fot. Il Lombardia

Włoska kampania wyścigów jednodniowych może nie cieszyć się prestiżem i zainteresowaniem porównywalnymi do wiosennej rywalizacji na belgijskich i francuskich szosach, jednak faktem jest, że to klasykom rodem z Półwyspu Apenińskiego zawdzięczamy kompozycyjną klamrę, która mieści w sobie wszystkie najważniejsze wydarzenia kolarskiego sezonu. To ze stolicy Lombardii w poszukiwaniu słońca wyrusza tryskający energią i pełen nowych nadziei peleton, by zaledwie kilka uderzeń serca później wrócić nad spowite mgłą jezioro Como i wśród umierających liści odegrać ostatni akord.

Po zeszłorocznej edycji spod znaku spadających gwiazd, którą oryginalnie nazwałam tak ze względu na sierpniowy deszcz meteorów, a wyścig dopisał swoją własną interpretację tego przydomka, Il Lombardia powraca do tradycyjnej roli ostatniego monumentu sezonu. Jeszcze do niedawna wyrzucona nieco poza nawias i ciesząca się mniejszym uznaniem niż Milano-Sanremo, Ronde van Vlaanderen, Paris-Roubaix i Liege-Bastogne-Liege, za sprawą działań organizatorów w ostatnich latach zaczęła odzyskiwać należne sobie uznanie i prestiż, podobnie jak cała jesienna kampania towarzyszących jej włoskich klasyków.

Czasy, w których o triumf w ówczesnym Giro di Lombardia walczyli głównie Włosi, podczas gdy zagraniczne ekipy wysłały do północnej Italii swój drugi garnitur na szczęście minęły bezpowrotnie, a piąty z monumentów uznawany jest obecnie za jeden z nielicznych wyścigów jednodniowych dedykowanych najlepszym wspinaczom zawodowego peletonu. Utrzymanie dostatecznie wysokiej motywacji od lutego do października jest nie lada wyzwaniem wobec sukcesywnie wydłużającego się sezonu szosowego, jednak jesienny termin rozgrywania imprezy okazał się strzałem w dziesiątkę. Stało się tak ze względu na bardzo ograniczoną w tym okresie ofertę kierowaną do specjalistów od pagórkowatych klasyków i wyścigów etapowych, a tym samym pozytywnie przełożyło się na obsadę Il Lombardii, ale także bezpośrednio poprzedzających ją Giro dell’Emilia, Gran Premio Bruno Beghelli, Tre Valli Varesine i Milano-Torino.

Il Lombardia, wyścig umierających liści, ma jednak jeszcze coś, co na tle pozostałych monumentów czyni ją absolutnie wyjątkową. To wykraczająca poza sportowe walory widowiska estetyka, na którą składają się spowite we mgle jezioro Como, lśniące od wilgoci szosy i płonące jesiennymi barwami drzewa. To również typowa dla tego okresu, związana z poczuciem przemijania melancholia, wgryzająca się wprost w nasze serca i poruszająca emocje niedostępne dla innych imprez kolarskiego kalendarza. To monument, który niezwykle techniczną trasę i mordercze przewyższenie ubiera w najbardziej poetycką otoczkę.

Trasa

Podczas gdy już same nazwy Milano-Sanremo, Paris-Roubaix i Liege-Bastogne-Liege niejako konstytuują ich przebieg i ograniczają pole manewru w zakresie modyfikacji ich tras, organizatorzy Il Lombardii są w tym zakresie zdecydowanie najmniej konserwatywni. Stanowiąc wizytówkę swojego regionu, bardziej przypomina pod tym względem Ronde van Vlaanderen, jednak o ile entuzjaści kolarstwa bardzo nerwowo reagują na wprowadzanie większych zmian w wyrytych w kamieniu sekwencjach hellingen, uczynienie największym symbolem ostatniego z monumentów sezonu jeziora przełożyło się na znacznie szersze spektrum możliwości. Podjazd do Madonny del Ghisallo jest oczywiście stałym punktem programu, jednak pozostałe elementy potrafią zmieniać się każdego roku, z miejscem startu i finiszu włącznie.

W tym roku otrzymujemy wersję prowadzącą z Como do Bergamo, której łączny dystans wynosi 239 kilometrów, a przewyższenie 4659 metrów. Nie ma litości.

Pierwszą przeszkodą na trasie 115. edycji Il Lombardii będzie słynny podjazd do kaplicy Madonny del Ghisallo, gdzie tradycyjnie przejazd kolarzy uczczą bijące dzwony, jednak w tym roku wzniesienie pokonane zostanie w kierunku przeciwnym, co przełoży się na relatywnie łatwą wspinaczkę i trudny technicznie zjazd (8.8 km, śr. 3,9%).

Pierwszym prawdziwym wyzwaniem dnia będzie pokonywana od 93. kilometra Roncola (9,4 km, 6,6%, max. 17%), po której w krótkiej sekwencji nastąpi znacznie łatwiejszy Berbenno (6.8 km, śr. 4,6%). 

W drugiej części trasy kolarze zmierzą się również z bardzo długim podjazdem pod Colle di Zambla (9.5 km, śr. 3,5%) przez Dossenę (11 km, śr. 6,2%), jednak jeśli szukać wzniesienia, które może podzielić stawkę przez prezentowaną sobą trudność, a nie typową dla tego wyścigu kumulację zmęczenia, będzie nim oddalona od mety o 31 kilometrów Passo di Ganda (9,2 km, śr. 7,3%, max. 15%).

Oczywiście nie licząc finałowej wspinaczki ulicami zachwycającego Bergamo Alta (1,3 km, śr. 7,3%, max. 12%), którą dodatkowo utrudniają bruk i ciasne serpentyny.

Prowadzący do linii mety 2,5-kilometrowy zjazd nie należy do technicznie skomplikowanych, a trasa wypłaszcza się całkowicie na ostatnich 500 metrach.

Pogoda

W przeddzień rozgrywania wyścigu pozostaje zagadką, bo prognozy nie są zgodne odnośnie tego, jak wyglądać będzie sobotni poranek nad jeziorem Como. Czyste niebo i pełne słońce raczej nie wchodzą w grę, nie zapowiada się również na często towarzyszący Il Lombardii rzęsisty deszcz, ale lekkie opady są możliwe, podobnie jak utrudniająca widoczność mgła.

Faworyci 

Biorąc pod uwagę formę we włoskich klasykach, a także przed nimi, głównym faworytem do zwycięstwa w „Wyścigu Spadających Liści” będzie Primoz Roglic. W Giro dell’Emilia i Mediolan-Turyn Słoweniec nie miał sobie równych i podobnie może być w sobotę. Górzysta trasa sprzyja kolarzowi Team Jumbo-Visma (choć ciężko znaleźć taką, która by nie sprzyjała) – może liczyć zarówno na powodzenie ataku z daleka, jak i sukces w przypadku finiszu z mniejszej grupy, który również jest prawdopodobny. Gdyby jednak wyścig nie potoczył się po myśli Primoza Roglica, można spodziewać się dobrej jazdy po jego zespołowych kolegach, którzy w normalnym scenariuszu powinni pełnić rolę jego pomocników. Mowa tu oczywiście o fenomenalnym w tym roku Jonasie Vingegaardzie i George’u Bennetcie, który w ubiegłorocznej edycji wyścigu zajął drugą pozycję.

To samo, co o Słoweńcu, można powiedzieć o niezwykle mocnej ekipie Deceuninck – Quick-Step, która do Włoch przyjechała z nowym-starym mistrzem świata, Julianem Alaphilippe’em, Joao Almeidą oraz Remco Evenepoelem. Jazda na kilku liderów jest skomplikowana, ale dyrektorzy sportowi odpowiedzialni za taktykę raczej wiedzieli, na co się porywając, biorąc na wyścig trzech tak mocnych zawodników. Bardzo możliwe, że Julian Alaphilippe oraz Remco Evenepoel będą próbowali ataków z daleka, a Joao Almeida będzie opcją na finisz z grupki. Portugalczyk wielokrotnie potwierdzał w tym roku, że jest bardzo szybki, natomiast Francuz z Belgiem odnosili triumfy po solowych atakach. Nie wiadomo jednak, jak czuje się aktualny mistrz świata – w niedawnym Mediolan-Turyn, w którym Almeida był trzeci, zajął on 25. miejsce. Dodatkowo w składzie belgijskiej ekipy znalazł się będący w dobrej formie Fausto Masnada, który także może powalczyć o wysoką lokatę, a na pewno przyda się swoim liderom w najważniejszej części wyścigu.

Warto zwrócić uwagę na Michaela Woodsa (Israel Start-Up Nation) i Adama Yatesa (INEOS Grenadiers), którzy ostatnio plasowali się w czołówkach włoskich wyścigów – Mediolan-Turyn oraz Giro dell’Emilia. Wydaje się jednak, że żeby mogli oni odnieść zwycięstwo, muszą oderwać się od reszty na podjazdach, gdyż kolarze pokroju Almeidy czy Roglica w kilkuosobowym finiszu powinni być od nich szybsi. Niewykluczone, że o dobry wynik powalczą też zespołowi koledzy Woodsa i Yatesa – Dan Martin (Israel Start-Up Nation) czy Gianni Moscon (INEOS Grenadiers). Nie można skreślać też starych wyjadaczy, którzy niedawno pokazywali się z bardzo dobrej strony – Vincenzo Nibalego (Trek-Segafredo) i Alejandro Valverde (Movistar Team). Charakterystyka trasy bardziej sprzyja Hiszpanowi, ale „Rekin z Mesyny” nieraz pokazał, że potrafi zaskoczyć. Oprócz niego, w barwach amerykańskiej formacji zobaczymy zwycięzcę przedostatniej edycji Il Lombardia – Bauke Mollemę – który będzie liderem drużyny.

Równie groźny może być Tadej Pogacar (UAE-Team Emirates). Choć ostatnio radził sobie gorzej od swojego rodaka, plasował się w czołówkach Mediolan-Turyn oraz Tre Valli Varesine. W drużynie UAE-Team Emirates zobaczymy też Davide Formolo i Rafała Majkę, którzy również mogą zaliczyć ostatnie imprezy do udanych. Solidnie we włoskich wyścigach prezentowali się też David Gaudu (Groupama-FDJ), Benoit Cosnefroy (AG2R Citroen Team) czy Nairo Quintana (Team Arkea Samsic) – ci zawodnicy też mogą jutro namieszać.

O wysokie miejsca mogą powalczyć zawodnicy z drugiego, a może nawet trzeciego szerego, jak Ben Tulett (Alpecin-Fenix), Lorenzo Rota (Intermarche-Wanty-Gobert Materiaux) czy Clement Champoussin (AG2R Citroen Team). Dobry wynik mogą też zanotować Simon Yates (Team BikeExchange), Romain Bardet (Team DSM), Alexandr Vlasov, Alexey Lutsenko (Astana – Premier Tech), Dylan Teuns (Bahrain – Victorious), Patrick Konrad (BORA-hansgrohe), a także Rigoberto Uran i Sergio Higuita (EF Education-NIPPO).

W ostatnim monumencie sezonu wystartują Rafał Majka (UAE-Team Emirates), Cesare Benedetti (BORA-hansgrohe), Tomasz Marczyński (Lotto Soudal) i Łukasz Owsian (Team Arkea Samsic).

Wyścig Il Lombardia będzie transmitowany w Eurosporcie 1 od 10.15.

Poprzedni artykułIl Lombardia 2021: Thibaut Pinot wraca w roli pomocnika
Następny artykułKatarzyna Niewiadoma: „W tym roku po raz pierwszy dorosłam do roli liderki” [wywiad]
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

Fajny artykuł, ale ani słowa kiedy wyścig. W sobotę ale którą ? Jest ich w roku kilkadziesiąt