fot. Movistar Team

Vuelta a España to dla drużyny Movistar zawsze najważniejszy wyścig w roku. Wraz z rosnącym prestiżem i poziomem hiszpańskiego wielkiego touru podopieczni Eusebio Unzué muszą mierzyć się z mocniejszą konkurencją, ale zawsze podchodzą do swojego domowego wyścigu z większym luzem, uśmiechem oraz z wysokimi ambicjami. 

Trzech protagonistów drużyny Movistar, czyli Alejandro Valverde, Enric Mas i Marc Soler spotkało się z mediami w poniedziałkowe popołudnie na konferencji prasowej on-line. My byliśmy jedynymi dziennikarzami, dla których hiszpański nie jest językiem ojczystym. Z chęcią wysłuchaliśmy, co mają do powiedzenia gospodarze przed ostatnim wyścigiem trzytygodniowym w tym roku.

Enric Mas zajął w tegorocznym wyścigu Tour de France piąte miejsce w klasyfikacji generalnej, co jest rezultatem, który drużynie Movistar przyniósł dumę. Zaprezentował się najlepiej spośród „wielkiej trójcy” – tej samej, która staje dziś na starcie wyścigu Vuelta a España.

– To prawda, w Tour de France poszło nam całkiem dobrze, ale musimy pozostać na ziemi, ponieważ rywale tutaj [na Vuelcie] także będą mocni – pewnie tak samo jak we Francji. Będą ci sami kolarze, z którymi rywalizowaliśmy we Francji, ale także inni. Zobaczymy, jak będziemy się czuli. Myślę, że będzie nieco lepiej niż na Tourze, ale nigdy niczego nie wiadomo na pewno

– mówił Enric Mas, który przyznał także, że jako drugi wielki tour w sezonie wolał wybrać Vueltę, a nie Giro. W Wielkiej Pętli, która jest największym i najbardziej prestiżowym wyścigiem chciał pojechać po doświadczenie na przyszłość, zaś start we Vuelcie jest przede wszystkim przyjemnością:

– Osobiście nie chciałem startować w Giro. Wystartowałem w Tour de France, największym wyścigu na świecie, aby zebrać doświadczenie na przyszłość. Jako kolejny wielki Tour preferowałem wpisać do kalendarza Vueltę, ponieważ jest to bardzo ważny wyścig dla naszej drużyny. Nie żałuję, że nie ma mnie na Giro

– stwierdził 25-latek pochodzący z Majorki.

Hiszpańscy dziennikarze pytali Masa, czy celem minimum na Vueltę jest dla niego zajęcie piątego miejsca w „generalce”, tak samo jak we Francji. Ten zaprzeczył i zadeklarował, że drużyna będzie walczyła przynajmniej o podium. Przypomnijmy, że stał on już na pudle w 2018 roku, kiedy to reprezentował barwy Quick-Stepu i miał zaledwie 23 lata.

– Przede wszystkim musimy zacząć ten wyścig tak samo jak Tour, a nawet trochę lepiej i z taką samą mentalnością. Zdajemy sobie sprawę z tego, że rywale są bardzo mocni i ci, którzy stali na podium w Tour de France, także byli świetnie dysponowani. Będziemy podchodzić do tego wyścigu dzień po dniu, zobaczymy, jaka będzie sytuacja. Na to pytanie będę mógł ci odpowiedzieć na zakończenie wyścigu

– dodał Mas.

Od lewej: Enric Mas, Alejandro Valverde i Marc Soler podczas konferencji prasowej poprzedzającej Vuelta a España 2020

Chociaż można było odnieść wrażenie, że głównym liderem Movistaru będzie Mas, to jak zwykle ważną rolę w drużynie będzie pełnił 40-letni już Alejandro Valverde, który podobnie jak koledzy, był bardziej zrelaksowany i w lepszym humorze niż przed startem Tour de France. Dla Valverde będzie to już czternasta Vuelta w karierze. W 2009 roku stał na najwyższym stopniu podium, a w ubiegłym roku był drugi. Valverde chwalił formę Enrica Masa, ale jednocześnie przestrzegał przed silnymi rywalami i wymagającą trasą wyścigu. Według kolarza z Murcji mocni będą m.in. Primož Roglič, Thibaut Pinot oraz Tom Dumoulin.

– Enric jest bardzo zmotywowany po Tour de France. Nabrał pewności siebie. Jednak rywale będą naprawdę mocni, a my nie możemy podejść do tego wyścigu w sposób konserwatywny. Jesteśmy mocni i musimy to pokazywać już od jutra. Chcemy zakończyć ten wyścig na możliwie najwyższym miejscu w klasyfikacji generalnej, ale oczywiście najlepiej byłoby, gdybyśmy zwyciężyli

– powiedział Valverde.

Jedna rzecz będzie w tym roku wyjątkowa i z pewnością odczują ją żywiołowi Hiszpanie, a zwłaszcza mieszkańcy Kraju Basków. Można bowiem powiedzieć, że to Vuelta za zamkniętymi drzwiami, bez publiczności na podjazdach i z ograniczoną liczbą kibiców na startach i metach. Zapytaliśmy zatem, co sądzą o tym kolarze „Niebieskich”.

– Tak, to rzeczywiście jest dziwne, zwłaszcza tutaj, w Kraju Basków, gdzie zaczyna się wyścig. Jesteśmy kolarzami także dla publiczności, ścigamy się dla ludzi. Ale w tym momencie musimy zaakceptować taką sytuację i respektować wszelkie zasady. Ta Vuelta to będzie Vuelta w domu, ale na pewno innym razem kibice przyjadą i będą dodawać nam siły na trasie

– odpowiedział Marc Soler i wtórował mu Alejandro Valverde:

– Zgadzam się z tym, co powiedział Marc. Ten rok jest inny od pozostałych, jest bardzo wyjątkowy i tym razem publiczność będzie musiała oglądać wyścig w domu. Jednak my tak samo będziemy chcieli cieszyć się tym wyścigiem i dawać radość kibicom, którzy tym razem będą znajdowali się nieco dalej.

Według Valverde kluczowym czynnikiem dla losów klasyfikacji generalnej będzie także pogoda. Przypomnijmy, że wyścig ma zakończyć się 8 listopada, co jest absolutnym precedensem. Do tej pory wszyscy przywykli do Vuelty rozgrywanej w sierpniu, przy upałach rzędu nawet czterdziestu stopni Celsjusza.

– Jest jasne, że pogoda będzie w tym wyścigu bardzo ważna i zdecyduje o jego losach. Zimno, wiatr, opady deszczu mogą wpłynąć na klasyfikację generalnej. Zwłaszcza na etapach, które będą kończyły się na wysokości.

Poza Masem, Valverde i Solerem drużynę Movistar będą reprezentowali Jorge Arcas, Jose Joaquin Rojas, Nelson Oliveira oraz Carlos Verona, a zatem wszyscy pochodzą z Półwyspu Iberyjskiego, a Oliveira jest jedynym nie-Hiszpanem w składzie. W piłce nożnej mawia się, że dla drużyny gospodarzy publiczność jest dwunastym zawodnikiem. Co prawda na tej Vuelcie publiczność z powodu pandemii koronawirusa nie będzie mogła być dziewiątym członkiem składu, ale znajomość wyścigu z pewnością wpłynie na korzyść Hiszpanów. Muszą tylko mądrze zarządzać swoją „wielką trójcą”.

Dziś na Vuelcie zostanie wyłoniony pierwszy lider klasyfikacji generalnej 75. edycji. Na zakończenie etapu kolarze zmierzą się z podjazdem pierwszej kategorii Arrate, symbolem kolarstwa w Kraju Basków. Szkoda tylko, że w tym roku cichym i smutnym.

W konferencji prasowej ekipy Movistar brała udział Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułFriuli klasycznie – zapowiedź 16. etapu Giro d’Italia 2020
Następny artykułPais Vasco po królewsku – zapowiedź 1. etapu Vuelta a España 2020
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments