Jak na razie Joao Almeida jest królem polowania podczas tegorocznego Tour de Pologne. Dziś wygrał już drugi etap, a wciąż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Portugalczyk nie ma sobie równych na finiszach pod górę. Chyba jeszcze mocniej, niż dziś podkreślił to na 2. etapie z metą w Przemyślu. Wtedy zaatakował już na kilometr przed metą. Mogło się wydawać, że popełnił błąd taktyczny, ale ostatecznie dopiął swego i wygrał etap.

Dziś w jego ślady próbował pójść kolega klubowy – Mikkel Honore. Niestety kolarzowi, który jeszcze kilka godzin temu zajmował 5. miejsce w klasyfikacji generalnej nie udało się powtórzyć sukcesu Almeidy. Został dogoniony kilkaset metrów przed metą, a akcja kosztowała go bardzo dużo sił i na metę wjechał z dziewięciosekundową stratą do czołówki. Mimo to na mecie Portugalczyk chwalił ruch swojego zespołowego kolegi.

Ten atak to był bardzo dobry pomysł. Zarówno ja, jak i Mikkel jesteśmy wysoko w klasyfikacji generalnej wyścigu, co daje nam przewagę taktyczną nad resztą ekip. Mamy większą swobodę w próbowaniu różnych akcji. Ostatecznie jego atak się nie powiódł, ale ja wygrałem, więc kończymy dzień z uśmiechem na ustach

– mówił nam po zakończeniu etapu.

Dzisiejszy etap zakończył się ostatecznie finiszem z grupy i historia pokazuje, że podobnie może być w Bielsku-Białej. Nawet jeśli w zeszłym roku na podobnej trasie wygrał Richard Carapaz.

Jutrzejszy etap będzie trudny, zapewne nawet trudniejszy, niż ten, który przejeżdżaliśmy dziś, ale raczej nie spodziewam się wielkich różnic. Nie będziemy podjeżdżać 20- czy 10-kilometrowych podjazdów. Dlatego wydaje mi się, że na najważniejsze rozstrzygnięcia trzeba będzie poczekać aż do czasówki

– mówił kolarz Deceuninck-Quick Step, który akurat w samotnej walce z czasem czuje się jak ryba w wodzie. Jest prawdopodobnie najlepszym czasowcem spośród kolarzy czołowej „10” klasyfikacji generalnej. Nic więc dziwnego, że bije od niego pewność siebie.

Czuję się świetnie, myślę, że dziś było to widać (śmiech). Teraz trzeba tylko utrzymać tę formę. Jeśli się to uda, będę spokojny o wynik po ostatnim etapie.

 

Rozmawiała Aleksandra Górska

Poprzedni artykułMichał Kwiatkowski: „Wciąż wierzę w końcowe zwycięstwo”
Następny artykułMiguel Angel Lopez przedłuża kontrakt z drużyną Movistar
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments