fot. Szymon Gruchalski
  • Katarzyna Niewiadoma zdobyła na MŚ w Belgii brązowy medal w wyścigu elity kobiet ze startu wspólnego. Tym samym została jedynym reprezentantem Polski, któremu udało się wywalczyć medal na imprezie mistrzowskiej.
  • 27-latka ma za sobą bardzo udany sezon, w którym odnotowała wiele czołowych lokat, choć nie udało jej się odnieść zwycięstwa. 
  • W wywiadzie dla Naszosie.pl podsumowującym sezon, opowiedziała między innymi o wypracowywaniu sobie pozycji liderki zespołu oraz o mentalnej dojrzałości. 

Porozmawiajmy na początku o najświeższych wydarzeniach, czyli o kraksie, którą miałaś w wyścigu Paryż-Roubaix kobiet. Mam nadzieję, że twoje kolano mocno nie ucierpiało? 

Niestety mam z tym kolanem problem. Rezonans nie wykazał żadnych złamań, ale skręciłam je. Na początku obawiałam się, że zerwałam więzadła krzyżowe, ale na szczęście tak się nie stało. Teraz co drugi dzień chodzę do mojej fizjoterapeutki, by aktywizować mięśnie znajdujące się wokół kolana, ponieważ jest to bardzo ważne. Po raz pierwszy zmagam się z taką kontuzją. 

Jak doszło do tej kraksy? 

Ta kraksa wydarzyła się kilometr przed pierwszym sektorem bruku. Początek wyścigu był zwariowany, bo najpierw miałyśmy trzy rundy w mieście, a następnie krótki dojazd do sektorów bruku. Wiał wiatr w plecy, więc było bardzo szybko. Wypadek zdarzył się w momencie, gdy zjeżdżałyśmy w wąską drogę prowadzącą do bruku, więc wiadomo, że w takim miejscu każda z nas pchała się do przodu walcząc o jak najlepszą pozycję. W pewnym momencie poczułam, że ktoś opiera się na moim kole i nagle znalazłam się na asfalcie. To wszystko wydarzyło się bardzo szybko, upadło wiele dziewczyn. 

Szczęście w nieszczęściu, że spotkało to ciebie po sezonie, w momencie, w którym możesz pozwolić sobie na odpoczynek.  

Z jednej strony tak, ale z drugiej czuję się trochę uwięziona w domu, ponieważ po sezonie myśli się o tym, żeby zrobić coś innego, na przykład pójść na spacer. A ja nie mogę teraz za bardzo chodzić, żeby nie przeciążać kolana. Jednak gdy myślę o innych dziewczynach, które leżały w tej kraksie i połamały na przykład miednicę, to i tak cieszę się, że tak to się skończyło. 

Dużo się w tym sezonie ścigałaś, a ponadto był to rok olimpijski. Masz za sobą wiele wymagających fizycznie i psychicznie startów. Jesteś zmęczona?

Rzeczywiście, to był bardzo intensywny sezon. Najpierw przygotowywałam się do klasyków, potem do igrzysk, następnie do ME, MŚ itd. W tym roku cały czas coś się działo. Pod koniec sezonu byłam bardziej zmęczona mentalnie niż fizycznie. Miałam tak, że chciałam pobyć po prostu sama, nie podróżować, nie zmieniać ciągle hoteli, nie rozmawiać ciągle z różnymi ludźmi, odciąć się od wszystkiego. Jednak się nie dało (śmiech). Z drugiej strony, gdy porównam to z tym, jak czułam się po poprzednim sezonie, to na pewno wychodzę z tego sezonu z lepszym samopoczuciem. Jak byłam młodsza, to myślałam po sezonie tylko o tym, żeby pójść na imprezę, zaszaleć, całkowicie się zresetować. Teraz nie mam takich potrzeb. Myślę inaczej i już powoli skupiam się na następnym sezonie. Zastanawiam się, co tu zrobić, żeby wygrać jakiś wyścig albo jak poprawić pozycję na rowerze. Dokładnie wczoraj uświadomiłam sobie, że już dawno nie miałam w sobie takiego odczucia. Wyszłam z takiego mentalnego dołka, który polegał na tym, że miałam wszystkiego dosyć.  

Myślisz, że to może przychodzić wraz z nabywaniem doświadczenia oraz stawania się dojrzalszą jako kolarka i kobieta? 

Jak najbardziej! Myślę, że w życiu kobiety przychodzi taki moment, w którym zauważa, że jest sama, że sama musi być za wszystko odpowiedzialna. Początkowo może to przytłaczać, ale po jakimś czasie znowu jesteśmy w stanie wziąć życie w swoje ręce oraz być mocnymi i odpowiedzialnymi za wszystko. 

Zazwyczaj przed wywiadami z kolarzami przypominam sobie, w jakich wyścigach ktoś startował i jakie miejsca zajmował. Przyznam jednak, że przed rozmową z tobą tego nie zrobiłam, bo jeździłaś w tym sezonie tak, że trudno było nie zapamiętać twoich występów i wyników. Chociaż nie udało ci się wygrać, to i tak uważam, że masz za sobą świetny rok. Też masz takie poczucie? 

Nie miałam wyścigu, w którym czułabym, że jestem niedostatecznie przygotowana. Zawsze wiedziałam, że na treningach zrobiłam wszystko, co powinnam. W tym roku świetnie współpracowało mi się z moim trenerem, ponieważ udało nam się znaleźć równowagę pomiędzy treningami a odpoczynkiem. Jednak przede wszystkim zmieniłam się na poziomie mentalnym. W tym roku po raz pierwszy dorosłam do roli liderki, do której zostałam przypisana jak miałam 21 czy 22 lata, ale tak naprawdę nie byłam na to gotowa. Wówczas czułam, że muszę spełnić czyjeś oczekiwania i podążała za tym ogromna presja. Z nikim wtedy o tym nie rozmawiałam, tylko tłumiłam w sobie te emocje. 

Co było przełomowe w tej kwestii? 

W tym roku uświadomiłam sobie, że jeśli chcesz mieć dobrą atmosferę w drużynie, to musisz ją stworzyć, ponieważ reszta zespołu chłonie energię, którą masz ty. Skupiłam się w dużej mierze na tym, aby każda dziewczyna, z którą się ścigam czuła się doceniana i słuchana. Myślę, że tak jest w każdej pracy. Twoja współpraca z ludźmi ma wpływ na twój osobisty sukces. W rezultacie za każdym razem, kiedy startowałam jako liderka, czułam, że dziewczyny chcą wygrać ze mną wyścig, że chcą się dla mnie poświęcić w stu procentach. To wpływało na mnie bardzo pozytywnie, dużo lepiej niż gdyby ta presja pochodziła od dyrektora sportowego czy sponsora. To wszystko sprawiło, że ścigało mi się lekko i w wielu momentach byłam z przodu, bo chciałam tam być, a nie musiałam. 

To pokazuje jak ważny jest aspekt mentalny i atmosfera w drużynie. 

Tak. Chodzi po prostu o to, aby każdy czuł się szczęśliwy. Żeby nie było przy stole takiej atmosfery, że ktoś nie czuje się sobą, jest skrępowany. Długo nad tym pracowałyśmy, aby każda dziewczyna mówiła co chce, była akceptowana. Nikt nie może zakładać maski i udawać kogoś, kim nie jest.

Kasiu, twój brązowy medal MŚ w Leuven smakował jak złoto.  Jako jedyny reprezentant Polski wywalczyłaś w tym roku medal na imprezach mistrzowskich i zrobiłaś to w absolutnie porywającym stylu, zostawiając na szosie hektolitry potu i całe serce. Jak to zrobiłaś? Kilka razy atakowałaś, kontratakowałaś, goniłaś rywalki i wreszcie finiszowałaś po brąz, a sprint nie jest przecież twoją specjalnością… 

Już po ME wiedziałam, że jestem w dobrej formie i że jedyne co mogę zrobić, to odpocząć. Zawsze tak robię po Ronde van Vlaanderen, kiedy to zostają mi dwa tygodnie do mojego kolejnego celu, jakim jest wyścig Amstel Gold Race. Skupiam się wtedy głównie na odpoczynku, robiąc tylko jakiś jeden, mocniejszy trening. Tak samo zrobiłam teraz. Po jednym mocniejszym treningu wiedziałam, że jest super i że jedyne, czego nie mogę zrobić, to się spalić. Przyjeżdżając do Leuven wiedziałam, że będę ścigała się z dziewczynami, z którymi na co dzień się nie ścigam. To nie jest tak, że miałam wątpliwości, tylko po prostu nie wiedziałam czego się spodziewać. Na odprawie dzień przed wyścigiem przekonałam się, że wszystko będzie dobrze, bo zobaczyłam, że każda z nich jest gotowa walczyć i dołożyć coś do mojego sukcesu. 

Zaraz po przekroczeniu linii mety bardzo je chwaliłaś. Mówiłaś, że jesteś z nich dumna. 

Tak. To co zrobiły na pierwszych 80 kilometrach wiele dla mnie znaczy, ponieważ bardzo trudno było walczyć o pozycję, a one zrealizowały wszystko, o co poprosiłam na odprawie. Wiem, że większość z nich nie ma doświadczenia ścigania się w międzynarodowym peletonie, ale mimo to świetnie sobie poradziły i rzeczywiście byłam z nich bardzo dumna. Był taki moment, że miałyśmy zwarty pociąg z przodu peletonu, a faworyzowane Holenderki jechały gdzieś tam rozproszone. Świetnie było to widzieć i dodało mi to wiele motywacji. 

Jednak w wyścigu o mistrzostwo Europy byłaś jedyną reprezentantką Polski, która go ukończyła. 

I właśnie myślę, że ten wyścig był dla nich wielką lekcją i zmotywował je do tego, by na mistrzostwach świata pokazać, że potrafią walczyć. Świetnie było razem z nimi tego doświadczyć. 

Sezon 2021 oceniasz całkowicie pozytywnie czy znajdzie się jednak coś, co w tabeli zapisałabyś po stronie minusów? 

Na początku roku popełniłam wielki błąd w odżywianiu się podczas wyścigu. Moja drużyna zmieniła dostawcę odżywek i jadłyśmy żele, które zawierają wyłącznie węglowodany. Świetnie toleruje je żołądek, ale nie sprawdzają się na dłuższych wyścigach, gdzie organizm potrzebuje elektrolitów: potasu, magnezu itd. Nie wiedziałyśmy o tym, że te produkty tego nie zawierają. Podczas pierwszych klasyków, na przykład na Strade Bianche, łapały nas pod koniec skurcze i nie byłyśmy w stanie walczyć. Zastanawiałyśmy się, co się dzieje – tyle trenowania, a potem nie możesz nic zrobić. Był to głupi błąd, ale trzeba się na takich błędach uczyć. Odżywianie jest bardzo ważne podczas wyścigów, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, ponieważ są one coraz dłuższe. Zazwyczaj ścigamy się przez cztery lub cztery i pół godziny. Gdy zaczynałam się ścigać wyścigi były krótsze.  

Jakie masz plany na wakacje? 

Odnowa biologiczna (śmiech), przeprowadzka do innego mieszkania i przyjazd do Polski. 

Rozmawiała Marta Wiśniewska 

Poprzedni artykułZe złota i mgły – zapowiedź Il Lombardia 2021
Następny artykułIl Lombardia 2021: Kto może zaskoczyć?
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Bogdan
Bogdan

KAPITALNA ZAWODNICZKA.PIĘKNIE WALCZY I NIE BOI SIĘ ATAKOWAĆ.PANOWIE BIERZCIE PRZYŁAD

Bogdan
Bogdan

Wspaniała zawodniczka. SUPER WALCZAK.CZOŁÓWKA ŚWIATOWA.ŻYCZĘ SUKCESÓW W PRZYSZŁYM ROKU.

wojtek
wojtek

super walczak, jest moc