fot. Giro d'Italia

7. etap ostatniego wielkiego touru sezonu to powrót w znajome strony, zarówno dla mnie, jak i kolarzy, bo wdzierając się dziś w głąb przylądka, którego najbardziej znanym punktem jest Calpe, wielu z nich kolejny raz pokona swoje treningowe trasy. Kto jednak pokona na nich całą resztę stawki?

Otulające Przylądek Nao miejscowości kilka lat temu stały się zimową przystanią dla wielu zawodowych kolarzy, głównie ze względu na bardzo łagodny klimat lokalny, rozbudowaną bazę noclegową i wysoką liczbę relatywnie mało uczęszczanych podjazdów o optymalnej długości. Jeśli jednak chodzi o zmierzch lata, bywa tam równie gorąco, jak na pozostałych częściach hiszpańskiego wybrzeża, czyli jak w piekle.

Dziś peleton pokona trasę o długości 152 kilometrów i łącznym przewyższeniu sięgającym 3707 metrów, na które złoży się aż sześć kategoryzowanych podjazdów: Puerto la Llacuna (9,4 km, śr. 6,2%), Puerto de Benilloba (3 km, śr. 3,6%), Puerto de Tudons (7,1 km, śr. 5,2%), Puerto El Collao (9,4 km, śr. 4,7%), Puerto de Tibi (5,3 km, śr. 5,3%) i Balcon de Alicante (8,4 km, śr. 6,4%).

Szczególną uwagę warto zwrócić na trzy z nich: pierwszy i dwa ostatnie. Puerto la Llacuna jest dziś drugim najtrudniejszym podjazdem dnia, a wspinaczka nań rozpocznie się już 6,5 kilometra od startu ostrego w Gandii, co czyni z niego idealne miejsce do uformowania się licznego i silnego odjazdu dnia.

Jeśli w życie wejdzie dziś najbardziej prawdopodobny scenariusz, w którym o etapowy triumf rzeczywiście walczą harcownicy, ważny będzie też niepozorny, bezpośrednio poprzedzający finałową wspinaczkę Puerto de Tibi. Jest bardzo krótki, ale posiada wystarczająco strome momenty, by przerzedzić prowadzącą grupę, podczas gdy w szerszej perspektywie przypada on na ten moment etapu, w którym przewaga ucieczki zazwyczaj zaczyna gwałtownie spadać. Jeśli więc atakować, to właśnie tam, a Balcon de Alicante rozpoczynać już z nieco pokaźniejszą zaliczką.

Finałowy Balcon de Alicante to godne zakończenie piątkowej rywalizacji, podjazd bardzo nieregularny i pełen niezwykle stromych odcinków. Ostatnie 500 metrów etapu prowadzi lekko w dół.

Oto, co na temat 7. etapu 76. edycji Vuelta a España napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Pierwszy typowy górski etap, który może zakończyć się zarówno dojazdem uciekinierów do mety, jak i walką faworytów. Mimo że etap naszpikowany jest podjazdami, o wszystkim najprawdopodobniej zadecyduje ostatni podjazd – Balcon de Alicante (8,4 km; 6,2%). Jego średnie nachylenie oraz długość są nieco zwodnicze, ponieważ w początkowej części podjazdu znajduje się lekki zjazd, a następnie fałszywe wypłaszczenie. Gradient ostatnich trzech kilometrów oscyluje w okolicach 10%, a miejscami dochodzi do 14%.

Nawet jeśli po triumf sięgną tu uciekinierzy, powinniśmy zobaczyć tu jakieś ruchy faworytów generalki. Jeśli natomiast odjazd udałoby się złapać przed finałowym podjazdem (scenariusz bardzo mało prawdopodobny), ktoś z faworytów mógłby zainicjować akcję na Puerto de Tibi (5,3 km; 5,3%), gdzie do zdobycia są bonusowe sekundy.

 

Pogoda

Gorąco i niemal bezwietrznie, w dodatku bez żadnej osłony w postaci szaty roślinnej, która mogłaby od czasu do czasu rzucić odrobinę cienia.

Faworyci

Piątkowy etap od początku wyglądał na jeden z lepszych dni dla ucieczki, a aktualna sytuacja w klasyfikacji generalnej jedynie uprawdopodabnia ten scenariusz: ekipa Jumbo-Visma gonić nie musi, a wręcz może być żywo zainteresowana ponownym podrzuceniem czerwonej koszulki komuś innemu, podczas gdy z perspektywy pozostałych drużyn zaangażowanie się w pogoń może oznaczać niechlubną pracę na cudzego lidera. 

Oczywiście trójząb Movistaru trzyma się zadziwiająco mocno, co zawsze otwiera wyścig na… oryginalne rozwiązania taktyczne. Czegoś mniej standardowego może spróbować też Bahrain-Victorious, bo posiadanie aż pięciu mocnych kolarzy w najlepszej trzydziestce klasyfikacji generalnej paradoksalnie może sprawić, że nie uda im się na początku etapu wysłać nikogo wystarczająco mocnego w górę szosy. 

Mając za sobą te zastrzeżenia, mimo wszystko wymieńmy najbardziej prawdopodobnych kandydatów do udziału w odjeździe dnia: Gino Maeder (Bahrain-Victorious), Kenny Elissonde (Trek-Segafredo), Geoffrey Bouchard, Clément Champoussin (AG2R Citroen), Jan Polanc (UAE-Team Emirates), Mark Padun, Damiano Caruso (Bahrain-Victorious), Mauri Vansevenant (Deceuninck-Quick Step), Ion Izagirre (Astana-Premier Tech), Michael Storer (DSM) czy Mikel Bizkarra (Euskaltel-Euskadi).

Na tym etapie rozgrywania wyścigu jest ich jednak dużo, dużo więcej (np. Aranburu, Carr, Hamilton, Taaramae itp.). Na kogo Wy stawiacie?

Poprzedni artykułSprinterzy vs nadbałtyckie pagórki – Baltic Chain Tour 2021
Następny artykułPrimož Roglič między wierszami przyznał, że oddał zwycięstwo Cortowi
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments