Minęło już wiele tygodni od ostatniego startu Thibauta Pinota. Na szczęście wiele wskazuje na to, że Francuz nie zamierza jeszcze kończyć kariery, choć jeszcze niedawno nie było to wcale takie oczywiste.

Obecny sezon jest dla kolarza Groupama-FDJ pasmem kolejnych niepowodzeń. Kolarz, który 29 maja skończył już 31-lat wciąż nie doszedł do siebie po kontuzji, która dała o sobie znać podczas ubiegłorocznego Tour de France. Z tego powodu wszystkie jego starty kończyły się mniejszym lub większym niepowodzeniem (no, może poza słabo obsadzonym Faun Ardeche Classic, gdzie zajął 8. miejsce).

W związku z tym Francuz porzucił plany startu w Giro d’Italia i jego ostatnim startem wciąż pozostaje kwietniowe Tour of The Alps. Wiele wskazuje na to, że w tym sezonie, po raz pierwszy od 2011 roku, nie zobaczymy go w ani jednym wielkim tourze. To nie oznacza, że pechowy gwiazdor ekipy Marca Madiota nie wystartuje już w tym sezonie, jednak na konkretne deklaracje przyjdzie jeszcze czas.

– Daję sobie czas do końca lipca – do tej pory powinienem już wiedzieć, czy do końca sezonu będę w stanie wypracować na tyle dobrą dyspozycję, by wrócić do ścigania

– mówił w rozmowie z Le Parisien.

Chwilę później dodał, że w tym momencie to, w jakich wyścigach będzie brał udział, nie ma dla niego żadnego znaczenia. Jego jedynym marzeniem jest powrót do rywalizacji, który jeszcze niedawno stał pod dużym znakiem zapytania.

– To był dla mnie ciężki okres. Samotne podróże samochodem były dla mnie prawdziwą udręką – nie mogłem uciec od złych myśli. Raz nawet wybuchnąłem płaczem podczas jazdy obwodnicą. Nie byłem w stanie w sobie dłużej tłumić tych emocji – myślałem, że zakończę karierę

– przyznawał kolarz, którego stanu psychicznego z pewnością nie poprawiali „fani” kolarstwa, którzy zamiast wspierać zawodnika, zarzucali mu, że uroił sobie kontuzję.

– Nieraz chciałem odpowiedzieć na te absurdalne zarzuty bardzo emocjonalnie. Jednak wtedy za każdym razem brałem głęboki oddech i jakoś się powstrzymywałem. Dopóki jestem kolarzem, wolę być uprzejmy, nawet jeśli niektórym przydałoby się parę męskich słów

– powiedział kolarz.

Jednak najlepszą odpowiedzią na komentarze krytyków będą udane występy na szosie. Miejmy nadzieję, że Francuz już niedługo będzie mógł się o nie postarać.

 

Poprzedni artykułDyrektor sportowy Tadeja Pogačara: „Tour jeszcze się nie skończył”
Następny artykułTour de France 2021: Tony Martin wycofał się z wyścigu po drugiej kraksie
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments