. Oznacza to, że musimy pokonać 100km wyścigu, podczas którego zawodnicy nieustannie atakują. Skok za skokiem, ale każdy jest neutralizowany. Może się zdarzyć, że na przedzie jest 15 kolarzy, peleton prawie się zatrzymuje i to odpuszcza, ale jedna drużyna traci okazję, zaczyna szarpać, a jeden kolarz zaczyna szybciej pedałować, by ruszyć do ucieczki. Peleton mu nie wpuszcza i znowu jest gruppo compatto. Cały ten wysiłek na nic. Znowu punkt zero.

Jeśli twój zespół powie ci, że ucieczka nie może pojechać bez ciebie, nie jest to łatwa misja do ukończenia. Ty też musisz mieć szczęście. Jeśli atakujesz za dużo, tracisz dużo energii i ostatecznie zbyt wcześnie wkraczasz w czerwoną strefę. Zwykle dzieje się to w najgorszym momencie. Jeśli jesteś już zmęczony, a ucieczka jeszcze nie poszła, to znowu nie jest łatwo, nawet w peletonie, ścigając się z prędkością 50 km/h. Zależy to również od profilu rywalizacji. Jeśli wiesz, że odcinek jest płaski przez 5km, a potem pierwszy podjazd, lepiej poczekać. Jeśli zużyjesz całą energię na pierwszych 5km, a odjazd nie utworzy się, bardzo szybko może się zdarzyć, że zostaniesz w tyle na podjeździe, ponieważ nie możesz nadążać, dałeś z siebie za dużo. W takim przypadku możesz pożegnać się ze zwycięstwem etapowym.

Widzę, że w ciągu ostatnich kilku lat walka o ucieczkę stawała się coraz trudniejsza. Są dni, kiedy ataki po prostu się nie kończą. Każda drużyna chce mieć jednego zawodnika w odjeździe. Aby dojść do tego punktu, ataki czasami trwają godzinę lub dłużej. Spójrzmy na przykład: jeśli ataki trwają godzinę, oznacza to, że jest jeden atak na minutę lub dwie – łącznie w pierwszej godzinie wyścigu jest ponad 30 akcji. Jeśli będziesz podążał za każdym skokiem, zużyjesz zbyt dużo energii i bez problemu będziesz mógł pożegnać się z finałowymi zmaganiami.

Ucieczki są dla mnie świetne. Uwielbiam, gdy jest akcja. Kiedy drużyna wydaje mi rozkazy, żebym był w tej eskapadzie jestem dość zdenerwowany, bo nigdy nie wiem, czy dam radę, czy będę miał szczęście znaleźć się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Jestem zaangażowany w wiele ucieczek – próbując wygrywać etapy lub po prostu pomagać mojej drużynie. Zawsze lepiej mieć jednego zawodnika z przodu, bo wtedy twoja ekipa nie będzie musiała tak ciężko pracować w peletonie.

Wszystko, co tu napisałem, jest bardzo podstawowe i ogólne. Trudno w skrócie opisać całą dynamikę ucieczek, ponieważ jest na to tak wiele czynników, że po prostu nie można przewidzieć wszystkich możliwych scenariuszy. To naprawdę jest sztuka. Mogę tylko powiedzieć, że nie jest łatwo znaleźć się w ucieczce. Nigdy nie wiesz, co planują inne zespoły i możesz szybko zaangażować zbyt dużo energii na początku.

Poprzedni artykułPatrick Lefevere zły z powodu przedłużających się negocjacji z Markiem Cavendishem
Następny artykułPeter Sagan ukarany za uderzenie policjanta i złamanie godziny policyjnej
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments