fot. UCI

Julian Alaphilippe został mistrzem świata ze startu wspólnego przez kolejny rok będzie posiadaczem tęczowej koszulki. Na podium stanęli też Dylan van Baarle i Michael Valgren. Najlepszy z Polaków, Michał Kwiatkowski, zajął 36. miejsce.

Trasa dzisiejszego wyścigu liczyła 268km i prowadziła z Antwerpii do doskonale już znanego śledzącym zmagania podczas światowego czempionatu Leuven. Po drodze do pokonania były poznane w poprzednich dniach rundy i mnogość podjazdów na nich, a meta znajdowała się na lekkim wzniesieniu co promować miało silnych sprinterów.

Men Elite Road Race

Na najbardziej płaskiej części trasy do przodu wyrwała się 8-osobowa ucieczka dnia, w skład której weszli José Tito Hernández (Kolumbia), Joel Levi Burbano (Ekwador), Pavel Kochetkov (Rosja), Patrick Gamper (Austria), Rory Townsend (Irlandia), Oskar Nisu (Estonia), Kim Magnusson (Szwecja) i Jambaljamts Sainbayar (Mongolia). Szybko zyskali pierwsze kilka minut przewagi.

Jako pierwsi za pracę w peletonie zabrali się Belgowie i Duńczycy, głównie za sprawą Tima Declercqa i Mikkela Bjerga. Wypuścili oni odjazd na 6 minut i trwało to aż do około 210km do mety, kiedy na wjeździe do Leuven zaczęły się przepychanki w peletonie w celu zajęcia miejsca na czele. Średnia z pierwszej godziny i tak wynosiła przeszło 47km/h, oglądaliśmy kawał dynamicznego, choć na pozór spokojnego ścigania.

Peleton praktycznie w komplecie przeciął po raz pierwszy linię mety, a pierwszym DNFem tego dnia stał się jeden z czarnych koni – Kevin Geniets (Luksemburg). Na 187km przed metą bardzo bliscy podzielenia jego losu byli Matteo Trentin, Davide Ballerini i Mads Pedersen, którzy leżeli w kraksie.

Tymczasem na bardzo wczesny skok, bo już na 180km przed metą, zdecydowali się Benoît Cosnefroy, Remco Evenepoel i Magnus Cort Nielsen. Szybko zyskali około pół minuty przewagi, a wyścig zrobił się szalenie interesujący. Rywale nie hamowali i niedługo później przed peletonem w grupie z tą trójką znalazło się w sumie 15 faworytów całego wyścigu. Nie było wśród nich żadnego z Włochów czy Polaków.

Belgowie we 4 na jednym z podjazdów utworzyli na czele peletonu szpaler skutecznie blokując możliwość jakiejkolwiek pogoni. Tym samym przed główną grupą kręcili uciekinierzy dnia oraz mocna paka w składzie Arnaud Démare i Benoît Cosnefroy (Francja), Tim Declercq i Remco Evenepoel (Belgia), Primož Roglič i Jan Tratnik (Słowenia), Ben Swift (Wielka Brytania), Pascal Eenkhoorn (Holandia), Kasper Asgreen i Magnus Cort (Dania), Imanol Erviti (Hiszpania), Nathan Haas (Australia), Stefan Bissegger (Szwajcaria), Markus Hoelgaard (Norwegia) i Brandon McNulty (USA).

Gdy różnica zaczęła wynosić przeszło minutę za pracę wzięli się Włosi. W peletonie w dużej kraksie ponownie leżał Mads Pedersen, a oprócz niego m.in. Maximilian Schachmann. W wyniku przeciągania liny główna grupa zaczęła powoli doganiać piętnastkę, ta niemalże złapała z kolei uciekinierów dnia i już na 140km przed metą mieliśmy bardzo ciekawą, otwartą sytuację.

Niestety wyścig obfitował w kraksy. Nie sposób wymienić poszkodowanych w każdej z kolejnych, a z racji gwiazdorskiej obsady w praktycznie każdej było jakieś głośne nazwisko. Wróćmy jednak na czoło, bo tam na 138km przed metą peleton złapał kontrę, a chwilę później także i ucieczkę dnia.

Tym samym zaczęliśmy oglądać dziesiątki prób odjazdu, z których każda kolejna kończyła się niepowodzeniem. Kraksy eliminowały kolejnych kolarzy, m.in. Johna Degenkolba czy najprawdopodobniej Mikkela Honoré. W peletonie zostawała jednak nadal przeszło setka zawodników.

By uspokoić sytuację na czoło peletonu wyszedł on, El Tractor, najwspanialszy pomocnik jakiego można sobie wyobrazić. Belgowie mogą dziękować niebiosom za takiego kolarza jak Tim Declercq. Pracował od kilometra 0, uciekał by pomóc Remco, wrócił na czoło peletonu gdy ten się zjechał. Cichy bohater dzisiejszego wyścigu już na 100km przed metą.

Kolejną, przetrzebiającą peleton zmianę dał Yves Lampaert. Belgowie wyraźnie zmienili strategię i zaczęli szykować grunt pod walkę o złoto w wykonaniu Wouta van Aerta. W pewnym momencie do pracy włączyli się Polacy za sprawą Macieja Bodnara i Cesare Benedettiego. Peleton po raz kolejny minął w ten sposób linię mety, a na pomiarze zameldowało się już ledwie nieco ponad stu spośród początkowych 195 kolarzy.

Tymczasem za sprawą Nilsa Politta do przodu na 95km przed metą ruszyła kolejna grupa – tym razem 11-osobowa i złożona z przedstawicieli głównie najliczniejszych i najsilniejszych nacji. Z najliczniejszych nacji brakowało w sumie goniących Brytyjczyków, Szwajcarów i Polaków.

Valentin Madouas (Francja), Remco Evenepoel (Belgia), Jan Tratnik (Słowenia), Andrea Bagioli (Włochy), Dylan van Baarle (Holandia), Mads Würtz Schmidt (Dania), Iván García Cortina (Hiszpania), Robert Stannard (Australia), Nils Politt (Niemcy), Rasmus Tiller (Norwegia) i Neilson Powless (USA) powoli zyskiwali sekunda po sekundzie i na 75km przed metą mieli już prawie minutę nad około 50-osobowym peletonem prowadzonym wciąż wyłącznie przez Brytyjczyków.

Kolejny przejazd przez Moskesstraat (500m, 8%, bruk) przyniósł duże zmiany. Porwała się zarówno ucieczka jak i peleton, a do koła Wouta van Aerta doskoczył Michał Kwiatkowski. Zabrakło w tym wszystkim jednak współpracy, więc na 65km przed metą do przodu samotnie przeskoczyć spróbował właśnie Polak. Błyskawicznie minął kilku byłych uciekinierów i zaczął zbliżać się do czołowej piątki, w której utrzymywali się Evenepoel, Bagioli, Van Baarle, Madouas i Powless.

Akcja Kwiata została złapana, a z przodu pozostało wymienionych wyżej pięciu kolarzy. Szybko różnica ponownie zaczęła wynosić 40 sekund, a na czele znaleźli się Belgowie pomimo posiadania Remco Evenepoela w ucieczce. Podczas podjazdu pod Bekestraat doszło do mocnych podziałów na brukach, a peleton przestał istnieć jako jednolita forma. Niestety zabrakło w kluczowych akcjach Michała Kwiatkowskiego.

Z przodu znalazła się 17-osobowa grupa, z której trwały kolejne zaciągi. Próbowali m.in. Julian Alaphilippe i Sonny Colbrelli, ogólnie trzeba przyznać, że na czele znalazła się prawdziwa śmietanka tej imprezy. Skoki się jednak nie powiodły i w nieco prostszy fragment trasy czołówka ruszyła z 45-sekundową przewagą nad „peletonem”.

W grupie faworytów znaleźli się Julian Alaphilippe, Valentin Madouas i Florian Sénéchal (Francja), Remco Evenepoel, Jasper Stuyven i Wout van Aert (Belgia), Matej Mohorič (Słowenia), Andrea Bagioli, Sonny Colbrelli i Giacomo Nizzolo (Włochy), Thomas Pidcock (Wielka Brytania), Dylan van Baarle i Mathieu van der Poel (Holandia), Michael Valgren (Dania), Markus Hoelgaard (Norwegia), Neilson Powless (USA) oraz Zdeněk Štybar (Czechy). Pogoń z tyłu nie układała się zbytnio, czego nie można powiedzieć o pracy na czele.

Remco Evenepoel wykonywał większość pracy w ucieczce, niektórzy z kolei, w momencie gdy przewaga osiągnęła 1,5 minuty, zaczęli jechać nieco na świadka. Mimo wszystko wiadomo było jedno – tylko wyjątkowo dziwne rozstrzygnięcia mogły zabrać podział medali tej 17-osobowej grupie.

Na 26 kilometrów, po tytanicznym wysiłku, na bok odbił Remco Evenepoel, który pożegnał się z czołową grupą. Żadna z reprezentacji nie chciała wtedy nadawać tempa. Na czoło wyszedł Andrea Bagioli, który oderwał się na kilka metrów od pozostałych kolarzy, choć wcale nie jechał szybko. Po chwili w żółwim tempie przeskoczyli do niego między innymi Giacomo Nizzolo czy Wout van Aert. Uformowała się kilkuosobowa grupa, ale po chwili wszystko się zjechało.

Na wzniesieniu Decouxlaan ataku spróbował Valentin Madouas, ale szybko wrócił do peletonu. Ponownie mieliśmy chwilę przestoju, podczas której współpraca nie układała się najlepiej. Grupkę prowadzili Giacomo Nizzolo i Valentin Madouas, ale tempo było bardzo spokojne. Na wzniesieniu Wijnpers Francuz znacznie przyspieszył, a na jego koło usiadł Julian Alaphilippe. Były mistrz świata oderwał się od rywali i na szczycie, na 21 kilometrów do mety, miał nad nimi kilka sekund przewagi. W międzyczasie z grupki faworytów, która nieco się porwała, odpadł Andrea Bagioli.

Na wypłaszczeniu w grupce pościgowej dochodziło do licznych przetasowań. Gdy wszystko się zjechało, ponownie odskoczył Alaphilippe, któremu towarzyszył Neilson Powless i Giacomo Nizzolo. Do trójki dołączył spawający grupki Jasper Stuyven, który ponownie zostawił z tyłu Wouta van Aerta. Na 17 kilometrów do kreski cała grupa się zjechała, ale nie było w niej Słoweńca, Mateja Mohorica.

Spokoju rywalom nie dał Julian Alaphilippe, który przypuścił kolejny atak, tym razem na podjeździe pod St. Antoniusberg. W pościgu znaleźli się Dylan van Baarle, Jasper Stuyven, Neilson Powless i Michael Valgren. Jadący na czele Francuz na kresce (15 kilometrów przed metą) miał 10 sekund przewagi nad goniącą go czwórkę i 25 nad trzecią grupą, w której tempo nadawali Włosi.

Grupka pościgowa stale traciła do Alaphilippe’a około 12 sekund, natomiast strata grupy z Włochami, Van der Poelem i Van Aertem wzrastała. Na 10 kilometrów do mety odskoczyć próbował Neilson Powless, a z tyłu atakował Sonny Colbrelli, jednak ich ataki niewiele dały (poza tym, że z trzeciej grupy odpadł Nizzolo).

Niedługo później samotnie jadący Francuz zaczął nadrabiać zarówno nad pościgiem, jak i trzecią grupą, w której współpraca „stanęła”. Przewaga mistrza świata z Imoli na 7 kilometrów do mety wynosiła 30 sekund nad czwórką i dwa razy tyle nad kolejną grupką, od której odskoczyli Madouas i Hoelgaard.

Na ostatnim podjeździe pod Wijnpers – atakował jeszcze Michael Valgren, ale nie udało mu się zgubić rywali. Przewaga Alaphilippe’a również nie zmalała i samotnie pędził on po kolejny triumf w wyścigu ze startu wspólnego. Na trzy kilometry do mety z grupki pościgowej zaatakował Michael Valgren, ale ponownie jego akcja nie zakończyła się sukcesem.

Julian Alaphilippe nie dał się dogonić i ponownie sięgnął po triumf w wyścigu o mistrzostwo świata. W czwórkowym sprincie o srebro najszybszy był Dylan van Baarle, który wyprzedził Michaela Valgrena, Jaspera Stuyvena i Neilsona Powlessa. Na szóstej pozycji, po ataku z trzeciej grupy, przyjechał Tom Pidcock.

Poprzedni artykułTabela medalowa wszechczasów wyścigów elity mężczyzn na mistrzostwach świata
Następny artykułParis-Chauny 2021: Philipsen wygrywa, Alan Banaszek siódmy
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Trynidada
Trynidada

no i tyle w temacie, już podziękujemy za walkę

Michal
Michal

Słabi jesteśmy, taki Aniołkowski powinien wytrwać do końca, dzięki Cesare!

elo
elo

wstyd…a bedzie jez gorzej…gdzie jest szkolenie młodzieży !!!!!