Belgijski kolarz przekroczył wczoraj limit czasu i nie ukończy „Wielkiej Pętli”.
Za każdym razem przy etapach górskich poszczególni kolarze mają swoją batalię. Niektórzy chcą wygranej, niektórzy punktów do klasyfikacji górskiej, ale mamy też do czynienia z walką o jakże cenny czas.
Mowa tu o „grupetto” i chęci pozostania w wyścigu. Wczoraj o swoje „być albo nie być” w Tour de France walczył Bryan Coquard. Sprinter B&B Hotels – Vital Concept p/b KTM ukończył etap w limicie czasu, ale pomagający mu Jens Debusschere niestety nie dał rady i musiał pożegnać się z wyścigiem.
Dałem z siebie wszystko, ale jednak nie udało się. Choć tak naprawdę cel został osiągnięty, bo Bryan został w wyścigu. Widziałem na wielkim ekranie jak Miguel Angel Lopez wjeżdżał na metę. Ja miałem wtedy do niej 9 kilometrów. Mogliśmy poświęcić Coquarda lub mnie, ale decyzja została podjęta szybko. Sezon się jeszcze nie skończył. W przyszłym tygodniu czekają mnie mistrzostwa Belgii, a później moje ulubione klasyki
– mówił na mecie piekielnie zmęczony 31- letni zawodnik B&B Hotels – Vital Concept p/b KTM,