fot. Movistar Team / bettiniphoto

Już blisko półtora miesiąca miesiąca minęło od momentu, gdy Annemiek Van Vleuten w końcu zdobyła wymarzony złoty medal igrzysk olimpijskich. Bardzo możliwe, że osiągnęła ten sukces w swoim ostatnim starcie w tej imprezie.

Warto przypomnieć, że na ten sukces Holenderka, od lat należąca do ścisłej światowej czołówki musiała czekać od bardzo dawna. Najbliżej sukcesu była w 2016 roku, gdy pewnie jechała po tytuł mistrzyni Olimpijskiej, ale upadła na trudnym technicznie zjeździe z Vista Chinesa. W Tokio udało jej się zatrzeć te fatalne wspomnienia – wygrała jazdę indywidualną na czas, dzięki czemu sięgnęła po upragnione złoto. Co ciekawe zawodniczka uważa, że w pełni czerpać z tego sukcesu będzie mogła dopiero w przyszłym roku.

To będzie dla mnie naprawdę fajna sytuacja. Nareszcie nie będę miała z tyłu głowy tej presji związanej z igrzyskami olimpijskimi. Będę mogła po prostu przypiąć numer startowy, nie myśleć o tej imprezie. To dobrze, bo wciąż mam przed sobą kilka ważnych celów. Przede wszystkim nareszcie będziemy miały swój Tour de France (od przyszłego roku kobieca Wielka Pętla przybierze formę 8-etapowego wyścigu), które daje mi bardzo dużą motywację

– mówiła w długim reportażu opublikowanym jakiś czas temu na kanale Movistaru.

Już teraz jednak widać, że Holenderce z serca spadł potężny kamień. Od momentu zakończenia tokijskich zawodów wygrywa każdą imprezę w której startuje. Jak na razie na jej koncie znajdują się: Clasica San Sebastian, Tour of Norway oraz Ceratizit Challenge by la Vuelta. A za moment mogą do nich dołączyć kolejne trofea, włącznie z rozpoczynającymi się dziś Mistrzostwami Europy w Trydencie.

Holenderka już od kilku lat dominuje na światowych szosach i na razie nic nie wskazuje, by miało się to szybko zmienić. Należy jednak pamiętać o tym, że ma już 38 lat. Dlatego wcale nie jest przesądzone, że za trzy lata w Paryżu zdoła dołożyć kolejne trofeum do swojej kolekcji.

Naprawdę nie myślę o kolejnych Igrzyskach Olimpijskich. Nie sądzę, żebym na nie pojechała. Choć z drugiej strony niczego nie chcę przesądzać. Podchodzę do swojej kariery z nastawieniem, że liczy się tylko kolejny rok

– zakończyła doświadczona zawodniczka

 

Poprzedni artykułTrentino 2021: Popis „Trójkolorowych”. Romain Grégoire najlepszym juniorem. Polacy nie ukończyli wyścigu
Następny artykułRobert Gesink prawdopodobnie zakończył już sezon
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments