Główny menadżer drużyny Deceuninck-Quick Step Patrick Lefevere przyznał, że zwycięstwo Marka Cavendisha na drugim etapie wyścigu Tour of Turkey dostarczyło mu wiele radości i satysfakcji. 

Roczny kontrakt z drużyną Deceuninck-Quick Step ocalił karierę Marka Cavendisha, która mogła zakończyć się w kiepskim stylu, tj. w momencie słabości Brytyjczyka i trudnego okresu, przez który przechodził. Do tego wszystkiego dołączyła się pandemia koronawirusa, za którą poszła niepewność związana z rozgrywaniem wyścigów i trudnościami w utrzymaniu wysokiej formy.

– Jestem bardzo szczęśliwy i dumny. Gdy oglądam zdjęcia z ubiegłorocznego wyścigu Gandawa-Wevelgem, to one naprawdę mnie bolą. Nie mogłem uwierzyć, że to może być koniec kariery Marka Cavendisha. Dzień po wyścigu De Panne przyszedł do mojego biura, ale ja odpowiedziałem mu, że nie mamy wystarczającego budżetu, ale że spróbujemy coś zrobić

– powiedział szef drużyny Deceuninck-Quick Step w wywiadzie udzielonym portalowi Cyclingnews.

W porozumieniu, na podstawie którego Mark Cavendish ponownie został kolarzem zespołu Quick-Step uczestniczył założyciel amerykańskiej marki rowerowej Specialized, której „Cav” od lat jest wielkim admiratorem. Mike Sinyard zobowiązał się, że będzie wypłacał bonusy, jeśli brytyjski sprinter odniesie zwycięstwo.

– Znaleźliśmy rozwiązanie i Mike Sinyard powiedział mi, że jeśli weźmiemy Marka do drużyny, to on wspomoże nas w wypłacaniu bonusów, jeśli wygra. Mike będzie miał teraz trochę mniej pieniędzy, ale zarówno on, jak i ja uwielbiamy coś takiego. Każdy chce mieć w swojej drużynie Marka [Cavendisha]

– opowiadał Patrick Lefevere.

Od początku sezonu 2021 Mark Cavendish wyraźnie odżył. Notował dobre rezultaty (był między innymi drugi w Grote prijs Jean-Pierre Monseré oraz trzeci w Scheldeprijs), ale przede wszystkim odzyskał pewność siebie oraz chęć do trenowania i ścigania.

– Kiedy spotkałem się z nim w grudniu, był jak dziecko, które znowu zaczęło jeździć na rowerze. Opowiedział mi wszystkie historie o tym, co poszło nie tak w ostatnich kilku latach. Ale ja i Mark, bez wielu słów, mamy ze sobą emocjonalną relację. Wierzyłem w niego, chociaż nie byłem pewien, czy wróci w pełni. Ludzie, którzy mnie znają wiedzą, że dziś naprawdę mnie uszczęśliwił. Uwielbiam ludzi, którzy dużo mówią, ale to, co najbardziej podoba mi się w kolarzach, to gdy pedały mówią za nich. Dziś Mark pozwolił pedałom mówić za niego. To jest najlepsza odpowiedź, jakiej kiedykolwiek udzielił

– zakończył Lefevere.

Jeśli idzie o wielkie toury, to w nadchodzącym wielkimi krokami Giro d’Italia raczej nie zobaczymy Marka Cavendisha, ponieważ liderami zespołu Deceuninck-Quick Step będą João Almeida oraz Remco Evenepoel jako czarny koń. Ponadto – jak powiedział Patrick Lefevere – obiecano miejsce kolumbijskiemu sprinterowi Alvaro Hodegowi.

Przypomnijmy, że na drugim etapie tureckiej „etapówki” Cavendish pokonał na finiszu peletonu Jaspera Philipsena (Alpecin-Fenix) oraz Andre Greipela (Israel Start-Up Nation).

Poprzedni artykułWalońska Strzała pierwszym wyścigiem Philippe’a Gilberta po krótkiej przerwie
Następny artykułRoglič przechytrzył Pogačara – NaszosieTV news #12 [video]
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments