fot. Il Lombardia

Kolarska jesień to nie tylko mistrzostwa świata, Il Lombardia i Paris-Tours. Spora doza emocji, które główni bohaterowie sezonu ciągle mają nam do zaoferowania kryje się w serii włoskich klasyków, które prowadzą do ostatniego z monumentów. Ten festiwal przemijającego piękna, krótkotrwałych odcieni, wilgotnych szos i brutalnych podjazdów trwać będzie aż do kolejnej soboty, a rozpocznie się dziś, w Emilii-Romanii.

W tę sobotę w okolicach Bolonii rozegrana zostanie już 104. edycja pięknego Giro dell’Emilia, co samo w sobie jest silnym sygnałem, że pomimo nieco niższej rangi jest to wyścig o wysokim prestiżu i ugruntowanej pozycji we włoskim kalendarzu. To samo dotyczy zresztą nadchodzących Tre Valli Varesine, Milano-Torino i Gran Piemonte, z których najmłodszy (ten pierwszy) swój setny jubileusz świętować będzie właśnie w tym roku. Dlatego jeśli dotąd swoją uwagę w stronę tej części Półwyspu Apenińskiego kierowaliście jesienią wyłącznie w dniu rozgrywania Il Lombardii, zła wiadomość jest taka, że oglądaliście zazwyczaj wyśmienity finał sezonu bez znajomości wcześniejszych odcinków, do pewnego stopnia wyjęty z kontekstu. Dobra zaś, że kolarstwo szosowe ma jeszcze do odkrycia przed Wami kilka zmieniających optykę tajemnic.

Ten obserwowany w ciągu minionych 5 lat wzrost znaczenia włoskich semi-klasyków związany jest z drobnymi, a jednak znaczącymi zmianami w kalendarzu startów, które oryginalnie dokonane były wyłącznie w związku z późno rozgrywanymi Mistrzostwami Świata w Katarze. Nie siedem dni, ale dwa tygodnie, które od tego czasu dzielą najmocniejszy akcent światowego czempionatu i ostatni z monumentów sezonu uwolniło dokładnie tyle miejsca, ile potrzebowały tradycyjnie odbywające się w tych terminach imprezy jednodniowe w Emilii-Romanii, Lombardii i Piemoncie. Tym samym momentalnie stały się one docelowym i w zasadzie jedynym jesiennym blokiem wyścigów dla górali i tych bohaterów wiosennych kampanii, których sercom bliższe są pagórki Ardenów niż bruki Flandrii. Nie spieszcie jednak dziękować za te ruchy UCI, bo nie ma za co. W rzeczywistości były one przywróceniem stanu pierwotnego po bałaganie wprowadzonym w latach 2011-2015, który doprowadził te piękne wyścigi na skraj anonimowości i ruiny.

Ze względu na przesunięcie Giro di Sicilia i powrót Giro di Sardegna, włoski kalendarz jesiennych wyścigów jest w tym roku obfitszy niż kiedykolwiek, jednak z punktu widzenia przygotowań do nadchodzącej Il Lombardii najistotniejszymi imprezami pozostają dzisiejszy Giro dell’Emilia i Milano-Torino.

Trasa

Giro dell’Emilia tradycyjnie rozgrywany jest pośród wzgórz i rezerwatów przyrody położonych na południe od będącej głównym ośrodkiem miejskim Emilii-Romanii Bolonii. Trasa tego wyścigu jednodniowego, która w tym roku liczy 195,3 kilometra i 3402 metry przewyższenia ma dość ugruntowany przebieg, a jej centralnym punktem jest pokonywana cztery razy finałowa runda z decydującym podjazdem do Sanktuarium Madonna di San Luca (2,1 km, śr. 9,4%, max. 18%). 

Nowością na trasie wyścigu jest w tym sezonie poprzedzający rundę podjazd pod Medelanę (7,8 km, śr. 6,7%). Oddalony od linii mety o 80 kilometrów, wydaje się być pokonywany zbyt wcześnie, by mieć bezpośredni wpływ na losy wyścigu, jednak powinien odcisnąć piętno na składzie i liczebności grupy, która między sobą rozstrzygnie walkę o triumf w imprezie.

Pogoda

Pogodnie, ciepło, bez szans na opady deszczu. Złota włoska jesień zaprezentuje dziś swoje najbardziej rumiane oblicze.

Faworyci

Lista startowa 104. edycji Giro dell’Emilia jest imponująca, o czym za moment sami się przekonacie. Zanim jednak do tego przejdziemy, trzeba zaznaczyć, że urok pagórkowatych wyścigów rozgrywanych w samej końcówce sezonu sprowadza się również do tego, że nawet najmocniejszym z nich spektakularnie odcina prąd w pozornie przypadkowych momentach, dlatego większość drużyn przystępuje do rywalizacji z planami B, C i D.

Z najmocniejszym składem w tegorocznej edycji startuje Jumbo-Visma, której lider w imponującym stylu wygrywał już na tych trasach przed dwoma laty. Kolejny sukces Primoza Roglica wydaje się bardzo prawdopodobny, bo nie jest to kolarz, który szlifując formę unika świateł reflektora, ale o sobotni triumf w barwach holenderskiej ekipy mogą również walczyć Jonas Vingegaard, Sepp Kuss i zazwyczaj mocny w tej części sezonu George Bennett.

A gdzie jest Roglic, tam zazwyczaj pojawia się również jego rozczochrany nemesis, czyli Tadej Pogacar (UAE-Team Emirates). Młodszy ze Słoweńców ma prawo być z jednej strony nieco bardziej zmęczony tegorocznymi zmaganiami, a z drugiej nieco mniej zmotywowany, co zdejmuje z jego barków niewygodną rolę faworyta imprezy. Również finał na podjeździe San Luca bardziej odpowiada eksplozywnej naturze Roglica, jednak trzeba pamiętać, że nie ma już okoliczności, w których dwukrotny zwycięzca Tour de France choć raz nie zdołałby pokonać lidera ekipy Jumbo-Visma. Innymi niezłymi opcjami UAE-Team Emirates na Giro dell’Emilia są Marc Hirschi i Diego Ulissi, a wspierać ich będą Rafał Majka, Davide Formolo i Valerio Conti.

Poprzedzające Il Lombardię włoskie klasyki to blok wyścigów, którymi drużyna EF Education-Nippo w różnych swoich wcieleniach potrafiła ratować nawet całe niezbyt udane sezony, dlatego trzeba na nią zwracać szczególną uwagę. Również w tym roku ich skład spełnia oczekiwania, a w akcji podczas Giro dell’Emilia zobaczymy będącego w świetnej formie Neilsona Powlessa, potrafiącego cierpieć dłużej niż inni Hugh Carthy’ego, posiadającego mnóstwo niezmaterializowanego potencjału do skutecznej rywalizacji w takim terenie Sergio Higuitę i doświadczonego Rigoberto Urana. Może się wydawać, że ten ostatni wszystko, co miał w sobie, dał podczas pierwszych dwóch tygodni rozgrywania Tour de France, ale te wyścigi zajmują tak wyjątkowe miejsce w jego sercu, że nie można go wykluczać.

Skład Deceuninck-Quick Step na Giro dell’Emilia to powrót na włoskie szosy łatwopalnego duetu tworzonego przez João Almeidę i Remco Evenepoela. Liderem ma być ten pierwszy, ale w świetnej dyspozycji są obaj, a przynajmniej od czasu do czasu żaden z nich nie ma zwyczaju zwracać uwagi na tego typu strategiczne niuanse. Let it burn.

Radosne kolarstwo zapewniła nam w ubiegłą niedzielę reprezentacja Francji i równie radośnie przedstawia się skład AG2R-Citroen na pierwszy z włoskich klasyków, a przewodzić im będzie Benoit Cosnefroy. Nie mam pewności, czy finałowy podjazd nie będzie dla niego odrobinę zbyt dużym wyzwaniem, ale na pewno nie można odmówić mu formy i chęci, co w tej części sezonu bywa warte więcej niż wrodzone predyspozycje. Innymi niezłymi opcjami AG2R na ten wyścig są: Clement Champoussin, Ben O’Connor i Geoffrey Bouchard.

Na tym szanse Francuzów na podtrzymanie dobrej passy się nie kończą, bo w barwach Groupamy-FDJ na starcie staną David Gaudu i Thibaut Pinot, a w barwach Team TotalEnergies rywalizować będzie Pierre Latour.

Potencjalnych bohaterów ten wyścig ma jeszcze całe mnóstwo, dlatego ograniczę się tylko do tych bardziej interesujących lub prawdopodobnych: Bauke Mollema (Trek-Segafredo), Michael Woods, Dan Martin (Israel Start-Up Nation), Adam Yates, Ivan Sosa (INEOS Grenadiers), Giovanni Aleotti (Bora-hansgrohe), Attila Valter (Groupama-FDJ), Tim Wellens (Lotto-Soudal).

Poprzedni artykułPatrick Lefevere: „W Paryż-Roubaix chcemy wypaść lepiej, niż Belgia w niedzielę”
Następny artykułDavid de la Cruz wzmocni zespół Astana Pro Team
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments